†ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY DRUGI "No to w drogę!"†

282 28 5
                                    

   -Jak było?- Zapytał Aish kiedy tylko przekroczyłam próg. Niepewnie wzruszyłam ramionami nie będąc pewna co powinnam odpowiedzieć. -Płakałaś.- Zauważył demon i zbliżył się do mnie o kilka kroków. -Bo... ja...- Próbowałam sklecić jakieś zdanie, ale słowa, które wpadały mi do głowy i w pierwszej chwili zdawały się sensowne, po paru minutach namysłu okazywały ani trochę się ze sobą nie kleić. -Boisz się, że nie spotkasz już Rayana, prawda?- Kiwnęłam lekko głową. Aish westchnął ze zrozumieniem.

    -Posłuchaj, kochana...- Zaczął ujmując moją zapłakaną i czerwoną niczym najdorodniejszy burak buzię w swoje szczupłe, kojąco chłodne dłonie. -Jeżeli nie chcesz, to ja nie zmuszę Cię do tego, żebyś poszła ze mną do zaświatów. Może kazałem Ci za szybko podejmować decyzje? Może powinienem... podejść do tego inaczej...? Lilith, zależy mi na Tobie najbardziej na świecie, kocham Cię całym moim sercem, którego twardą, pozornie niezniszczalną skorupę skruszyłaś, nie chcę na Ciebie naciskać, nie chcę nic wymuszać. Zastanów się dobrze, czy na pewno chcesz. Czy na pewno chcesz pożegnać się z do tej pory znajomym Ci światem. Tylko pamiętaj, że nieważne, jaką decyzje podejmiesz, ja ją zaakceptuje, uszanuję i zrozumiem, dobrze?- Delikatnie kiwnęłam głową. -Dziękuję...- Szepnęłam i wtuliłam się w ukochanego, przysłuchując się jego spokojnie bijącemu sercu

     Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale wiem, że kiedy otworzyłam oczy, leżałam w moim łóżku. Opierając się na rękach, powoli usiadłam na materacu. Okno było odsłonięte, więc szybko zorientowałam się, że musi być bardzo wcześnie, bo słońce dopiero zaczynało swoją wędrówkę po niebie. Potarłam oczy i zdałam sobie sprawę z tego, że musiałam płakać przez sen. Przez kilka długich minut nieudolnie usiłowałam przypomnieć sobie mój sen, ale pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna, po prostu nie umiałam.

    Przerzuciłam nogi na drugą stronę łóżka i postawiłam swoje chude, blade, bose stopy na miękkim, puchatym dywanie. Powoli stanęłam na równe nogi i podeszłam do okna. Oparłam smukłe dłonie na białym parapecie i przyglądałam się postrzępionym, delikatnym różowym obłokom, powolnie płynącym po niebie. Westchnęłam cicho i na wpół świadomie, skierowałam swoje kroki ku szafie. 

    Wybrałam zwykłą, czarną bluzę z kapturem i zwykłe, czarne rurki, a swoje białe jak świeży śnieg włosy związałam w niedbały kok.

   Wciąż powolnym, lekkim krokiem wyszłam ze swojego pokoju. W domu panowała cisza zmącona jedynie cichymi szeptami dochodzącymi z pokoju Kory. Podświadomie zaczęłam przysłuchiwać się toczonej w nim rozmowie. -Ty naprawdę ją kochasz...- Szybko poznałam głos mojej opiekunki. -Oczywiście, że tak. Rozpaliła moje serce, rozbudziła je z trwającego wieki lat snu.- Odpowiedział Aish. -Nigdy bym jej nie skrzywdził, nie chciałbym... nie umiałbym.- Dodał po chwili. -Zobaczę ją jeszcze kiedyś?- Zapytała Kora. -Niewykluczone, że nie będziesz musiała się z nią rozstawać. Nie chcę zmuszać jej do podejmowania decyzji tak nagle. Jeżeli zdecyduje, że chce zostać, zostanie, ale...- Urwał i wcale nie musiał kończyć. Przyszywana matka dopowiedziała ostatnie słowa. -Ale Ty nie zostaniesz...

    Po tych słowach nastała długa chwila ciszy. -Nie mógłbym...- Którą w końcu przerwał demon. -Łowcy prędzej czy później mnie znajdą, może nawet już wiedzą gdzie jestem z nią czy bez, będę musiał uciekać. Oczywiście... to nie łatwe, ale nie wiem co innego mogę zrobić...- Wyznał. -Owszem, mógłbym ich wszystkich zabić, ale zwróciłbym na siebie uwagę, ujawnił demoniczny świat. Ludzie nie są na to gotowi. Jeszcze nie.- Dodał. -Rozumiem.- Odpowiedziała Kora. -Jeżeli Lilith uda się ze mną w zaświaty, materialnie zapewne już się nie zobaczycie, ale ona będzie. Ona na zawsze będzie w pewnej części powiązana z tym światem. Będzie obecna w podmuchu wiatru, w kroplach chłodnego deszczu kryć będą się jej smutki, a w promieniach przyjemnie grzejącego słońca, uchowane będzie jej szczęście. Będzie mogła patrzeć, oglądać co dzieje się na Ziemi. Może nie cały czas, ale kiedy będzie jej to potrzebne.- Powiedział demon.

    Powoli podeszłam do drzwi i zawahałam się, kładąc dłoń na zimnej klamce. Tkwiłam pod drzwiami kilka minut wsłuchując się w przytłumione szepty, aby koniec końców, zdradzić swoją obecność i wejść do pomieszczenia.

    Wzrok dwóch, ukochanych osób od razu spoczął na mnie, ich rozmowa ucichła jakby czekali na moje słowo, a ja już wiedziałam, co im powiem. -Chcę.- Jedno, proste słowo wystarczyło, aby w oczach Aishenephist'a zaskrzyła się iskierka szczęścia. -Tyle czasu wystarczyło mi na podjęcie decyzji.- Kontynuowałam. -Chcę udać się z Tobą do Gehenny.- Spojrzałam na demona. -Kocham Cię.- Odpowiedział wstając i zamykając moje drobne ciało, w silnym uścisku chłodnych rąk.

    Nie chciałam przerywać tej chwili, ale musiałam zadać kilka bardzo ważnych pytać, więc w końcu odsunęłam się i zaczęłam. -Mam pakować coś na podróż?- Zapytałam. Aish przecząco pokręcił głową. -W zaświaty i tak nie wniesiesz nic przyziemnego. Powiedziałbym, żebyś wzięła to, co przyda Ci się w podróży, ale prawda jest taka, że wszystko to, potrafię przywołać.- Odpowiedział. -Jeżeli masz coś jeszcze do załatwienia w tym świecie, zrób to teraz.- Dodał. Zastanowiłam się chwilę i wpadałam na pewien pomysł. Biegiem wróciłam do swojego pokoju, wyciągnęłam papier, długopis i zaczęłam zapisywać. Pisałam listy, listy, które miały dopowiedzieć ostatnie pożegnania, może być pamiątką po mnie, ostatnią kropką, na końcu ostatniego zdania w moim życiu. Listy były trzy, każdy z nich złożyłam na pół i zaadresowałam układając na widoku, na biurku. Chciałam, żeby Kora je znalazła i mogła dostarczyć za mnie. Teraz, już nic mnie tu nie trzymało.

     Zeszłam na dół, Aish już czekał. Kora stała obok niego i na mój widok szeroko otworzyła ramiona, a ja wtuliłam się w nią. -Dziękuję, byłaś dla mnie jak matka przez te wszystkie lata. -Powiedziałam łamiącym się głosem. -Kochana, nie płacz, przecież będziesz szczęśliwa.- Przypomniała, a ja uśmiechnęłam się lekko. Uśmiechnęłam się, bo miała rację. Czeka mnie wieczność u boku Aish'a, a czy może być coś piękniejszego? Coś co bardziej spełnia moje marzenia? Najpewniej nie. -Kocham Cię.- Dodałam jeszcze i podeszłam do ukochanego. -Idziemy?- Zapytał uśmiechając się do mnie, a ja kiwnęłam głową przecierając wilgotne oczy.

   Zatrzymałam się jeszcze w drzwiach i odwracając za siebie powiedziałam. -To... żegnaj... mamo.- Kora odpowiedziała mi najmilszym uśmiechem, na jaki było ją stać, a potem... potem wyszliśmy. Wyszłam z mojego domu po raz ostatni w życiu, aby wyruszyć w zaświaty.

     Aish twierdzi, że wie, gdzie musimy iść, a ponieważ ja nie mam zielonego pojęcia, postanowiłam mu zaufać i podążyć jego śladem. Szliśmy żwawym krokiem wzdłuż drogi wyjazdowej z RoseValley, po obu stronach trasy rosły zadbane rzędy drzew, a samą jezdnią rzadko kiedy coś przejeżdżało. Zatrzymałam się, kiedy moim oczom ukazała się blaszana tablica z przekreśloną nazwą miasteczka. Uśmiechnęłam się delikatnie na jej widok i dotknęłam dłonią. -Pa pa domku...- Szepnęłam przechodząc obok tablicy.

    Kilka metrów za wyjazdem z Rosse Valey drzewa przestały rosnąć regularnie, a z każdym krokiem było ich coraz mniej. Słońce zaczęło przygrzewać, a ja wkurzyłam się na siebie, że rano ubrałam bluzę, bo zaczynało mi być gorąco. Spojrzałam na Aish'a nie wydawał się zgrzany... wyglądał, jakby ta temperatura, była dla niego idealna, ale co się dziwić? Nie mam pewności, czy on w ogóle czuje ten ukrop, czy jego demoniczna skóra nie odbija w jakiś sposób słońca i nie chroni go przed przyziemnym poceniem się.

    -Gorąco Ci?- Zapytał demon odwracając do mnie swój wzrok. Twierdząco pokiwałam głową i ciężko westchnęłam. -Mów mi, jeżeli coś jest nie tak, no misiu.- Aishenephist mówiąc to, pstryknął palcami, a moja, czarna, gruba bluza, w mgnieniu oka zamieniła się w cienką, luźną, białą bokserkę. Posłałam mu dziękujące spojrzenie, bo gorąc panujący przy szosie był nieznośny.

    Droga mijała spokojnie, ale ja, w przeciwieństwie do demona, odczuwałam okropne zmęczenie. Nie chciałam marudzić i opóźniać wędrówki, ale kilka razy musieliśmy urządzać postój. A to byłam głodna, a to nogi mi odpadały, a to chciało mi się siku. Dlatego kiedy Aish zarządził, że noc spędzimy rozbijając obóz w lesie, nie myślałam protestować!

+++

Wybaczcie mi błagam moją przerwę, ale jest koniec roku szkolnego i muszę parę spraw zamykać

~Inoopóźniona

†I and Ghost† {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz