-Proszę! -zawołała niepewnym głosem, na co otworzyłem drzwi i wychyliłem głowę zza nich.

-Hej -powiedziałem cicho patrząc na zaskoczoną brunetkę.

-Jak ty tu...?!

-Włamałem się -wszedłem, zamykając za sobą drzwi

-Przecież tak nie można -syknęła zdenerwowana

-Miałem wejść oknem? Przecież nie jest nawet otwarte -odruchowo spojrzałem na domniemane okno, które było jednak uchylone. -Lynn do cholery jesteś chora! -warknąłem szybko je zamykając.

-Ale tu wali ropą!

-Ciekawe czemu? Jak wyzdrowiejesz to przewietrzysz, teraz musisz się wygrzać -prychnąłem odwracając się do niej.

Lynn

Ten człowiek mnie zaskakuje... coś naprawdę musi być na rzeczy, skoro robi mi burdy o takie pierdoły. On mnie zna... niecały tydzień, a tak przejmuje się moim zdrowiem. To brzmi tak, jakby był wynajęty przez moich rodziców do ochraniania mnie, to jest absurdalne, ale wytłumaczenie Echo jeszcze bardziej!

-Co? -parsknął śmiechem patrząc na moją zaskoczoną minę.

-Co jest z tobą nie tak?

-Miłość -wzruszył ramionami. -Przyszedłem bo Cezar poszedł już spać, a ja nie miałem nic za bardzo do roboty... przeszkadzam?

-Nie! Nie... -odparłam zgodnie z prawdą i zanim zdążyłam powiedzieć coś jeszcze kichnęłam. Echo z cichym westchnieniem podszedł do mnie i otulił mnie ciaśniej koudrą marudząc coś o tym jaka to jestem "głupiutka"... mogłabym się za to obrazić, gdyby nie jego oczy, od których nie potrafiłam oderwać swoich. Ciemno brązowe z czerwonymi refleksami... nieczym głodna dzika bestia.

-Tym razem nie będziesz krzyczeć, że za blisko? -podniósł wzrok na mnie uśmiechając się.

Coś się stało... nie wiem czy zamarzł czas, ale mogę przysiądz że moje serce zatrzymało się. Myślę że jego też.

Wpatrywaliśmy się w siebie w bezruchu, trochę zaskoczonymi spojrzeniami.

Nagle Echo pocałował mnie, szybko i głęboko.

-Przepraszam... czasami nie mogę tego opanować -wymamrotał opierając swoje czoło o moje. Byłam wstrząśnięta, głównie dlatego że tak szybko przerwał, chciałam mu powiedzieć że jestem zła, że powinien się ogarnąć, że jest nienormalny... ale już nie potrafiłam. Nie po tym co dla mnie zrobił.

Siedział przy mnie gdy smarkałam, kichałam na potęgę, kreśliłam koślawe równania, narzekałam na matmę, jadłam, spałam, cuchnęłam potem i ropą.

Tak nawiasem to z moim wyglądem nie jest lepiej. Jestem coraz bardziej rozczochrana i myślę że nowa pidżamka w gwiazdki nie poprawia wrażenia... on nadal potrafi mnie całować, cierpliwie uczyć matematyki, powtarzać, że jestem cudowna i piękna, będąc samemu bożyszczem... to kruszy kobiece serce...

-Przepraszam -westchnął siadając na podłodze. -Jest już późno, powinienem już iść -uśmiechnął się lekko wstając.

Otrząsnęłam się dopiero gdy był już w drzwiach.

-Echo! -zawołałam, może trochę za głośno, ale odwrócił się. -Dobranoc -powiedziałam cicho spuszczając wzrok, zarumieniłam się...

-Dobranoc -odpowiedział, po czym zniknął.

Miałam dużo do powiedzenia, a jeszcze więcej do przemyślenia.

Nadal uważam, że nienormalne i nierealne jest zakochać się tak szybko, ale... zaczynam być tego świadkiem. Echo staje się dla mnie narkotykiem. Przez jeden moment chciałam się wręcz rzucić na niego by kontynuować pocałunek. Czułam motyle w brzuchu, nie chciałam by odchodził.

Z westchnieniem padłam na poduszkę.

-To nie fair. Teraz kompletnie nie wiem co się dzieje -szczerze cieszyłam się gdy wszedł do pokoju. Z rodzicami nie wiedziałam jak prowadzić rozmowę. Niby cieszyłam się gdy zwracali na mnie uwagę, ale to wyglądało tak... sucho. Wymagali lakonicznych odpowiedzi. Często sprowadzały się one do "tak" i "nie".

Po takiej "wymianie zdań" często było bardziej przykro niż wtedy gdy stoję między nimi i staram się zwrócić na siebie uwagę.

Wtedy wpadłam na szalony pomysł. Rzuciłam się na komórkę i już miałam ją odblokować, gdy obudził się we mnie zdrowy rozsądek.

Chciałam napisać do Echo by do mnie wrócił i spędził ze mną noc. Naprawdę dobrze czuję się w jego ramionach... właściwie to nigdzie nie czuję się tak dobrze jak w jego objęciach, ale... nadal może się okazać, że mnie zostawi, że Stacy i cała reszta szkoły miała rację, że Echo jest pomylony... to jest jak sen.

Idealny chłopak nagle zakochuje się w tobie. Brzmi jak historia z księciem na koniu... albo z rycerzem w srebrnej zbroji.

Tęsknię za nim.

Nie wiem czemu, ale w jakiś popaprany sposób jestem pewna, że zgodziłby się, gdybym chciała go mieć tylko blisko, bez kontaktu fizycznego.

Ale chyba i tego bym nie zniosła.

Nagle usłyszałam wycie wilka.

TU SĄ WILKI!? JASNE ŻE SĄ WILKI JEDNEGO URATOWAŁAŚ...

-Teraz zdecydowanie chcę mieć Echo obok siebie -jęknęłam gasząc światło i ukrywając się jak najgłębiej pod koudrą.

Zaczęłam sobie nawet wyobrażać, że jest obok i stara się mnie uspokoić.

spokojnie, żaden wilk nie wejdzie tutaj, poza tym zapach ropy z pewnością je odstraszy  -śmiał się w moich myślach, a ja kuliłam się zdając sobie sprawę że chyba jednak zacznę wierzyć w tempo w którym on zakochał się we mnie.

Dodam tylko coś od siebie (pisząc rozdział, te myśli - - > bedo seksy? Nie... jeszcze nie bedzie seksów...) 

Enjoy~~

Psaj(E)choWhere stories live. Discover now