"Jesteś idealny"

2.4K 214 48
                                    

Całą sobotę rozmyślałem jak powiedzieć Louisowi o moim pomyśle. Skontaktowałem się z synem przyjaciela mojego ojca, który jest producentem muzycznym. Myślę, że gdyby usłyszał Louisa byłby nim zainteresowany. Z jednej strony chciałem pomóc Louisowi a z drugiej bałem się, że może mnie źle zrozumieć. Kiedy wszedłem do mojej sypialni Lou coś pisał w zeszycie, który mu dałem wyraźnie skupiony i zdeterminowany. Przez te kilka dni zdążyłem się już do jego obecności przyzwyczaić a może nawet przywiązać. Jest bardzo przyjazną osobą, nawet jeżeli się nie stara. Po prostu jest cudowny sam w sobie. Usiadłem naprzeciw niego na biurku i obserwowałem go do chwili gdy podniósł na mnie swój wzrok. Uśmiechnął się do mnie i wrócił do wcześniejszej czynności.

-Mam dla Ciebie propozycje Louis.- wydusiłem to z siebie chcąc brzmieć jak najnormalniej, ale mój głos cały się trząsł pomimo moich starań.

-Jaką?- spytał zaciekawiony odstawiając na bok zeszyt z długopisem. Zmarszczył lekko nos. Zawsze tak robił kiedy był ciekaw odpowiedzi lub był niepewny czegoś.

-Mam znajomego, który prowadzi własną wytwórnię muzyczną. Tutaj niedaleko w Oslo. Pomyślałem, że może chciałbyś.. Moglibyśmy się z nim skontaktować i.. jeżeli byś oczywiście chciał. Mógłbyś zaprezentować się przed nim. Jestem prawie pewien, że byłby tobą zainteresowany.- powiedziałem cały czas patrząc na twarz Louisa. Nie przedstawiała ani smutku, ani złości ani nawet szczęścia. Była bez wyrazu co mnie martwiło. Brunet milczał zapewne próbując sobie wszystko poukładać w głowie. Błagałem aby się zgodzić, ponieważ na miłość boską, on jest niesamowity!

-Nie jestem chyba aż tak dobry. Nie chce się skompromitować.- stwierdził spuszczając głowę w dół. Ponownie ujawniło się u niego to cholernie niskie poczucie własnej wartości, której nienawidziłem. On nie powinien tak o sobie myśleć. Cieszę się, że nie jest zarozumiały, ponieważ to zła cecha, ale przecież należy wiedzieć ile jest się wartym. Natomiast on cenił się bardzo nisko jeżeli w ogóle. Przykucnąłem obok niego i położyłem rękę na jego kolanie co spowodowało, że na mnie spojrzał. Jego oczy jeździły po mojej całej twarzy a ja czułem, że się rumienie.

-Louis, musisz bardziej w siebie wierzyć. Jesteś naprawdę dobry w śpiewaniu. Masz ciekawą, niespotykaną barwę. Ponadto bardzo wysoką i myślę, że odnalazłbyś się w wielu dobrych kawałkach. Przestań uważać, że jesteś do niczego, że na nic nie zasługujesz, ponieważ tak nie jest. To tylko twoje chore wyobrażenia, które spróbuje zniwelować. Zrobię wszystko co w mojej mocy aby Ci pomóc. Abyś zaczął się wreszcie cenić.- powiedziałem powoli i wyraźnie aby wyłapał każde słowo i zrozumiał co do niego mówię, ponieważ czasem miałem wrażenie, że gadam do ściany. Louis uklęknął naprzeciwko mnie i jestem pewien, że komicznie to wyglądało, ponieważ klękaliśmy oboje, ale to nie miało znaczenia. Brunet wtulił się w moją klatkę piersiową a ja poczułem ciężar spadający na mnie. Ale nie chodziło tu o Louisa. Chodziło w głównej mierze o jego problemy i lęki. To one były ciężkie, a ja wziąłem je na siebie właśnie w tamtym momencie obiecując, że je zniszczę.

***

W drodze do Olafa Louis zasnął w taxówce i byłem zmuszony wybudzić tego śpiącego anioła ze snu. Nie był szczęśliwy. Raczej co chwila powtarzał, że chce mu się wymiotować lub mdleć. Był tak zestresowany a w gruncie rzeczy nie było czym. Olaf to mój dobry przyjaciel. Ma nieskazitelny charakter, ale miałem nadzieję, że on i Lou się zaprzyjaźnią. Inaczej ze współpracy nici. Weszliśmy do wielkiego budynku, który w całości należał do mojego przyjaciela. Poprosiłem bruneta aby zajął miejsce w poczekalni a ja pójdę sprawdzić czy Olaf już teraz może nas przyjąć. Spytałem bardzo ładnej blondynki czy "Pan Wrist" jest zajęty a ona ze sztucznym uśmiechem zaprzeczyła i kazała pokierować się do sali nr 45. Tam mieścił się gabinet Olafa. Wraz z Louim pokierowaliśmy się tam a ja przez kolejne kilka minut musiałem wysłuchiwać z ust starszego jaki to on jest beznadziejny i się skompromituje. Szczerze mówiąc, miałem ochotę przyprzeć go do ściany i mocno wbić się w jego usta a potem szeptać mu, że dla mnie jest idealny. Wiedziałem jednak, że to by zapewne odstraszyło Louisa, ponieważ on nie jest przecież gejem, prawda? Zapukałem w mocne, dębowe drzwi i weszliśmy do środka słysząc krótkie "proszę". Olaf widząc mnie uśmiechnął się serdecznie i wstał z kanapy, na której miał masę papierów i tekstów piosenek. Przywitał się ze mną uściskiem ręki a ja przedstawiłem mu Louisa.

Homeless Angel/ l.s.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora