†ROZDZIAŁ PIĘTNASTY "Drucik i kołysanka"†

356 29 7
                                    

     -Witajcie!- Powitał nas starszy, nieco zgarbiony, mężczyzna ubrany w czarny frak. -Ten zamek należał kiedyś do moich przodków, a teraz został udostępniony publicznie w formie muzeum. Oprowadzę was po salonie, kuchni i sypialniach królewskich. Resztę zwiedzić będziecie mogli w trakcie wolnej godziny, którą uzgodniliśmy wcześniej z waszymi nauczycielkami. Chcę jeszcze wspomnieć że ze względu na... pewne komplikacje... wstęp do lochów oraz jednej z sypialni jest surowo wzbroniony i chciałbym, abyście się tam nie plątali. No dobrze... ruszajmy zatem... -Starzec sreścił szybko i już miał zamiar wchodzić po schodach, ale odwrócił się jeszcze i... -Moglibyście... ustawić się parami? Bardzo by nam to ułatwiło zwiedzanie... -Poprosił. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam rozglądać się za Sarah... tam jest! A nie... stoi z John'em... Anika jest z Niną... Shit! Nie chcę być z Alexy'im! -Razem?- Usłyszałam za plecami. Odwróciłam się szybko. -Rayan... - Odetchnęłam z ulgą. -Tak, pewnie.- Uśmiechnęłam się kiwając głową.

     ledwo ruszyliśmy, mój partner zaczął snuć teorie. -Zastanawia mnie czemu nie można wchodzić do lochów i sypialni...- Pomyślał na głos. -Może robią renowację?- Powiedziałam takim głosem, jakby była to najoczywistrza rzecz na świecie. -Nie... to nie to...- Stwierdził. Przewróciłam oczami. -Więc co?- Zapytałam. Rudy zastanowił się chwilę. -Może... może przetrzymują tam ciało tej zmarłej księżniczki?- Uderzyłam się w czoło z otwartej ręki. -A dlaczego i w lochach i w sypialni?- Drążyłam temat. -Dobra...tego nie przemyślałem... ale na pewno ma to głębszy sens.- Stwierdził. -Niech zgadnę, swój czas wolny spędzisz na próbie rozwiązania tej "zagadki"?- Wykonałam gest nawiasów w powietrzu. Rudzielec kiwnął głową. -A Ty mi w tym pomożesz.- Dodał. Zaśmiałam się. -Czyli co? Znowu bawimy się w Scooby Doo?- Zaśmiałam się. -Nie inaczej.- Takiej odpowiedzi mogłam się spodziewać.

     Podczas zwiedzania zamku zastanawiałam się dlaczego brałam słuchawki? Rayan gadał jak najęty snując teorie... oczywiście! Próbowałam po kryjomu włożyć słuchawki do uszu i... no nie słuchać jego trajkotania! Ale... kiedy tylko wkładałam słuchawkę, rudzielec szybkim ruchem wyrywał mi ją z ucha... fajnie...

     Po zwiedzeniu przez nas sypialnii królewskich, mieliśmy obiecany czas wolny.

     -Jest godzina 13:55... o godzinie 15:00 spotykamy się na zamkowym dziedzincu.- Powiedział głośno trener. -Z zegarkiem w ręku!- Krzyknął jeszcze za nami.

     -Dobra, Lilith... gdzie zaczynamy poszukiwania?- Zaczął Raynan. -Wątpię że coś znajdziemy, ale... właściwie to nie byliśmy na dziedzińcu i łazienkach...- Powiedziałam. -Wiesz, Liluś? Nie tego się po Tobie spodziewałem. Jesteś taka... drobna... i sprytna... i w ogóle najsuper...

     -Daruj sobie to słodzenie. Co mam zrobić?- Zapytałam przerywając rudzielcowi. -Wkradnij się do tej "zakazanej" sypialnii... ja stanę na czatach jakby co...- Powiedział prawie błaganym tonem. Przewróciłam oczami. -Robię to tylko po to, aby udowodnić Ci że nic nie nawiedza tego zamku.- Stwierdziłam... cóż... prawda była inna... otóż... to JA chciałam przekonać się czy coś... albo ktoś... faktycznie tu straszy... bo istnienie duchów i demonów mnie już nie zdziwi... wiem że są... w końcu sama się z jednym... przyjaźnię? Tak, przyjaźnię.

     Zakradliśmy się do drzwi bez większych problemów, ale wtedy... -Czego tu szukacie?- Dobiegł nas głos staruszka, który oprowadzał nas wcześniej. -My... my... szukamy toalety... muszę siku, a Rayan mi pomaga.- Wymyśliłam... dziadziuś to chyba łykną ponieważ na jego twarzy od razu widoczna była ulga. -W takim razie chodźcie za mną.- Powiedział ruszając korytarzem. Ray spojrzał na mnie dziękująco, a ja delikatnie machnęłam ręką na znak że nie ma sprawy... w końcu od jakiegoś czasu drobne kłamstwa i wymówki stały się moją specjalnością.

     Zatrzymaliśmy się pod drzwiami z wielkim napisem "TOALETA". -To tutaj.- Uśmiechnął się staruszek. -Dziękuję.- Odpowiedziałam tym samym. Mężczyzna skinął głową i oddalił się. Weszłam do łazienki czekając na znak od Rayana że mogę wyjść. -Dobra, chodźmy.- Powiedział w końcu.

     Wróciliśmy pod sypialnie. Tym razem nic nam nie przeszkadzało. Złapałam za klamkę, ale... -Zamknięte...- Powiedziałam. -Ohh... zajebiście! -Rzucił ironicznie rudzielec. -Nie umiesz tej sztuczki ze spinką?- Zapytał z nadzieją w głosie. -A widzisz żebym miała spinkę? -Odbiłam. -No nie wiem... jesteś dziewczyną...i w ogóle.- Powiedział. -No, no Rayan! Punkt za spostrzegawczość!.- Klasnęłam w dłonie. -Nie drzyj się tak... bo ktoś tu jeszcze przyjdzie i...- Przewróciłam oczami... po raz... któryś... tam...już... -I tak tam nie wejdziemy.- Powiedziałam. -Wejdziemy! Jak się uprę, to nie ma przebacz.- Stwierdził zawzięcie. -Ohh... no jak chcesz...- Westchnęłam. -Jak coś wymyślisz to... nie wiem gdzie będę... idę... no nie wiem... zwiedzać ogród...- Dodałam i już miałam zamiar się oddalić, ale... -Czekaj! Już wiem.- Uśmiechnął się. Odwróciłam się do chłopaka z powrotem i spojrzałam na niego wyczekująco. -Zagadasz tego dziadka, a ja zabiorę mu klucze.- Powiedział. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. -Ray, nie.- Powiedziałam stanowczo. -Zrobimy inaczej... daj mi swój plecak.- Powiedziałam. Rudzielec zmarszczył brwi. -Po co Ci mój...- Nie czekając dużej, po prostu wzięłam od niego upragnioną rzecz. Byłam... prawie pewna że Ray będzie miał klucze od domku... od... zawsze na każdej wycieczce był klucznikiem. Nie myliłam się. Wyciągnęłam z małej kieszeni klucz z doczepionym do niego numerkiem domku. -Mam.- Ucieszyłam się. -Zamierzasz otworzyć drzwi w zamku, kluczem od naszego domku?- Zapytał brązowooki z politowaniem. -Głupi jesteś...- Stwierdziłam odczepiając klucz i numerek od kółeczka na klucze i rozprostowując je nieco. -Zamierzam włożyć ten drut...- Wskazałam rozprostowane kółeczko. -W zamek i go rozwalić.- Wytłumaczyłam. Rayan pochwalił mój spryt, a ja przystąpiłam do akcji.

     Udało się! Zamek ustąpił i drzwi otworzyły się skrzypiąc przy tym lekko. -Jesteś boska.- Stwierdził Ray. -Wiem.- Powiedziałam nie skromnie. -Dobra, ja tam pogmeram, a Ty stój na czatach i ostrzeż mnie jakby ktoś się zbliżał.- Powiedziałam wchodząc do komnaty.

     Była ona ciemna, w powietrzu unosił się zapach stęchlizny, okno zabite było deskami, wszędzie leżał kurz, a na suficie można było naliczyć się mnóstwa pajęczyn. Nie wyglądało to za fajnie. Rozejrzałam się jeszcze raz. Pod zabitym oknem stało jednoosobowe łóżko, do ściany przysunięta była stara, zdobiona szafa, a po podłodze rozrzucone były stare, drewniane zabawki, między innymi konik na biegunach. W pokoju stała jeszcze pusta półka na książki i zjedzony przez mole fotel.

     Zasłoniłam usta i nos koszulką nie chcąc zemdleć  w tym smrodzie. Otworzyłam szafę. Wisiało w niej kilka podartych i podziurawionych sukienek w dziecięcym rozmiarze. Teraz byłam już stu procentowo pewna że ta sypialnia należała kiedyś do małej księżniczki. -Lilith! Ukryj się gdzieś! Nie zdążysz uciec!- Usłyszałam Rayan'a i bez namysłu wskoczyłam do szafy krztusząc się kurzem, który wzbił się w powietrze przy moim zamaszystym ruchu. Usłyszałam szybkie kroki, a chwilę potem moich uszu dobiegł głos starego właściciela włości.

     -Co tu robisz!?- Ryknął na Rayana. -Ja... ja... ee... j...- Zacinał się chłopak. Usłyszałam jak staruszek szarpie za klamkę usiłując otworzyć drzwi, ale... nie mógł... -Masz szczęście...- Burknął. -A teraz wracaj do reszty i żebym Cię tu już nie widział!- Krzyknął.

     Powoli wyszłam z szafy i podeszłam do drzwi. Przyłożyłam do nich ucho nasłuchując staruszek widocznie postanowił odprowadzić Ray'a do nauczycieli ponieważ nawet kiedy wyjrzałam przez dziurkę od kluczy nikogo nie widziałam. Złapałam klamkę, ale... chwila... zamknięte?

     Nagle usłyszałam dziecinny głosik. -Leli, leli maleńka- noc czarna spłynęła na ziemię wiatr szumiący, targa w górze gałęzie...-Po woli odwróciłam głowę czując jak ciarki przechodzą mi po plecach.

     Na fotelu siedziała mała, na pozór normalna dziewczynka i śpiewała bujając swoimi krótkimi nóżkami. Miała ona długie, brązowe włosy, a ubrana była w sukienkę w kwiatki i czarne lakierowane buciki. Poza tym była... upiornie blada... a... a na jej czole widniała... wielka rana z, której powoli sączyła się krew. -Hej.- Powiedziała odwracając głowę w moim kierunku i zeskakując z fotela

***

Przepraszam, bo to chyba najkrótszy jak dotąd rozdział, ale... z racji że zaczytałam się w książce... kompletnie zapomniałam go napisać... ale jest! I to się liczy... nie?

~Inovalda Von Terueniente

†I and Ghost† {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz