†ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY "Zaufanie i oko"†

353 28 3
                                    

     Kiedy wrzask ucichł, a mój organizm wrócił do normy, otworzyłam oczy. Przed sobą zobaczyłam twarz Alex'a...

     -Słyszałaś to?- Zmarszczył brwi. -Ten krzyk? A to dziwne? To... to brzmiało jakby ktoś umierał w straszliwych męczarniach... to... ta... Ty... zabiłeś tego ducha?- Spojrzałam na chłopaka ze strachem. -Tak... ale... nie do końca... wiesz w ogóle co oznacza śmierć?- Pokręciłam przecząco głową. -To... trochę jakbyś zasnęła... tylko że nigdy się nie budzisz... szczerze mówiąc śmierć nie jest taka zła jak mogłoby się wydawać... ale... niektórzy ludzie nie mogą się z nią pogodzić, albo umierają tak nagle że nawet tego nie zauważają... no i... wtedy tworzą się pół-duchy.- Streścił. -Ale... skąd wiesz co jest po śmierci?- Zapytałam. -Znam pewną osobę, która miała kilka razy umrzeć, ale za każdym razem wracała do świata żywych. Więcej nie mogę Ci powiedzieć.- W tym momencie usłyszałam szybkie kroki na zamkowym korytarzu, a chwilę potem w drzwiach pojawił się właściciel włości... no to mamy przesrane...

     -C... co wy tu...? Jak wy...? P... przecież d... drz... drzwi były... jakim cudem wy? A k... księżniczka...? J... jak?- Wyjąkał mierząc wzrokiem całe pomieszczenie i zatrzymując go na mnie i Alexy'm. Był wyraźnie przerażony. Alex wstał, otrzepał się z kurzu i podszedł do starca. -Ducha już tu nie ma.- Mruknął. Oczy dziadka przybrały kształt wyjątkowo dużych pięciozłotówek. -Nie ma?- Powtórzył z niedowierzaniem. Alexy kiwnął głową. -Jestem egzorcystą. Aha! I proszę mi na słowo wierzyć że nikt poza mną panem i... -Spojrzał na mnie. -Tamtą dziewczyną, nie słyszał tego krzyku.- Zapewnił. -J...jak mam panu dziękować?- Dziękować? Niby za co!? Z to że ten ćwok zniknął duszę! Muszę popracować nad składnią zdań...

    Wstałam i otrzepałam się. Dopiero teraz zaczęło docierać do mnie co się stało... mała księżniczka chciała tylko spotkać rodziców... obiecałam że jej pomogę, ale... Alexy sprawił że ta zniknęła... już na zawsze... on... on jest potworem! To było dziecko! Przecież ona nikogo nie krzywdziła! Nie umiałaby... a do tego... jemu tak łatwo pogodzić się z tym że właśnie pozbawił kogoś ostatniej szansy?

     -Chodźmy, Lilith. Rayan pewne się martwi...- Alexy położył dłoń na moim ramieniu. -Nie dotykaj mnie!- Krzyknęłam i pobiegłam w stronę dziedzińca zamkowego.

     Do oczu napłynęły mi łzy. Nie zwalniałam. Wręcz, przeciwnie - przyśpieszyłam. Zatrzymałam się dopiero kiedy wpadłam w czyjeś ramiona. Podniosłam głowę, aby sprawdzić kto mnie złapał -R...Ray...-Wyjąkałam, a potem wtuliłam twarz w tors chłopaka, wypłakując się w jego koszulkę.

-C... co się stało?- Zapytał trochę zbity z tropu. Podniosłam głowę, aby spojrzeć w jego oczy. -M... mogę Ci zaufać?- Odbiłam. -No pewnie że możesz!- Zawołał pokrzepiająco. Muszę się komuś zwierzyć! Ja... wierze że Rayan... że on... zachowa się w początku i dotrzyma tajemnicy. Nie umiem tego w sobie kisić... ja... muszę komuś powiedzieć... -Ch... chodź ze mną...- Mruknęłam i pociągnęłam rudego do pierwszej lepszej toalety.

     -To... co chciałaś mi powiedzieć?- Zapytał siadając na parapecie. -Oh... to... to jest długa historia...-Westchnęłam. -Nie wiem od czego zacząć...- Wyrzuciłam dłonie w powietrze. -Cóż... może od tego że... eh... duchy i demony... istnieją naprawdę i... tak, księżniczka o, której czytałeś nam w autokarze... naprawdę tu... była...- Wyznałam. Chłopak patrzył na mnie przez chwilę jakby próbował doszukać się żartu w moich oczach, a potem sam spoważniał. -Nie kłamiesz...- Stwierdził. -No nie, nie kłamie... ale jeżeli jeszcze nie uznałeś mnie za wariatkę to... daj mi chwilę bo to jeszcze nie wszystko.- Przyznałam. -Więc co jeszcze?- Dopytywał rudy. Wzięłam wdech. -Jest jeszcze... Aish... on jest demonem, a raczej... arcydemonem, o czym dowiedziałam się niedawno... i znam go... od zawsze... bo... przez osiemnaście lat... Jaa... dzieliłam z nim ciało...- Podniosłam wzrok i spojrzałam na rudego.

     Wyglądał na zmieszanego. Jakby szukał w mojej twarzy słowa "Żartowałam". Potem przypatrywał mi się jak chorej psychicznie, a potem powiedział... -Wierzę Ci.- Poczułam ulgę. -Tylko... On tu teraz jest?- Zapytał. Pokręciłam  głową. -Nie. Nie ma go. On... jakby to powiedzieć? W chwili kiedy skończyłam osiemnaście lat Aishenephist opuścił moje ciało.- Streściłam. -Aha... a to w takim razie gdzie On jest?- Zapytał Ray. -Nie mam pojęcia...- Przyznałam. -Ale obiecał że już mnie nie opuści...- Dodałam. -Kiedy go nie ma to... czuję dziwnie nieprzyjemną ciszę w mojej głowie.- Wytłumaczyłam się szybko. -Rozumiem...- Mruknął chłopak. -Czyli ten cały... Aishenephist... słyszał nasze wszystkie rozmowy?- Zapytał. -No...no tak...- Kiwnęłam głową. -Dobra... rozumiem że nie mogłaś go wygonić, ani nic... ja... będę musiał to sobie ułożyć.- Pomyślał na głos. -To nie wszystko!- Zawołałam. Rudzielec znów wbił we mnie wzrok. -Alexy... wie o demonach on... jest... on na nie poluje... więc proszę nie mów mu że wiesz, ani co wiesz no i... nie mów nikomu... proszę...- Powiedziałam błagalnym tonem. -Dobra, możesz mi ufać.- Uśmiechnął się wychodząc. Koślawo odbiłam uśmiech do chłopaka.

     Zastanawiałam się czy na pewno dobrze zrobiłam... no, ale z drugiej strony potrzebuję mieć przy sobie jakiegoś zaufanego człowieka...

     Usłyszałam gwizdek nauczycielki. Oznaczało to że jest zbiórka i mamy już iść na dziedziniec. Kiedy wszyscy znaleźli się na miejscu, trener zaczął swoim, donośnym głosem. -Dobra dzieciaki! Teraz pójdziemy do sklepu z pamiątkami, a potem wrócimy do ośrodka na obiad! Następnie chętnych zabiorę na grę w dwie flagi! Potem będzie kolacja i na wieczór mamy dla was niespodziankę!- Wszyscy wydali z siebie okrzyk szczęścia, a potem zaczęli grzebać w plecakach w poszukiwaniu portfeli. Ja pieniądze ukryte miałam w etui na telefon, ale pewnie nic nie kupię. Nie lubię tego plastikowego szajsu jaki sprzedają w takich sklepach.

     Kiedy znaleźliśmy się pod sklepem uczniowie rzucili się na stoisko, niczym głodne wilki poszczute świeżym mięsem. Poczułam jak znak na moim ramieniu pulsuje i lekko piecze... choć było to wyjątkowo... przyjemne? W każdym razie zaczęłam szukać źródła energii. Musiałam przepchać się przez tłum uczniów. Ku mojemu zaskoczeniu pulsowanie nasiliło się przy stoisku z pamiątkami, a jeszcze bardziej dało się we znaki kiedy dotknęłam przywieszki z błękitnym okiem. Poczułam wtedy jak przez moje ciało przechodzi fala starożytnej magii.

     -Skąd pani ma ten wisiorek?- Zapytałam staruszki stojącej za stolikiem. -Lata temu wygrałam je w karty. Kupujesz czy nie?- Odparowała drżącym głosem. Spojrzałam jeszcze raz na wisiorek. -Po ile jest?- Zadałam kolejne pytanie. -Jeżeli je chcesz to po prostu sobie weź!- Krzyknęła. Zdziwiło mnie to trochę. Wyglądało na to że starsza kobieta chce pozbyć się tego wisiorka. Nie wiem czy dobrze robię, ale wzięłam ozdobę i schowałam ją do kieszeni. Muszę zapytać Aish'a czy ten wisiorek robi coś... niecodziennego.

     Chwilę potem wszyscy siedzieli już w autokarze. Zaczęłam zastanawiać się nad dzisiejszym dniem... Alexy sprawił że duch zniknął... byłam zła na chłopaka... to była mała dziewczynka... poza tym powiedziałam o wszystkim Rayan'owi... no o prawie wszystkim... w każdym razie mu powiedziałam. Nie jestem pewna czy był to dobry wybór... ale... eh... mam taką nadzieję... no i... dostałam dziwaczny wisiorek, który teraz spoczywa w mojej kieszeni i sprawia że... no właściwie nie wiem co on robi, ale to całkiem przyjemne... tak... chyba mnie uspokaja... och... chwila... to co ja w końcu dzisiaj robiłam? Eh... nie ważne...

     Ziewnęłam. A może powinnam się chwilę zdrzemnąć? Oparłam głowę o szybę. -Obudź mnie jak dojedziemy do ośrodka...- Mruknęłam do siedzącego obok mnie rudzielca, a dosłownie chwilę potem ogarnął mnie sen...

***

Wybaczcie opóźnienie! Byłam na zielonej szkole więc mamy obsuwę o jeden dzień... a pro po! Od tej chwili rozdziały prawdopodobnie przestaną pojawiać się regularnie... no to do następnego!

~Taka będę zła i się dzisiaj nie podpiszę!

†I and Ghost† {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz