†ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY "Wyjazd"†

501 31 1
                                    

     Kiedy się już trochę uspokoiłam postanowiłam iść spać...stwierdziłam że będzie to najlepszym wyjściem...no...przynajmniej na ten moment...jednak zanim się położę wypadałoby wziąć prysznic. Podeszłam więc do mojej szafy na ubrania i "skomponowałam" piżamę, składającą się z, najprostszej, czarnej koszulki i zwyczajnych, szarych bokserek. Z tymi ubraniami skierowałam się do toalety. Zamknęłam za sobą drzwi i zrzuciłam urania.Przejechałam palcem po znamieniu na ramieniu. Znak zrobił się trochę szorstki i lekko wypukły, ale za to był tylko trochę ciemniejszy niż moja skóra...westchnęłam cicho po czym wskoczyłam pod prysznic i umyłam się dokładnie. Kiedy byłam już czysta, wytarłam się do słucha i cóż mogłam więcej zrobić, jeżeli nie ubrać "piżamę"?

     Równo z momentem w, którym opuściłam toaletę, usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam więc i otworzyłam je. W progu stała Kora.-Nie chcę Ci przeszkadzać, rozumiem że możesz być zmęczona i masz ochotę Się położyć, ale mimo wszystko przyniosłam Ci kolację.-Powiedziała, a ja dopiero teraz spostrzegłam talerz w jej dłoniach. Leżały na nim dwie kanapki twarożkiem...miło...-Dzięki...-Rzuciłam cicho, przejmując jedzenie. Kobieta miała już wychodzić, ale wtedy ją zatrzymałam.-Zaczekaj!-Zawołałam. Kora odwróciła się na pięcie i spojrzała na mnie.-Znasz się...choć trochę...na demonach?-Zapytałam. Brunetka skinęła głową na "tak". Zastanowiłam się jeszcze raz czy to co robię ma sens...wątpię, aby Kora znała odpowiedź na moje pytanie, ale...kto nie próbuje. ten nic nie zyskuje...odsłoniłam znamię na ramieniu-Pojawiło się kiedy Aish...zniknął...-Powiedziałam. Kobieta podeszła i przyjrzała się znamieniu...-Cóż...wygląda na to że Cię oznaczył...-Stwierdziła.-Oznaczył?-Zmarszczyłam brwi.-W jakim sensie?-Niczego nie rozumiem...-Jeżeli jest tak jak myślę...to sam Ci o tym powie.-Kobieta uśmiechnęła się blado.-Czyli że jeszcze go spotkam?-Mój głos niespodziewanie wypełniła nadzieja.-Nie wiem, ale wydaje mi się że tak...-Powiedziała-A teraz...dobranoc.-Kobieta uśmiechnęła się, a potem opuściła mój pokój.

     Znów zostałam sama, ale tym razem...zyskałam nową nadzieję...mój humor trochę się poprawił.

     Usiadłam na łóżku, a talerz z kolacją postawiłam na swoich kolanach. Wzięłam kilka gryzów jednej z kanapek, ale kłębiące się we mnie uczucia i emocje odebrały mi apetyt. Odstawiłam talerz na etażerkę i przykryłam się kołdrą. Cóż...powiem tak...w ogóle nie uczę się na błędach. Zapaliłam lampkę nocną i wstałam z łóżka z zamiarem zgaszenia górnego światła. Kiedy już wróciłam pod pierzynę, zgasiłam i moją, małą lampkę stolikową. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

     Obudził mnie odgłos zapinanego, albo rozpinanego ekspresu. Otworzyłam oczy i spojrzałam na źródło dźwięku. Na środku mojego pokoju stała rozpięta walizka, a przy mojej szafie stała Kora.-Co się dzieje?-Zapytałam zdezorientowana.-Przecież w poniedziałek jedziesz na wycieczkę.-Przypomniała mi kobieta...faktycznie...w poniedziałek miałam jechać na zieloną szkołę, ale...-Myślałam że mnie nie puścisz...-Wyznałam.-Niby czemu? Przyda Ci się odpoczynek!-Powiedziała...cóż...ma rację...-A jeżeli Aish...no nie wiem...będzie chciał ze mną się skontaktować, a mnie nie będzie...co wtedy?-Zapytałam.-Aishenephist wie że wyjeżdżasz, prawda? No więc o to się nie martw.-I znów...ma rację...-Pakować Ci to?-Zapytała pokazując mi moją najcieplejszą bluzę.-Możesz...-Wzruszyłam ramionami.-Więc pakuję.-Kora uśmiechnęła się do mnie i złożyła ubranie pakując je do walizki.

    Trochę czasu zeszło nam na pakowaniu mnie na wyjazd, ale w końcu się udało! Jak zawsze najtrudniejsze było zapięcie tego wszystkiego...muszę załatwić sobie większą walizkę...albo taki duży plecak...nie wiem...w każdym razie potrzebuję czegoś większego. Nie miałam pojęcia czym się zająć, więc siedziałam znudzona na kanapie i przeglądałam internet w telefonie. Nagle ten zaczął dzwonić, a na ekranie wyświetlił się napis "Rayanchu" (czyt. Rajanczu)...tak właśnie zapisanego w kontaktach miałam Rayan'a...wzięło się to od naszej wielkiej miłości do pokemonów...w każdym razie, odebrałam-Halo?-Zaczęłam nieco zdziwiona telefonem od rudzielca.-Lilith! W końcu! Od kilku dni usiłowałem się z Tobą skontaktować, a Ty bez jakiegokolwiek odzewu! Normalnie opieprzył bym Cię za takie coś, ale z racji że zaczynałem się o Ciebie martwić to sobie odpuszczę, więc powiedz mi tylko czemu nie odbierałaś?-Chłopak zakończył pytaniem.-Ostatnie kilka dni było dla mnie...powiedzmy że ciężkie...ale to nie rozmowa na telefon...-Cóż...chyba udało mi się Go nie okłamać...-Nie na telefon? No dobra, ale rozumiem że na wycieczkę jedziesz?-Chyba zaczynam się domyślać do czego Rayan zmierza...-Tak, jadę i tak, wtedy opowiem Ci więcej.-Uprzedziłam jego następne pytanie.-Skąd wiedziałaś o co chcę zapytać? Czy jestem aż tak przewidywalny? Albo nie...nie było pytania...-Przewróciłam oczami i zmieniłam temat na typowe "A co u Ciebie?", więc...Alexy się rozgadał.

†I and Ghost† {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz