Ratunku

169 7 0
                                    

Stojc w progu zobaczyłam Josha leżacego przy Mayi.Dziewczyna była przytomna a jej ubranie było zakrwawione Josh Widząc mnie zawołał:
-Topanga!?-Nie wiedziałam co odpowiedzieć.Podbiegłam do Mayi i zaczęłam oglłdać ranę na jej głowie.Biedne słoneczko rama krwawi. Pwenie strasznue ją to boli.Widząc, że Maya Jest przytomna prubowałam nawiązać z nią kontakt.

    Josh

Wybiegłem z pokoju wziołem mój górski plecak , noż, nożyczki,ciepłe ubrania,apteczkł, wodę, szalik i ostatni chleb którego nie zjadłem a zbietałem dla Mayi.Wziąwszy teżeczy pobiegłem na dół ubrałem się najcieplej jak umiałem.Rozciołem swój lacak tak by utworzyć prymitywne nosz.Dowićzałem do nich parę patyków jako płozy i tezy szliki jako sznórek.Następnie pobiegłem po Mayę.Ja nie umiem jej pomódz musze znaleźć jakiś szpital. U podgórza góry jest podobno jakiś sklep z tamtąd zadzwonię po karetkę. Wbiegłen do pokoju Mojej ukochanej, zauważyłem jak Topangą kończy robić jej opatrunek.Ruszyłem do szafy wyjąłem z niej ciepłe ubrania dla Mayi i spakowałem część nich do plecaka a część położyłem na łużku.Poczekałem, až Topanga wyjdzie,nie vhciałem jej mówić co zamierzam zrobić.Pewnie by mi zabroniła.Mówiła, że to nie bezpieczne. Wyszła.Ruszyłem w stronę Mayi, zacząłem ją ubierać.Ocknćła się.

Maya

Otworzyłam oczy, zobaczyłam jak Josh mnie ubiera. nie wiedziałam o co chodzi wieć zapytałam:
-Josh?
-Tak kochanie? Jestem tu, nie martw sił zabiorę cię w bezpieczne miejsce

Uęmiechnełam się lekko po czym poczułam straszny ból w głowie...

Josh

Chyba znów zemdlała:
-Maya?Maya?-zapytałem nie pewnie
Nie odpowiedziała.Mineło parę minut i skończył przygotowania . Zaniosłem Mayę na dół ułożyłem na prymitywnych,,sankach,,przywiązałem jł by nie spadła obłożyłem ją kocami i ruszyłem w drogę.Przystanąłem po chwili słisząc czyjś głos.To była Topanga krzyczała bym wracał bo to nie nie bezpieczne....
Nie słuchałrm jej bo wiedziałem, że jak tego nie zrobię to stracżę moją Mayą.Mój cały świat.

Dwie godziny później w domku. Od wyjźcia Josha trwa paniką.Rally boji siś i obwinia o wszystko.Lucas ją pociesza.Farkle mówi jakię maję szanse na przeżycue, Topanga obwina się, a Corry ją pociesz.:
-Dosyć.?!!!!!Przestańcie!!!!! Josh jest dorosły poradzi sobie!!!!Sam się martwię o mojego brata ale dzieciaki nie mogą się doqiedzieć jakie jest zagrożenie na polu bo inaczej nie wyruszymy z tąd nigdy.Chciałem wyruszył dziś lub jutro temperatura zpada więc musimy to odłożyć na za dwa dni-sciszył głos-bądźmy dobrej myśli Josh był harceżem poradzi sobie,my mósimy zebrać WSZYSTKIE zapasy. Napewno dzieciaci poukrywały jakieś jedzenie po pokojach.Zbierzcie jedzenie i rozdzielcie je na dwa dni potę przydzielcie każdemu według potrzeb. Raz raz raz!i ano słowa o Mayi i Joshu!!-Corry rozgonił toważystwo.

Tym czasem Josh już wykończony
Docierał do sklepu.

Josh

Matko padam .
Robisz to dla Mayi.Dla Myi.Wszystko dla niej. dasz rade Josh..... Dasz radę-powtarzałem sobie pod nosem by dodać sobie otuchy.Wykończony usiadłem przy jednym z drzew i napiłem się wody.Ziemia była pokryta śniegiem, a drzewo szronęm. Postanowiłem, że rozpale ognisko i trochż się rozgrzeje, Spojtzałem na zegarek.Jest godzina 14:26 mam jeszcze trochę czasu do zmroku.Nazbierałem drewna,niestety mokrego i rozpaliłem ledwo co małe ognisko. Ogrzałem się przez około pół godziny i z nadal nie przytomną Myą na,, sankach,, ruszyłem w stronę sklepu.

Półtorej godziny puźniej

Nareszcie. Widzę sklep.Nareszcie. Myęlałem, że padnę po drodze. jestem zmęczony, głodny i przeziłbiony ale warto to dla nie -spojrzałem na Mayę-
-To fla ciebie kochanie-pochyliłem się  i ucałowałem Mayę w policzek.Uśmiechnęła się mimo, że nadal była nie przytomna. Przyspieszyłoem,dobiegłem do sklepu wnosłem Mayę i krzyknąłęm :
-Przepraszam!Jaest tu kto?!
-Tak jestem! Jezus Maria co jej się stało?!-kobieta wybiegła z zaplecza-czekaj tu dzwonię po pogotowe!!! -Czekałem aż kovbieta wróci.Gdy wróciła opowiedziałem jej o wydażeniach na szczycie -Ale z ciebie bochater , zaraz wracam muszę zadzwonić po GOPR -kobieta znów wyszła na zapleczę.W miendzy czasie przyjechała karetka.

Krótka rozmowa z ratownikiem,pochwała za odwagę,mała paniką i już jestem w karetce z Mayą jedziemy do szpitala. Ratowbicy,,biegają" w okół Mayi a jeden z nich wypytóje mnie o wszystko. Podłłczył mi kroplówke dał swojł kanapkę do zjedzenia i okrył mnie kocem termicznym.Całą drogę patrzyłem z  na moją. dojechaliśmy do szpitala.Trzech ratowników zabrało maję na noszach do szpitala a mnie jeden ratownik (niepotrzebnie)ale nalegał wsadził na wuzek inwalidzki.Niewiem co się dzieje z Mayą, strasznie się martwię.Zawieźli mnie di jakiejś sali,pieregniarka pomogła mi się przebrać w szpitalne ubrania położyłem się na łużku i okryłem się kołdrą.Nareszcie ciepło.Po chwili pielęgniarka podeszła do mnie, zbadała mnie, dała mi lek przeciw goraczkowy i jeszcze parę tabletek, podłonczyła mi nową kroplówkę i powiedział:
-Zaraz ci przyniosę obiad. Masz jakieś uczulenia?
-Nie
-Sprawdzę w karcie i zaraz wrócę
Minęło około pięć minut kobieta wróciła z tacą na której leżały dwa tależe z jedzeniem,sztyćce,i szklanka z gorącą herbatą.Podała mi tacę podziękowałem i zaczałem jeść.Byłem strasznie głodny,szybko połykałem duże kensy.Pielęgniaeka to zauważyła bo powiedziała:
-Jedz wolniej bo będziesz miał bule brzycha-nic nie odpowiedziałem ale zwolniłem jedzenie-właczyć ci telewizor?
-Tak poroszę-wymamrotałem

Kocham CięWhere stories live. Discover now