"Dopóki jestem z Tobą.."

1.6K 163 6
                                    

Siedziałem wtulony w bluzę Louisa, która zdarzyła już przesiąknąć jego zapachem. Łzy od kilku dni nie odstępowały mnie na krok a do szkoły nie byłem w stanie chodzić, więc odpuściłem sobie ten tydzień. O dziwo moja matka nie powiedziała ani słowa na to. W zasadzie to od powrotu ze szpitala nie odezwała się do mnie ani słowem. Przypominając sobie wydarzenia z poniedziałku mój żołądek mocno zacisnął się.

-Mamo co ty zrobiłaś?-zapytałem podchodząc do szpitalnego łóżka, w którym leżała. Prawe ramię miała zabandażowane i nie trzeba było długo myśleć nad powodem tego opatrunku.
-To przez niego synku..-wskazała palcem na stojącego w drzwiach Louisa. Było mi tak wstyd i smutno. Jak ona mogła tak traktować osobę, której nie zna? Pomijając ostatnie wydarzenia i jej zachowania w nich, które wprawiły mnie w totalne osłupienie.
-Nie mów tak. Proszę skończ.- prawie szepnąłem chwytając ją za rękę. Jej szczupły nadgarstek wyślizgnął się z mojej dłoni a ona położyła się na boku odwracając się do mnie plecami. Odwróciłem się w nadziei, że napotkam szare oczy bruneta, ale tak się nie stało. Nie było go.

Wstałem zbierając po drodze kilkanaście zużytych chusteczek i wrzucając je do kosza na śmieci. Pościeliłem starannie łóżko wychodząc z niego pierwszy raz tego dnia. Spojrzałem na zegar. 17:03. Jeszcze cztery dni temu byłem w ramionach Louisa. Jeszcze cztery dni temu obiecywał, że nigdy mnie nie zostawi. Od czterech dni nie mam pojęcia gdzie on się podziewa. Gdzie mieszka, czy ma co jeść, czy jest mu ciepło.
-Harry, ja i matka chcemy Cię widzieć na dole.- powiedział mój ojciec uchylając drzwi do mojego pokoju. Potem zrobił cos czego nigdy w życiu nie spodziewałbym się po nim. Uśmiechnął się do mnie. Co prawda nie był to duży uśmiech, ale był szczery i to było zaskakujące. Od wtorku ojciec jest w domu razem ze mną i matką. Wziął kilka dni wolnego aby wyjaśnić całą sytuację i mieć oko na mamę. Niechętnie ubrałem dresy, które leżały kolo łóżka i wszedłem po schodach przy okazji potykając się o szarą walizkę.
Po co komu tak wielka walizka?
Rodzice siedzieli na sofie wtuleni w siebie. Rozmawiali o czymś jednak nie na tyle głośno abym mógł ich usłyszeć.
-Harry, nie będzie mnie przez pewien czas. Twój ojciec, Dominic powiedział, że muszę zostać na obserwacji w szpitalu. Nie potrwa to jednak długo.- powiedziała moja matka stojąc naprzeciwko mnie. Przez cały ten czas usmiechała się do mnie co mnie lekko przerażało, ponieważ ona naprawdę nigdy się nie uśmiechała.
-Anne, proszę idź już do auta. Przyniosę twoją walizkę.- rzekł mój tata kładąc rękę na jej drobnym ramieniu. Przytaknęła o po pocałowaniu mnie w policzek pobiegła wręcz w skowronkach w stronę drzwi.
-Co jej jest?-rzuciłem prosto z mostu wciąż będąc w lekkim szoku. Zachowanie ojca również mnie dziwiło. Już od dawna nie był tak czuły dla mojej matki. Jeżeli w ogóle kiedykolwiek był. Raz gdy spytałem mamę dlaczego tak właściwie jest z moim ojcem odpowiedziała, że Dominic pochodzi z bogatej rodziny, ona również i tak wypadało. Dla mnie to było i jest absurdem. Dlaczego ludzie kierują się tym czy dana osoba jest zamożna i dzielą się na "kategorie"?
-Lekarz, z którym rozmawiałem w szpitalu poinformował mnie, że psycholog, który miał okazję przyjąć Anne stwierdził u niej zaburzenia psychiczne.-powiedział a mnie zamurowało.- Bardzo poważne i do tego nasilające się.- dodał kładąc rękę na moim ramieniu.
-Co to znaczy? Gdzie ją zabierasz?-zapytałem wymachując rękami na lewo i prawo. Byłem zdezorientowany wściekły.
-Harry, spokojnie. Twoja matka spędzi trochę czasu w specjalnym ośrodku. Jest zupełnie bezpieczny.-rzekł a jego słowa uderzyły we mnie jakby ktoś przywalił mi mocno w szczękę.
Moja matka jest psychopatką?
Czy to dlatego tak przesadnie zareagowała?
-Według lekarzy Ann ma schizofrenię.-poinformował mnie a ja naprawdę już miałem tego dosyć. Zbyt dużo informacji na raz. Nie potrafiłem w tamtym momencie tego wszystkiego przetrawić. Zdecydowanie potrzebowałem czasu i spokoju.
-Dobrze.-szepnąłem cofając się w stronę schodów. Chwilę później wpadłem na nie szybko wbiegając na górę do pokoju. Opadłem zrezygnowany na łóżko strącając tym samym kilka ciemnych poduszek na podłogę.
Oddychaj.
Wdech i wydech.
Wdech i wydech.
Wdech.
Wydech.
Wdech.
Wyd...
Usłyszałem dźwięk odpalanego silnika a później rozsuwającej się, żelaznej bramy.
Pojechali.
A moja matka jest wariatką.
Moje palce napotkały ponownie ciemną i miękką bluzę, którą ubrałem na siebie. Była na mnie minimalnie za duża, ale ja w prawdzie lubię takie ubrania. Usłyszałem odgłos pukania. Najpierw myślałem, że to do drzwi jednak byłem pewien, że to dochodzi z okna. Podeszłem do niego i zobaczyłem znajomą, zakapturzoną postać.
To nie może być prawda.
Moje serce momentalnie przyśpieszyło widząc jego lekki, pełen nadziei uśmiech i zmęczone spojrzenie. Otwarłem szybko okno i pozwoliłem wejść brunetowi do środka. Staliśmy przez chwilę naprzeciwko siebie lustrując się wzajemnie wzrokiem. Jeżeli mam być szczery to wyglądał fatalnie. Jego włosy były roztrzepane w przeróżne strony, kilkudniowy zarost zagościł na jego twarzy a czerwone oczy kleiły się z powodu braku snu.
-Źle wyglądasz Louis.- stwierdziłem wskazując na łóżko aby usiadł. siadając zdjął czarne buty i postawił w kącie pokoju.
-Ty także nie kipisz radością.-odpowiedział tym swoim drobnym, delikatnym głosem. Stojąc tak przed nim zastanawiałem się nad wieloma rzeczami.
Jak on mógł się czuć słysząc tak ie słowa o sobie ze strony mojej mamy?
Gdzie wtedy się podział?
Zależy mu na mnie?
-Tęskniłem bardzo.- szepnął a ja usiadłem na nim wplatając dłonie w jego włosy. Były szorstkie w dotyku, ale nie przeszkadzało mi to. To był mój Louis. Ten bezradny, potrzebujący mojej opieki. Takiego go poznałem i takiego go widzę ponownie.
-Ja też.- odpowiedziałem uśmiechając się do niego.
-Gdzie twoja mama?-spytał spuszczając głowę. Nie patrzył na mnie a jego ręce lekko się trzęsły. Pocierałem dłońmi o jego skronie próbując go uspokoić.
-Nie ma jej Lou. Musi zostać na obserwacji w jakimś innym szpitalu.- powiedziałem oszczędzając mu szczegółów. nie chciałem zamartwiać go moimi problemami skoro swoich miał nie mniej.
-Harry mogę wziąć prysznic?-zapytał a ja tylko się zaśmiałem, po czym wstałem z jego kolan aby mógł pokierować się do łazienki. W między czasie gdy brunet był pod prysznicem przygotowałem dla niego jego ulubione ubranie. Bluzę i dresy. Przechodząc koło lutra w stronę drzwi łazienkowych zorientowałem się , że wciąż mam na sobie bluzę Louisa. Uśmiechnąłem się pod nosem po czym wszedłem do łazienki wcześniej uprzedzając Louisa o mojej obecności tam.
-Przyniosłem Ci ubranie.-powiedziałem kładąc je na komodzie.
-Zostań jeśli chcesz, ja zaraz wychodzę.- zawołał próbując przekrzyczeć strumień wody. Usiadłem więc na pufie czekając na bruneta. Chwilę później prysznic ucichł a ja ujrzałem Louisa odzianego jedynie w czarny ręcznik zawieszony na jego biodrach.
Taki idealny.
Lou włożył na siebie bluzę oraz dresy, które mu przyniosłem a po uczesaniu sobie włosów i umyciu zębów przenieśliśmy się do mojego pokoju.
-Gdzie się podziewałeś?-spytałem bojąc się odpowiedzi. Nie wiem czy miałem ochotę wysłuchiwać tego, że spał na takim mrozie w jakiś starych melinach.
-To tu to tam.-powiedział a widząc moją minę dodał.- Harry poradziłem sobie, jak zwykle.
Przysunąłem go bliżej siebie wtulając się w jego tors. Było mi tak okropnie przykro.
-Louis, proszę powiedz mi, że poszedłeś do Nicka podpisać tę umowę.-zagadnąłem w nadziei, że nie był taki bezmyślny. To była jego wielka szansa, której moim zdaniem nie powinno się marnować.
-Tak byłem.-odpowiedział a mi spadł kamień z serca.- Jesteśmy umówieni na następny tydzień, bo mam pokazać mu moje teksty, które napisałem.- dodał uśmiechając się do mnie. Zobaczyłem, że jest kompletnie wykończony więc zaproponowałem aby się położył. Louis nie sprzeciwiał się długo ku mojemu zdziwieniu i już kilka minut potem spał w moim łóżku przykryty ciepłą kołdrą. Słysząc podjeżdżający na podjazd samochód zszedłem na dół. Sprawdziłem kilka razy czy aby na pewno zamknąłem za sobą drzwi do sypialni, ponieważ nie miałem ochoty stanąć w sytuacji, gdy mój ojciec napotyka w moim łóżku obcego faceta.
-Dobrze, że jesteś. Chciałem z Tobą pomówić.- odparł mój ojciec siadając na sofie. Usiadłem naprzeciwko niego lustrując go wzrokiem. Od kilku dni jest dla mnie nad wyraz miły. Nie obrażał mnie, nie docinał.
-Słuchaj, kim był ten mężczyzna z Tobą w szpitalu? -spytał a ja momentalnie spiąłem się cały. Nie byłem pewien co mam odpowiedzieć, ponieważ czy uwierzyłby mi w to, że Louis to mój kolega ze szkoły?
-Kolega.-wypaliłem patrząc mu prosto w oczy. Tata zlustrował mnie i uśmiechnął się pod nosem.
-Jasne.- prychnął na moje słowa kręcąc głową.- Harry widać, że facet jest od Ciebie starszy. Wyglądał mi na przynajmniej 20 lat.-dodał ostrzej.
-Tato..-szepnąłem nie widząc co mu powiedzieć. Nie jest głupi. On już wie.
-Jesteś gejem?- spytał a ja tylko miałem spuszczoną głowę i wzrok wbity w jego czarne, polakierowane buty.
-Jeżeli tak, to przemyśl to czy aby na pewno chcesz nim być.- powiedział chwytając mnie za szczękę tak bym na niego spojrzał. W jego oczach dostrzegłem niedowierzanie, ale i obrzydzenie do mojej osoby.- Bo ja tego nie toleruję.
Pp tych słowach wyszedł z salonu zostawiając mnie zupełnie samego. Pokierowałem się do pokoju, w którym spokojnie spał Louis. Jego klatka piersiowa powoli podnosiła się oraz opadała. Był spokojny a rysy jego twarzy łagodne. Zamknąłem za sobą drzwi na klucz i podszedłem do łóżka opadając na nie. Przekręciłem się tak by mieć dobry widok na piękną twarz Louisa. Przejechałem opuszkami po linii jego szczęki. Zatrzymałem się przy miękkich, różowych ustach.
-Dopóki jestem z Tobą, wszystko jest dobrze.- szepnąłem uśmiechając się przez napływające mi łzy do oczu.
Jestem taki słaby bez niego.

Hej kochani, jak wam się podoba rozdział?
Po ostatnim rozdziale usłyszałam kilka niemiłych uwag na temat tego, że rozdział był niezrozumiały i chaotyczny. Pomijając, że zachowanie matki było przesadzone. Myślę, że w tym rozdziale zostało wyjaśnione dlaczego matka zachowała się tak a nie inaczej :) Po za tym jestem otwarta na krytykę i rozumiem, nie każdemu musi się wszystko podobać, ja chcę aby podobało wam się i to dobrze, że wyrażacie własne zdanie. :)
Mam nadzieje, ze wiecie- dłuższa kursywa oznacza wspomnienie ( tak jak powyżej) :)
Komentujcie jak również piszcie na tt ;)

snapchat: kroliania69

twitter: mylovelylarreh

Homeless Angel/ l.s.Where stories live. Discover now