26 | Nie istniała.

2.6K 187 18
                                    

Siedziałam w tak dobrze znanym mi salonie. Mam zgodziła się na rozmowę, chociaż ja w głębi duszy czułam, że ona mnie tutaj nie chce. Było strasznie niezręcznie, przez dłuższy czas nikt się nie odzywał ani słowem. Myślałam, że mama ma mi dużo do powodzenia, najwyraźniej się myliłam, a jej milczenie tylko mnie w tym utwierdzało.

Przyglądałam się wszystkim elementom wystroju domu, dużo się zmieniło.
Dziwnie się czułam stojąc tutaj, odczuwałam wewnętrzny niepokój. Pragnęłam jak najszybciej skończyć tą rozmowę, wyjść i nigdy już nie wracać. Zbyt dużo złych wspomnień przebija się przez te ściany. Gdzie nie spojrzę, od razu w głowie pienią mi się wspomnienia, które niestety nie są miłe. Nic związanego z tym domem nie sprawia mi przyjemności.

-Moge odwiedzić mój pokój? - spytałam, bo na prawdę chciałam go zobaczyć. Musiałam się przekonać ile się w nim zmieniło. Ciekawość tego, jak tam teraz wygląda dosłownie zżerała mnie od środka.

Mama tylko nieznacznie pokiwała głową , a ja biegiem ruszyłam.

Stałam przy drzwiach, ręka drżała mi z nadmiaru nerwów. Tyle czasu minęło od momentu gdy ostatni raz stałam w tym pokoju. Doskonale pamiętam moment mojej ucieczki.
Odliczyłam do trzech i pociągałam za klamkę.
Gdy weszłam do pomieszczenia, łzy od razu zaczęły mi się cisnąć do oczu. Nic w nim po mnie nie zostało, wszystkie moje zdjęcia, dyplomy zostały gdzieś schowane, a może nawet wyrzucone. Łóżko stało w całkowicie innym miejscu, nakryte jakimś workiem. Szafy były opustoszałe, wszystkie cichy, które tutaj zostawiałam zniknęły. To miejsce było takie obce. Stałam jak sparaliżowana, to jak wyglądał ten pokój było następnym dowodem na to, że nie byłam dla nich nikim specjalnym, że mnie nie kochali.
Wszystkie wspomnienia o mnie zostały wciśnięte w najciemniejszy kąt.
Nie mogłam tutaj dłużej zostać, za dużo bólu przysparzał mi ten pusty pokój.

Zbiegłam po schodach do salonu, gdzie czekali na mnie Shawn i.. mama, nie odzywali się do siebie, chłopak miał wzrok wbity w ziemie, a kobieta natomiast nerwowo bawiła się rękoma.

-Co zrobiliście z moim pokojem? - pytanie zawisło w powietrzu, nie owijałam w bawełnę, mam tu i teraz dowiedzieć się, co oni z tym wszystkim zrobili.

-Przecież uciekłaś, po co mięliśmy trzymać twoje rzeczy? Tata stwierdził, że tak będzie lepiej - nic się nie zmieniła przez ten czas, nadal zdanie ojca stawiała ponad wszystko na świecie. Wiecznie ślepo w niego zapatrzona.

-No tak, zapomniałam, że on jest bez skazy. Najcudowniejszy mężczyzna na świecie! - krzyknęłam, żeby jakoś rozładować napełniającej mnie negatywne emocje. Czemu on zawsze zostawał wybielony? Nigdy nikt mu niczego nie zarzucił, a przeciez był takim złym człowiekiem.

-Wiele mu zawdzięczam Madison i ty też powinnaś przestać być niewdzięczna - powiedziała z wyrzutem. Nie mogłam uwierzyć, że wymagała ode mnie, żebym była mu za cokolwiek wdzięczna. Ona nadal nie rozumie, że ten człowiek zniszczył mi życie. Bolało mnie to, że nie potrafiła postawić się w mojej sytuacji.

-Za co mam mu być wdzięczna? Za to, że był gotowy wepchnąć mnie do łóżka swoich kolegów, żeby zapunktować? Za to, że w dzieciństwie musiałyśmy się przed nim ukrywać? Za to, że przez niego musiałam opuścić swój rodzinny dom? NO DALEJ, POWIEDZ MI CO ON DLA MNIE DOBREGO ZROBIŁ! - cała drżałam, musiałam się potrzymać oparcia sofy, żeby nie upaść. Czułam się bezsilnie, już nie wiedziałam jak mam do niej przemówić. Tyle lat minęło, a ona nadal tkwiła w tym samym błędzie. Nic a nic do niej nie docierało. On miał na nią ogromny wpływ.

-On... On... - nie zorientowałam się nawet, gdy podeszła do mnie i zdzieliła mnie po twarzy. To było dla mnie tak niespodziewane, że zachwiałam się i upadłam na komodę, która stała za mną. Jęknęłam z bólu.
Wszystko działo się tak szybko, zauważyłam, że Shawn wstał z sofy i podszedł do mamy, krzyczał na nią, a ona ze zdenerwowaniem wymachiwała rękoma. Dosłownie skakali sobie do gardeł, widziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Nie potrzebnie się tutaj pojawiałam.

-Madison, wychodzimy - silne ramiona chłopaka oplotły moje ciało, a po chwili on już niósł mnie do wyjścia.

-Poczekaj chwilkę - powiedziałam, brunet puścił mnie, a ja po chwili znów stałam w salonie.

-Co on? - spytałam, zwracając tym uwagę kobiety. Musi mi to wyjaśnić.

-Zostawił mnie - powiedziała prosto z mostu.

I oto cały mój ojciec, człowiek, który nigdy nie szanował swojej rodziny.

Nie czułam wielkiego żalu, przez to, że oni się rozstali. Było mi już wszystko obojętne, teraz byłam święcie przekonana, że ci ludzie na zawsze zostają wyrzuceni z mojego życia. Już nigdy więcej nie dam się namówić na jakieś rozmowy z nią czy z nim. Zostawiam to wszystko za sobą. Już jakiś czas temu pogodziłam się z tym, że oprócz Shawna na tej planecie nie mam nikogo. Może tak po prostu ma być dla mnie lepiej, może właśnie ten chłopak ma być moją rodziną.
Wszystko za niedługo wróci do normy, te spotkanie na zawsze zapadnie w mojej pamięci, a ja jedyne co mogę zrobić to, pogodzić się z kolejną raną na moim sercu.

Nie ukrywam, że na początku myślałam, iż nasza rozmowa potrwa o wiele dłużej, jednak po tym co się potem stało nie miałam już ochoty przebywać w tym domu, nie obchodziło mnie to, że nic sobie nie wyjaśniłyśmy. Niewiele wyniosłam z tej rozmowy, nasze spotkanie trwało bardzo krótko, ale przysporzyło mi wiele nerwów. Po raz kolejny mama dała mi do zrozumienia, że nic nie znaczę. Mogłam się spodziewać, że nasza rozmowa nie będzie należała do najdłuższych. W końcu my już od dawna nie potrafiłyśmy ze sobą rozmawiać.

Lepiej nam się żyło osobno, lepiej udawało nam się, że nie istniejemy.

I w zasadzie ona już dla mnie nie istniała.

**

Byliśmy w drodze powrotnej do domu, czułam ogromne zmęczenie, jednak za nic w świecie nie potrafiłam zmrużyć oka, sytuacja która miała niedawno miejsce nadal mi ciążyła, cały czas odtwarzałam w myślach moment, gdy mama mnie spoliczkowała. Czułam się wtedy jak najgorszy śmieć, poniżyła mnie jak nikt inny.

-Madison - usłyszałam głos chłopaka, odwróciłam się w jego stronę.

-Ten wyjazd nic ci nie pomógł - te pare słów wystarczyło, żebym wiedziała do czego on zmierza.

-To koniec? - spytał, a w tym samym momencie pare łez spłynęło mi po policzku, za dużo tego jak na jeden dzień.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową, to się nie dzieje naprawdę.

-Shawn.. Najgorsze co możesz mi zrobić, to zostawić mnie - powiedziałam, nie mogłam dopuścic do naszego rozstania. Nie po tym co razem przeżyliśmy. Wiem, że nie zawsze było kolorowo, nieraz wręcz tragicznie, jednak potem sobie z tym poradziliśmy i przecież zawsze byliśmy dla siebie oparciem. Nie przeżyłabym tego, gdyby on też mnie zostawił. Przecież był najważniejszym dla mnie człowiekiem.

-Nie rób mi tego - powiedziałam błagalnym głosem. Byłam tak bardzo bezsilna. Nic oprócz proszenia nie mogłam zrobić.

-Chcesz jeszcze ze mną byc? - spytał, nie patrząc mi w oczy. Nie mogłam uwierzyć, że on na prawdę zadał to pytanie.

Chwyciłam go za dłoń, która spoczywała na jego udzie.

-To ja powinnam zadać ci to pytanie.

-Kocham cię Madison ale nie wiem czy to ma sens - nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, byłam więcej niz zaskoczona.

-Prędzej się zabije niż cię stracę - odpowiedziałam, nie wiedząc jak go przekonać do zostania ze mną.

-Jesteś pewna, że chcesz ze mną zostać?

-Jestem najbardziej na świecie tego pewna.

_________________

Heeeej!

Chciałam was powiadomić o tym, że ten rozdział jest ostatnim na dość długi czas ponieważ, mam w kwietniu bardzo dużo spraw na głowie ( konkursy i test gimnazjalny ) więc z przykrością musze powiedzieć, że nowy rozdział może się pojawić dopiero za miesiąc i będzie jednym z ostatnich. Musicie mi wybaczyć, bo na prawdę teraz nie potrafię znaleźć wystarczającej ilości czasu na wattpada.

Mam nadzieję, że rozumiecie x

Miłego dnia!

Love ya!

Indifference | shawn mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz