"Chodź do mnie"

3K 262 8
                                    

  Wtorek ciągnął się całą wieczność a gdy wreszcie nadeszła środa, nie mogłem usiedzieć na lekcjach. Chciałem jak najszybciej zobaczyć Louisa, wiedzieć jak sobie radzi, co u niego słychać. Kiedy zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji, wybiegłem jak poparzony z klasy. Ubrałem szybko na siebie kurtkę, otuliłem się mocno szalikiem, ponieważ gardło już od wczoraj dawało o sobie znać. Idąc w stronę bloków gdzie mieszkał Louis uśmiechałem się coraz bardziej z każdym kolejnym krokiem. W 10 minut udało mi się dotrzeć pod blok, w którym mieszkał Louis. Czekałem na niego co chwila zerkając na wyświetlacz telefonu. Spóźniał się. Kolejne minuty uciekały bardzo szybko a jego nadal nie było. Postanowiłem sprawdzić czy aby na pewno jest w mieszkaniu. Co jeżeli o mnie zapomniał? Może już nie chce mnie widzieć lub po prostu nie ma ochoty na dzisiejsze spotkanie? Ścisnęło mnie w żołądku na te myśli. Wbiegłem po schodach na drugie piętro i zapukałem dwa razy w drzwi Louisa. Nic. Spróbowałem jeszcze kilka razy lecz na marne. Cała moja energia uleciała w powietrze w jednej chwili. Przez głowę przeszła mi myśl, że może coś mu się stało. Może trzeba wezwać policję.
-On nie mógł tak po prostu mnie wystawić..-szepnąłem do siebie opierając się o drewniane drzwi. Na drugim końcu korytarza dostrzegłem starszego, lekko zgarbionego pana. Uśmiechnął się a potem podszedł do mnie wolnym krokiem.
-Dzień dobry.- powiedziałem kiwając głową. Mężczyzna odkiwał chowając klucze do kieszeni kurtki.
-Przyszedłeś do Pana Tomlinsona chłopcze?- spytał a ja przez dłuższą chwilę stałem przed nim nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Dopiero po kilkunastu sekundach zrozumiałem, że to pewnie nazwisko Louisa.
-Tak, wie Pan gdzie on jest?
-Na pewno nie tutaj. Nie już. Stracił to małe mieszkanko.- odparł starszy pan kręcąc głową na boki. - Louis to dobry chłopak. Jednak podejmuje czasem bardzo pochopne decyzje. Zdeklarował się, że znajdzie pracę do końca tamtego miesiąca, ale nie spełnił warunku.
Biedny Louis, pomyślałem. Gdzie on się teraz może podziewać? On zapewne jest cały przemarznięty i nie ma co jeść.
-Przepraszam, że tak wypytuję, ale.. Wie pan może co spotkało Louisa?- zapytałem chcąc brzmieć przekonująco.
-Z tego co wiem, to jego matka zostawiła go młodszą siostrą, gdy skończył 18 lat. Ta niedługo zmarła a Louis się zupełnie załamał. Ponadto nie ma ojca, zginął na wojnie. Siostra była jedyną osobą, która mu została i trzymała go twardo na tej ziemi. Po jej śmierci nie był w stanie nawet znaleźć pracy, ponieważ nie ma wykształcenia. A to wszystko przez jego matkę. Zostawiła go z dzieckiem w momencie kiedy on powinien studiować.
Nie wiedziałem jak mam odpowiedzieć starszemu mężczyźnie, ponieważ te informacje uderzyły we mnie za szybko wszystkie na raz. Powinienem dowiedzieć się tego od Louisa, wiem. Podziękowałem mężczyźnie za informacje uśmiechając się uprzejmie, chociaż do śmiechu mi w ogóle nie było. Postanowiłem znaleźć Louisa. On nie może być daleko, na pewno o mnie nie zapomniał.
Perspektywa Louisa
Moje nogi z zimna trzęsły się a ja próbując je uspokoić położyłem na nich swoje przemarznięte dłonie. Na nic. Palce u stóp już dawno mi odmarzły a mój nos piekł. Otuliłem się najmocniej jak mogłem kurtką, którą dostałem od Harrego, a czapkę przycisnąłem do głowy zasłaniając uszy. Nie mogłem uwierzyć, że pozwoliłem na odebranie mi mieszkania. Próbowałem z nimi negocjować, prosić o kolejną juz z rzędu szansę, ale byli nieugięci. Już minęła godzina od mojego planowanego spotkania z 16-latkiem. Nie to, że nie pamiętałem. Wręcz przeciwnie, przez ostatnie dni nie myślałem o czym innym. Nie mogłem się mu pokazać w takim stanie, nie chcę mu sprawiać kolejnych problemów. Jestem prawie pewien, że gdyby Harry mnie spotkał chciałby mi ponownie pomóc. To tylko dziecko. Nie mam prawa żądać od niego tych rzeczy, które i tak już mi podarował. Będąc młodszy powtarzałem sobie w kółko, że nie będę od nikogo zależny. Znajdę pracę, fajne mieszkanko, założę rodzinę. Wszystko stopniowo i powoli. Teraz okazuje się, że jedyną moją nadzieją był nastoletni, niczemu niewinny chłopak. W oddali dostrzegłem znajomą mi postać biegnącą w moją stronę. Chwilę później usłyszałem kilka razy swoje imię a Harry był już obok mnie. Położył swoją rękę na moim ramieniu i pochylił się nade mną patrząc mi w oczy. Były zielone. Piorunująco zielone, wręcz szmaragdowe. Spoglądał na mnie z lekkim zdezorientowaniem dysząc wciąż przez wcześniejszy wysiłek. Nie byłem pewien czy to naprawdę się wydarzyło czy moja wyobraźnia płata mi figle, ale Harry otulił mnie swym ramieniem i przytulił. Uścisk był krótki, ale mocny i pełen ciepła.
-Louis co ty tutaj robisz? Zamarzniesz.- usłyszałem przy swoim uchu. Nie słysząc żadnej odpowiedzi z mojej strony, Harry stanął przede mną głęboko wzdychając i kucając.
-Chodź do mnie.- powiedział opiekuńczym głosem. Wydawało mi się, że bardziej obchodziła go moja przyszłości niż mojej własnej matki, która po prostu mnie zostawiła samego z Lottie. Kilka razy pokręciłem głową na znak, że nie mam zamiaru przyjmować jego pomocy. Wstałem i zacząłem biec z stronę lodowiska. Biegłem szybko, jednostajnym tempem. Nie czułem już ani dłoni ani stóp przez zimno. Łzy spływały po moich policzkach i znikały gdzieś w zagłębieniu brody. Zatrzymałem się przy samym lodowisku głęboko oddychając. Moje serce szalało a ja ledwo łapałem lodowate powietrze. Ktoś chwycił mnie za przedramię. Próbowałem się wyrwać z uścisku, ale był on o wiele mocniejszy niż moja chęć wydostania się. Harry ponownie spojrzał na mnie tym razem trochę bardziej spokojny. Patrzył na mnie z dołu, ale ja wcale nie czułem się od niego wyższy. Wręcz przeciwnie. Czułem się taaaki malutki. Harry zdecydowanie mnie onieśmielał. Jego lekko zaróżowione policzki idealnie współgrały z pełnymi ustami. Ciemne loki opadały mu kaskadami na czoło przez co wyglądał jeszcze bardziej uroczo. Miał zeszklone oczy i naprawdę w tamtej chwili nie byłem do końca pewien czy to aby na pewno przez to, że coś mu wpadło do oka. Zapatrzony wciąż w jego twarz zupełnie zapomniałem, że nadal trzyma moje przedramię a mnie to coraz bardziej boli.
-Louis.. - szepnął widocznie niepewny tego co chce zaraz powiedzieć. Odruchowo przygryzał wewnętrzną stronę policzka uwidaczniając swoje dołeczki w policzkach jeszcze bardziej. -Chodź do mnie.
Harry przybliżył się do mnie a ja wiedziałem, że chciał mnie przytulić. Walczyłem z samym sobą żeby tylko nie rzucić się w jego ramiona jednak przegrałem. Tak bardzo brakowało mi czułości i delikatności ze strony drugiej osoby. W prawdzie nie przypominam sobie abym jej kiedykolwiek doznał. Podczas uścisku Harry wyszeptał, że zaopiekuje się mną i, że nie pozwoli mi już nigdy wiecej na życie w takich warunkach w jakich dotychczas byłem zmuszony. Nigdy nie brałem słowa ludzi na poważnie, ponieważ są zmienni. Jednak Harremu ufałem.
***
Zatrzymaliśmy się przed dużym, białym domem. Przed drzwiami garażowymi stały dwa czarne audi r6 a obok boisko do koszykówki. Gdy Harry poinformował mnie, że jesteśmy na miejscu stałem chwilę nieruchomo chcąc sobie to wszystko uporządkować. Posiadłość była przepiękna i robiła wrażenie. Szedłem tuż za Harrym. Dotarliśmy na tyły domu i chłopak powiedział abym wspiął się na znajdujący się przed nami daszek. Zrobiłem to i stanąłem na nim czekając na niego. Harry otworzył małym drucikiem okno dachowe po czym wskoczył do środka wołając moje imię. Zrobiłem to samo i znalazłem się w dużym, jasnym pomieszczeniu. Na przeciw mnie stało wielkie dwuosobowe łóżko przykryte beżową pokrywą. Znajdowały się na nim również sterty białych oraz czarnych poduszeczek. Po drugiej stronie pokoju wisiał na ścianie telewizor plazmowy, oraz półka na książki. Po prawej ściana była wyłożona czerwono- białą cegłą a w rogu mieściła się jasna kanapa. Pomieszczenie miało także 2 pary drzwi oraz kilka niewypakowanych jeszcze płócien i sztalug. Wszystko dopełniały rośliny wijące się wzdłuż parapetu. Każda rzecz w tym miejscu sprawiała, że miałem otwartą z wrażenia buzię.
-Rozgość się.- powiedział Harry uśmiechając się do mnie lekko.- Na pewno jesteś zmęczony. I głodny.- stwierdził wskazując na sofę abym usiadł. Zdjąłem z siebie kurtkę i odłożyłem na bok kanapy oraz rozsiadłem się na niej wygodnie.
-Zaraz przyjdę.- powiedział otwierając drzwi obok plazmy i wychodząc. Chwilę jeszcze słyszałem jego kroki, ale z czasem ucichły i mogłem dosłyszeć jedynie swój miarowy oddech. Miałem wrażenie, że pomieszczenie jest tak duże, że każde wypowiedziane przeze mnie słowo będzie odbijało się echem. Harry tu mieszka? Naprawdę? Przecież to pokój marzeń, pomyślałem wzdychając. Ponownie usłyszałem ciche stukania w podłogę a po chwili do pokoju wszedł Harry z tacą pełną jedzenia i picia. Loczek poczęstował mnie najpyszniejszym obiadem jaki w życiu jadłem oraz ciepłą herbatą, która rozgrzała moje ciało.
-Co z twoimi rodzicami?-spytałem. Obawiałem się jego odpowiedzi, ale równocześnie wiedziałem, że muszę o to spytać.
-Wyjeżdżają obaj za jakąś godzinę. Matka leci do Londynu na pokaz mody natomiast ojciec do Irlandii w sprawach firmowych. Nie musisz się obawiać.. Oni jakby się mną nie przejmują specjalnie.- uśmiechnął się chcąc dodać mi otuchy, ale widziałem w jego oczach wyraźny smutek. Było mu wstyd. Momentalnie zrobiło mi się go żal. Nie zasługiwał na to aby ktokolwiek go ignorował. Powinien otrzymać miłość i troskę. Należy mu się za to jakim dobrym jest człowiekiem.
-Dobrze.- szepnąłem ledwo łapiąc siły.
Harry chyba zobaczył, że przysypiam na kanapie i powiedział abym położył się do łóżka uprzednio ściągając poduszki i narzutę. Normalnie odmówiłbym i powiedział, że będę spał na kanapie, ale byłem zbyt zmęczony na jakiekolwiek dyskusje. Po prostu chciałem się wyspać. Rzuciłem się na łóżko czując jak ktoś przykrywa mnie ciepłą, gruba puchową kołdrą i przysięgam, czułem się jak w niebie.
***
Rano czułem się jak nowo narodzony. Jeszcze nigdy tak dobrze i tak długo nie spałem. Przeciągnąłem się na łóżku ziewając i usiadłem na skraju. Ubrałem skarpetki i z trudem wstałem z naprawdę wygodnego łóżka. Na kanapie zobaczyłem śpiącego Harrego. Miał zaróżowione policzki i mokre usta, które co chwilę oblizywał. Jego włosy układały się w loki i opadały na białą poduszkę. Wyglądał naprawdę młodo, niewinnie i spokojnie podczas snu. Zastanawiałem się gdzie mogę wziąć prysznic, ponieważ naprawdę tego potrzebowałem. Postanowiłem sprawdzić te drugie drzwi, do których Harry nie zaglądał wczorajszego wieczoru. Okazało się, że to mała, przyjazna łazienka z prysznicem. Zamknąłem za sobą drzwi na zameczek po czym zdjąłem brudne, sprane dresy oraz koszulkę rzucając na podłogę obie rzeczy. Do tej sterty dołączyłem skarpetki oraz bokserki. Wszedłem pod prysznic puszczając ciepłą wodę. Stałem tam bardzo długo. Nie jestem do końca pewien ile to trwało, ale wreszcie czułem się całkowicie czysty i schludny. Wziąłem jeden z powieszonych na białym wieszaczku ręczników i otuliłem się nim jak kocem. W półce pod umywalką znalazłem masę kosmetyków, w tym kilka nowych szczoteczek do zębów. Umyłem jedną z nich zęby oraz popsikałem się dezodorantem Harrego. Nie chciałem na za dużo sobie pozwalać, ale naprawdę nie chciałem wracać do swoich starych ubrań, więc pozwoliłem sobie na ubranie wypranych dresów Harrego. 'Wysuszyłem' włosy ręcznikiem a potem wyszedłem z łazienki upewniając się czy jest w takim samym stanie jaką ją zastałem. Przejechałem wzrokiem po całym pokoju zatrzymując się na jeszcze zaspanym Harrym siedzącym na łóżku. Przecierał oczy kciukami i wyglądał jak mały kiciuś. Jednak w momencie gdy na mnie spojrzał sprawiał wrażenie kogoś zupełnie innego niż kilka sekund temu. Uśmiechał się przekąsek w moją stronę ukazując białe zęby i dołeczki w policzkach. Mogę przysiąc, że jego wzrok powędrował z twarzy na mój brzuch oraz nogi. Zorientowałem się dopiero po dłuższej chwili, że jestem w samych dresach. JEGO dresach. Wstał a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nie wiedziałem jak mam odczytać jego wyraz twarzy, ale był naprawdę onieśmielający. Wyglądał dorośle jak na 16-letniego chłopaka.
-Ładny zapach.- stwierdził a ja lekko się zaczerwieniłem, bo wiedziałem przecież, że użyłem jego perfum. On także, zrobił to celowo.- I ABS .- dodał kierując swój wzrok ponownie na mój odkryty brzuch a ja poczułem skręt w żołądku. I może to nie w porządku, ale w tamtym momencie naprawdę był pociągający.  

Homeless Angel/ l.s.Where stories live. Discover now