†ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI "Psik"†

320 31 6
                                    

     Szłam przez polanę zalewaną promieniami ciepłego, wiosennego słońca. Długie źdźbła trawy łaskotały moje nagie łydki. Wszystko wokół było takie piękne. Jestem prze szczęśliwa, ale... nie wiem dlaczego... wiem tylko, że nie chcę się nad tym zastanawiać. Ptaki na drzewach świergotały radośnie, a mały, rudy lis siedzący na skraju lasu przypatrywał mi się swoimi mądrymi oczami.

Jednak nagle słońce schowało się za chmurami, zerwał się wiatr i zrobiło się zimno. Trwa w mgnieniu oka wyschła, przez co stała się twarda i ostra kalecząc moje nogi. Wszystko wokół było takie straszne, a we mnie znikąd pojawił się niepokój. Ptaki na drzewach przycichł na chwilę, aby potem zacząć krakać złowrogo. Spojrzałam na lisa, ale zamiast niego stało tam teraz stado wielkich, czarnych wilków warczących na mnie groźnie. Zerwałam się do ucieczki, ale mimo tego szybko dopadły mnie zwierzęta.

Zaczęłam krzyczeć i usiłowałam wyrwać się spod łap wilka, ale nagle ten przemówił znajomym głosem. -Lilith. Hej! Lilith! Wszystko gra?- Otworzyłam oczy. Nadal leżałam na kolanach Aish'a, cała zlana byłam potem. -Co Ci się śniło?- Zapytał zmartwionym głosem. Zimna temperatura jego ciała sprawiła że ochłodziłam się i unormowałam oddech. -Że byłam na łące i nagle zaatakowały mnie wilki...- Streściłam. -Prosty, ludzki koszmar. To był tylko sen Lili.- Powiedział demon odgarniając włosy z mojego czoła. - Emocje nie dają Ci się wyspać, co? Masz życie pełne wrażeń. Przed tobą jeszcze całe trzy dni, licząc dzisiejszy w jednym obozie z łowcą. Nie wolałabyś wrócić do domu? Mielibyśmy więcej czasu na rozmowę. Lubię z Tobą rozmawiać.- Powiedział. -Ale jak mam wrócić. Nauczyciele nie pozwolą mi tak po prostu iść do domu.- Powiedziałam. -Nie, nie pozwolą, chyba że za symulujesz chorobę. Co Ty na to? Mógłbym Ci pomóc, sprawić że zaczniesz kichać, po modyfikować myśli nauczycieli tak, że stwierdzą że powinnaś wrócić, a na koniec przybrać wygląd Kory i teleportować się z Tobą do domu. -Wymyślił. -I umiałbyś to wszystko zrobić? -Zapytałam. -Oczywiście! Przecież jestem demonem! Moje moce już prawie w pełni się zregenerowały.- Uśmiechnął się dumnie. Zastanowiłam się chwilę. Wycieczka jest fajna ale... bycie w jednym miejscu z łowcą faktycznie nie należy do bezpiecznych rzeczy. Pokiwałam powoli głową.

-Może powinnam... może faktycznie, ale... jeżeli wrócę to co będziemy robić?- Zapytałam. -Pamiętasz ten lunapark w Rose Valley?- Odbił. -Ten opuszczony? Ten co grozi zawaleniem?- Był to jedyny lunapark, który znajdował się na moim rodzinnym zadupiu, był stary i opustoszał lata temu. Poza tym zarósł niemiłosiernie i wszystko pordzewiało. Teoretycznie to idealne miejsce dla wandali, ale z tego co wiem to nawet oni tam nie chodzą. Podobno to miejsce przyprawia o dreszcze. -Tak, dokładnie ten.- Demon pokiwał głową. -Jesteś nienormalny.- Stwierdziłam krótko. -Naprawdę chcesz tam iść?- Zapytałam. -Tak, to fajne miejsce.- Niebieskooki wzruszył ramionami. -Tak, świetne, zwłaszcza wtedy kiedy jakaś belka postanowi spaść Ci na głowę.- Powiedziałam z ironią. -Jestem demonem, belki na mnie nie spadają, po prostu wzbudzam ich szacunek.- Uśmiechnął się z dumą, a ja pokręciłam głową. -Jak tam sobie chcesz, ale jeżeli doznam wstrząsu mózgu to Twoja wina.- Zastrzegłam. -Okej, wezmę na siebie odpowiedzialność, a teraz leć do ośrodka symulować.- Mówiąc to demon pstryknął palcami, a ja dostałam niekontrolowanego napadu kataru. -Psik!- Kichnęłam, a Aish zaśmiał się -Jakież urocze kichnięcie! Dobra, zmykaj.- Pokiwałam głową i kichając co chwila wróciłam do domku.

Tam, szybko wskoczyłam w piżamę i pod kołdrę, teraz pozostaje mi tylko cze... -Psik!- ...kać aż ktoś raczy tu przyjść. Na moje szczęście nie musiałam czekać aż tak długo, bo już po kilku minutach weszły dziewczyny. -Psik! Psik! Psik!- Kichałam. -Heej... apsik!- Przywitałam się. -Lili, dobrze się czujesz? Nie no o co ja pytam? Chyba się przeziębiłaś... pójdę po jakąś nauczycielkę, dobra?.- Zaproponowała Sarah, pokiwałam głową kichając co chwilę. Brunetka wybiegła z domku zostawiając mnie na chwilę z Ainiką i Niną, ale dosłownie na chwilę bo po kilku minutach wróciła z naszą wychowawczynią. Kobieta była bardzo wystraszona. Jak znam Sarah to już stwierdziła że mój katar jest oznaką jakiejś śmiertelnej choroby. No nic! Czas wcielić w życie plan powrotu do domu!

-Jak się czujesz, Lilith?- Zapytała nauczycielka głosem wręcz pękającym od troski. -Nie najlepiej.- Mruknęłam. -Boli mnie gło...o...o... PSIK! Głowa, głowa mnie boli.- Wymyśliłam szybkie kłamstwo. -Hmm... zaraz wrócę, przyniosę Ci termometr...- I wyszła z domku. Termometr, co? Shit! To małe gówienko może zniszczyć cały plan! Chyba że Aish i na to coś zaradził...

Nie miałam za wiele czasu aby się zastanawiać, bo nim się obejrzałam termometr został mi wetknięty do ust. Spojrzałam na niego co musiało zabawnie wyglądać bo chyba zrobiłam zeza. W każdym razie... pozostało mi modlić się w duchu żeby urządzenie wskazało gorączkę. Hmm... chyba pierwszy raz w życiu tak bardzo zależy mi na przedwczesnym powrocie z wycieczki...

Termometr w końcu zapiszczał sygnalizując że już zmierzył moją temperaturę. Odruchowo zacisnęłam dłonie w pięści. Proszę, proszę chociaż jeden stopień za dużo! Proooszę! Błagałam w myślach. Nauczycielka wzięła do rąk urządzenie i natychmiastowo pobladła. -Dobry boże... Lilith, dziecko Ty masz koszmarną gorączkę! Wybacz, ale muszę zadzwonić do twojej mamy. Ona musi zabrać Cię do szpitala i to jak najszybciej!- Powoli pokiwałam głową dziękując Aish'owi w myślach. Nie czuję się tak źle więc ta gorączka to musi być jego zasługa. -Dobrze, rozumiem.- Mruknęłam w końcu powstrzymując szczęście jakie mnie wypełniało w tym momencie. Wrócę do domu i lepiej poznam tego demona, którego w teorii powinnam znać jak własną kieszeń, a o którym w praktyce nic nie wiem.

     Kiedy wychowawczyni wyszła dziewczyny niezwłocznie kazały mi się położyć i prawdopodobnie w obawie przed zarażeniem opuściły domek. Zostałam na chwilę sama więc na moją twarz w końcu mógł wpłynąć uśmiech, który tak długo powstrzymywałam.

     Usłyszałam szczęk naciskanej klamki i skrzypnięcie drzwi, odwróciłam głowę aby sprawdzić kto postanowił uczynić mi ten zaszczyt i mnie odwiedzić. -Alexy...?- Uniosłam brwi. -Tak... słuchaj słyszałem jak pani dzwoni do twojej mamy... znaczy... no wiesz, w każdym razie mówiła że masz straszną gorączkę.- Powiedział wchodząc i zamykając za sobą drzwi. -Bardzo źle się czujesz?- Zapytał kucając przy moim łóżku. Miałam ochotę przewrócić oczami i przywalić mu w twarz, ale musiałam się powstrzymać. No i... muszę jeszcze trochę pociągnąć to kłamstwo... oby ktoś postanowił mnie z tego wyciągnąć... i to jak najszybciej. -No... boli m...m...m PSIK! mnie głowa.- Skłamałam. Łowca pokiwał głową. -To normalne po opętaniu, samo przejdzie, ale to trochę potrwa... trzymaj.- Powiedział wyciągając z kieszeni małą buteleczkę z limonkową, gazowaną cieczą. -Co to?- Zapytałam. -Przyśpieszy odplugawienie, wspomoże Twój organizm.- Uśmiechnął się. -Dziękuję.- Odpowiedziałam mu tym samym, chociaż mój uśmiech był wymuszony, i to bardzo wymuszony... no w każdym razie wzięłam buteleczkę... potem ją gdzieś wywalę...

     Na chwilę zapadła cisza, którą przerwać postanowił brunet. -Uważaj na siebie jak wrócisz. Obawiam się że Rose Valley nadal mogą być demony...- Pokiwałam głową. -Dobrze.- Mruknęłam zmuszając się do lekko wystraszonego tonu. -Wiesz... jak tylko wrócę to do Ciebie przyjdę, dobra? Chcę Cię mieć na oku... martwię się.- Co!? Nie, nie, nie! Przecież on zniweluję moją możliwość rozmowy z Aish'em! -J..ja... nie musisz. Dam sobie radę. Naprawdę.- Zaczęłam szybko. Alexy już otwierał usta aby coś powiedzieć, ale w tym momencie do domku wróciła nauczycielka. -Twoja mama już jedzie... Alexy, wyjdź stąd chłopcze. Nie chcę abyś się zaraził. Pogadacie innym razem.- Odetchnęłam z ulgą kiedy Alex opuścił domek i nareszcie zostałam sama! Teraz pozostało mi tylko jedno - czekać, aż Aish zabierze mnie do domu.

+++

Wiem że krótkie...*czekam na tłum z pochodniami i widłami*, ale wiadomo, zakończenie roku, zmiana szkoły więc i bal, trzeba kupić sukienkę (na ostatnią chwilę, no bo kiedy?), pożegnać się z ludźmi więc i wprawić się w melancholijny nastrój i na koniec iść spać i tak przespać prawie cały dzień... no nic! A wam jak minęła końcówka? Jakieś plany na wakacje? Ja wyjeżdżam, najpierw z mamą (nie wiem gdzie), a potem na tematyczny obóz (nigdy z tego nie wyrosnę!). Do następnego! :*

~Inojestemspóźnialska

†I and Ghost† {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz