"To ty jesteś Harry, prawda?"

639 52 20
                                    

-Kim ty tak naprawdę jesteś aby mi mówić co mam robić?- usłyszałem cichy głos Louisa gdzieś z oddali. Przetarłem oczy dłonią i usiadłem na łóżku, szukając wzrokiem bruneta.
-Louis?-szepnąłem, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi.
-Prosze Cię odejdź. Nie chcesz sobie robić problemów.-ponownie głos Louisa rozbrzmiał po pokoju, ale tym razem nieco donośniej. Wstałem i udałem się w stronę drzwi, ponieważ właśnie stamtąd dochodziły odgłosy.
-Louis co ty..?- zacząłem, ale nie dokończyłem widząc mojego chłopaka przy drzwiach i Evana próbującego dostać się do środka.
                                                                             Perspektywa Louisa

Obudziło mnie dosyć głośne pukanie do drzwi. Nie przychodziło mi nawet do głowy, kto może być taki pojebany aby o 3 w nocy dobijać się do nas. Dopóki nie ujrzałem Evana przed sobą kiedy już otworzyłem drzwi. Wtedy stało się wszystko jasne.
-Evan, co ty do cholery tutaj robisz, co?- spytałem zirytowany.
-Muszę gadać z Harrym.-powiedzial a ja nie potrzebowałem więcej niż kilka kilka sekund aby spostrzec, ze jest pijany.
-Evan, jesteś totalny nachlany i radzę ci zmywać się stąd jak najszybciej zanim wezwę ochronę.- powiedziałem trochę ciszej aby nie obudzić Harrego.
-Masz mnie wpuścić w tym momencie.-prawie krzyknął a ja lekko przymknąłem drzwi aby w razie czego kompletnie je zamknąć.
-Kim ty wlaściwie jesteś aby mówić mi co mam robić?-spytalem unosząc brwi.
-To nie ma znaczenia kim jestem, ale kim mogę byc.- zaśmiał się po czym lekko zachwiał, ale niestety w ostatniej chwili złapał się ściany.
-A kim możesz być, co?- prychnąłem uśmiechając się z przekąsem. Śmieszył mnie ten dzieciak.
-Kimś bliskim dla Harrego. Nawet bardzo.- uśmiechnął się w moją stronę a ja poczułem zlość. Chwyciłem go za przód koszulki i lekko podniosłem do góry tak, że tylko palcami dotykał ziemi. 

-Słuchaj ja..- zacząłem, ale usłyszałem za sobą głos mojego chłopaka. 

-Louis co wy robicie? Evan, co ty do cholery tutaj robisz?- zapytał Harry całkiem zdezorientowany. 

-Wracaj do środka.- powiedziałem nawet nie odrywając wzroku od śmiejącego mi się w twarz blondyna. 

-Nie!- krzyknął stając między nami.- Niech mi ktoś powie co tu się dzieje. 

-Harry, Harold, Hazza.- powiedział Evan a ja miałem ochotę jeszcze bardziej mu skopać tyłek. Tylko ja tak mogłem go nazywać. Nikt inny. 

-Evan, jesteś pijany.- stwierdził Harry przewracając oczyma.- Idź do domu.

-Nie chcę. Nie bez Ciebie.- uśmiechnął się w stronę mojego chłopaka a ja w tamtym momencie nie wytrzymałem i rzuciłem nim o ścianę. Chłopak przez chwilę nie otwierał oczu, ale wreszcie kiedy to zrobił, jedynie pokazał mi środkowy palec i poszedł. Stałem tak na korytarzu razem z Harrym dobre pięć minut bez żadnego słowa. Wreszcie Harry przytulił się do mnie a ja odetchnąłem z ulgą, że nie jest zły. 

-Dziękuje.- szepnął wtulając się w moją klatkę piersiową. 

-Nie masz za co.- powiedziałem całując czubek jego głowy. 

-A właśnie, że jest. A Evan to palant.- stwierdził a ja uśmiechnąłem się chyba najszerzej jak potrafiłem, bo wreszcie powiedział coś co było prawdą. Nie bronił już go. Wróciliśmy do pokoju, ponieważ z samego rana mieliśmy samolot powrotny. Żałowaliśmy, że tak szybko minął ten tydzień, ale z drugiej strony tęskniliśmy za naszą mroźną Norwegią. Rano dopakowaliśmy nasze rzeczy i wyjechaliśmy na lotnisko, na którym czekał już nasz lot. Podróż samolotem minęła szybko i spokojnie. Z samego wieczoru byliśmy na miejscu a zimne powietrze otuliło nasze policzki. Idąc w stronę samochodu, który zostawiliśmy na parkingu lotniskowym, wyciągnąłem z plecaka moją czapkę i włożyłem na głowę Harremu. Nie mogłem patrzyć jak chodzi bez nakrycia głowy w taką pogodę. 

Homeless Angel/ l.s.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora