9

1.2K 76 9
                                    

PERSPEKTYWA SHAWNA:

Bylem wściekły na siebie z powodu tej całej kłótni. Zdałem sobie sprawę, że cała wina leżała po mojej stronie. Ta cała afera oraz kłótnia wynikła z mojej zazdrości. Alison mówiła prawdę na temat swojej pracy, jednakże nie uwierzyłem w jej słowa. Czułem się strasznie oraz potwornie kiedy zobaczyłem łzę w jej prawym kąciku oka. Wiedziałem, że to była moja wina. Zachowałem się jak egoista po czym nawet nie przeprosiłem. Jedynym rozwiązaniem było zrobienie czegoś uroczego aby zapomniała o tym co powiedziałem. Jak najszybciej zbiegłem na dół po czym łapiąc za kurtkę wybiegłem z domu w stronę schroniska.

PERSPEKTYWA ALISON:

-Spokojnie Alison, Shawn nie jest taki jakim się wydaje. On po prostu jest zakochany po uszy i tyle.
Zdziwiły mnie słowa Ailyahy.
-On? Przecież jest za dobry na mnie. Ja jestem tylko niską jędzą którą gnębią w szkole. Znaczy... byłam zanim.....
Łzy zaczęły zbierać mi się w oczach a ręce mięknąć w ramionach. Złe wspomnienia wróciły do mojej głowy niszcząc moje samopoczucie. Nagle niewiadomo skąd dostałam ataku mdłości. Bez namyśleń pobiegłam do toalety po czym zwróciłam dzisiejszą kanapkę. Ailyah pobiegła za mną dzwoniąc po Shawna.
-Nie dzwoń do niego! Proszę nie dzwoń...
Krzyczałam płacząc. Mój ton zniżał się z każdym wypowiedzianym słowem. Zanim zdążyłam wstać, wszystko stało się czarne.

PERSPEKTYWA SHAWNA:

-Że co?! Zemdlała?! Już biegnę, a ty zadzwoń po karetkę natychmiast. Pamiętasz jak ciebie uczyłem? Zrób dokładnie tak samo jak wtedy. Pa.
Mój puls przyspieszał z każdym krokiem. Nie mogłem dopuścić by coś jej się stało. Po prostu nie mogłem. Obiecałem jej siostrze, że się nią zajmę! Gdy byłem pod domem usłyszałem karetkę która nadciągała w naszym kierunku. Wbiłem do domu jak huragan łapiąc Alison pod ramionami. Gdy Ailyah pomogła wyciągnąć ją na dwór lekarze biegli w stronę dziewczyny z (to coś na co kładą ludzi). Przerzucając ją zapytali:
-Jesteście z rodziny?
-Nie, jestem tylko jej ehmmm.. chłopakiem! Tak. A to jest moja młodsza siostra. Zadzwonię do jej opiekuna.
-Dobrze, ale jak narazie musi pan jechać z nami. Pana siostra również.
Gdy usłyszałem to, od razu wbiegłem do środka łapiąc rękę Ali. Co jeśli mogła za chwilę umrzeć? Nie byłem jeszcze na to gotowy. Nie znamy się tak długo, jednak mogę powiedzieć, że czuję do niej to samo co do muzyki. Kiedyś powiedziałem "Jeśli poczuje to samo do dziewczyny co do muzyki, będę pewny, że to ta jedyna." Nie puszczałem dłoni ani na sekundę. Wyciągając telefon wyobrażałem sobie najgorsze scenariusze. Wybrałem numer do Maddie i zadzwoniłem.
-Halo? O co chodzi Shawn?
-Właśnie siedzę w karetce z Alison. Przyjedź do szpitala przy terkstreet. Opowiem ci wszystko na miejscu.
-Dobrze, opiekuj się nią. Proszę. Jest słaba i tylko ty możesz jej pomóc.
Maddie rozłączyła się po czym schowałem telefon do kieszeni. Po 7 minutach byliśmy na miejscu w szpitalu. Lekarze wyciągnęli Alison i próbowali ją obudzić, jednakże to nie poskutkowało. Zabierając ją na salę podążałem ich śladami razem z Ailyah. Jeden z pielęgniarzy kazał nam zaczekać na zewnątrz więc i tak zrobiłem. Wszystko działo się tak szybko. Nie mogłem uspokoić swoich nerwów, lecz po chwili przypomniałem sobie co miałem w planach przed tą całą sytuacją. Otóż chciałem zrobić prezent przeprosi nowy dla Alison z powodu mojego strasznego zachowania wobec niej oraz naszej kłótni. Podbiegłem do recepcji z zapytaniem o opiekę nad Ailyah'ą (?). Kobieta odpowiedziała szczęśliwa:
-Oczywiście! Możesz ją zaprowadzić do sali zabaw.
Podziękowałem kobiecie łapiąc ją za rękę.
-Zaraz, czy ty przypadkiem nie nazywasz się Shawn Mendes?? To ty śpiewałeś tą piosenkę "treat you better", prawda?
-Tak to ja....ale proszę tak nie krzyczeć. Nie chce teraz za bardzo rozmawiać o tym. Rozumie pani? Nie mam po prostu nastroju.
-Chciałabym tylko zdjęcie z tobą. Oczywiście jeśli to nie jest żaden problem.
Kobieta uśmiechnęła się w moim kierunku po czym wyciągnęła swój telefon włączając aparat.
- No już dobrze. Ale tylko zdjęcie. Nic więcej.
Podeszłem bliżej łapiąc ją wokół ramion. Próbowałem wymusić jak najbardziej wiarygodny uśmiech w stronę komórki.
PERSPEKTYWA AILYAH:
Shawn zaprowadził mnie do pokoju zabaw mówiąc:
-Muszę iść coś załatwić dla Alison. Bardzo przeżyła naszą kłótnie. Płakała, prawda?
-Tak, za to ja jako twoja najukochańsza siostra mówiłam jej o tobie od tej dobrej strony. A teraz proszę o zapłatę!
Chłopak z niechęcią wręczył mi 20 dolarowy banknot po czym wybiegł ze szpitala przez główne drzwi.
«—•—•—•—•—•—»

Incognito //S.M. [SLOW WRITING]Where stories live. Discover now