25 | Nutka paniki.

2.5K 177 9
                                    

I tak oto stałam pod domem moich rodziców, bo swoim już go nie mogłam nazwać, przestałam do niego należeć z chwilą gdy go opuściłam.

Nadal nie do końca wierzyłam, w to że tutaj jestem. Mocniej ścisnęłam dłoń Shawna.. To co mi wczoraj powiedział wywarło na mnie ogromne wrażenie, cały czas w moim umyśle błądziły słowa "Jeśli nie poczujesz się dzięki temu lepiej, to się rozstaniemy" , oczywiście nie chciałam tego i chociażbym nie poczuła się lepiej i tak bym powiedziała, że mi się polepszyło.. Ale czuje, że nie ode mnie zależy los naszego związku. Wszystko pokładam w Shawnie.

Serce biło mi jak oszalałe, a w gardle już dawno zdażyło mi zaschnąć. Nigdy nie sądziłam, że tutaj wrócę, przecież unikałam tego miejsca jak diabeł święconej wody, a teraz miałam wejść do środka i przeprowadzić rozmowę z moimi rodzicami. Od chwili gdy się dowiedziałam, gdzie się dzisiaj wybierzemy układałam w głowie słowa, które pragnę im przekazać, wszystko miałam już poukładane, do momentu aż nie stanęłam pod tym przeklętym budynkiem, z którym mam same najgorsze wspomnienia.
Każde moje słowo nagle stało się bezużyteczne i całkowicie nietrafne. Teraz jedyne co zamieszkiwało mój umysł to pustka. Musiałam improwizować. Mówić wszystko co mi ślina na język przyniesie.

-Jesteś gotowa? - usłyszałam pytanie chłopaka, który tak jak obiecał cały czas był ze mną. Trzymał moją dłoń, jego obecność dodawała mi wiele otuchy, dzięki niemu jeszcze stąd nie zwiałam gdzie pieprz rośnie.

Pokręciłam przecząco głową, potrzebowałam jeszcze krótkiej chwili zanim stanę z tymi ludźmi twarzą w twarz. A co jeśli nie zechcą wpuścić mnie do środka?
Taki przebieg zdarzeń w pewnym sensie byłby mi na rękę, w głębi duszy nadal byłam przerażona tym wszystkim, tylko na zewnątrz byłam dziwnie spokojna.

-Maddie im szybciej tam pójdziemy, tym szybciej stamtąd wyjdziemy - próbował nie zabrzmieć ponaglająco, jednak ja doskonale wiedziałam, że on również chciał mieć to wszystko za sobą. Tylko ja niepotrzebnie odwlekałam w czasie zdarzenia nieuniknione.

Jakby tego było mało nagle bardzo się rozpadało. Teraz już na pewno nie mogliśmy jeszcze chwilkę zostać na dworze.

Pociągnęłam dłoń chłopaka, po czym ruszyliśmy do tak dobrze znanego mi domu.

Gdy staliśmy już pod drzwiami cały czas wahałam się czy zapukać. Dłonie zaczęły mi drzeć jak jeszcze nigdy dotąd. Zakręciło mi się w głowie, przez co musiałam oprzeć się o Shawna, a ten zaraz obdarzył mnie zmartwionym spojrzeniem. Dałam mu znak, że wszystko ze mną dobrze, to tylko stres tak negatywnie na mnie wpływa. W końcu zaraz mam ujrzeć moją matkę - kobietę która przyczyniła się do tego, że nigdy nie miałam normalnej rodziny, a każdy mój krewny nie wykazuje chęci spotkania się ze mną.
Bardziej przerażało mnie spotkanie z ojcem - mężczyzną, który nigdy mnie nie kochał i był w stanie wykorzystać moje ciało dla dobra swojej pracy. To głównie przez niego uciekłam, najbardziej w świecie nie chciałam go ponownie spotkać.
Teraz nie było już ucieczki, musiałam stawić czoła moim koszmarom z przeszłości.

Uderzyłam, dłonią zaciśniętą w pięść, o drewniane masywne drzwi. Na początku lekko ledwo słyszalnie, a potem odważniej, coraz mocniej.

Miałam już się odwrócić i odejść, gdy nagle usłyszałam dźwięk przekręconego klucza w zamku. Odwróciłam się ponownie w stronę domu i wtedy moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem mojej matki. Z sykiem wciągnęłam powietrze do płuc. Automatycznie uścisnęłam dłoń Shawna, upewniając się czy nadal przy mnie jest.

-Mamo - nutka paniki przedostała się do mojego głosu. Nie wiem co mogłabym dalej powiedzieć, więc zamilkałam i wbiłam wzrok w twarz tak doskonale znanej mi kobiety. Zmieniła się, jej włosy już nie są pięknymi kasztanowymi lokami, teraz są ścięte na krótko, a ich barwa zmieniła się na czerń. Wiele zmarszczek pojawiło się na jej twarzy, oczy miała podkrążone, bez krzty radości. Nie taką ją zapamiętałam. Kiedyś jeszcze mogłam ujrzeć radość w jej oczach, kiedyś  tętniło w niej życie. Teraz wyglądała jak wrak człowieka, biło od niej przemęczeniem i smutkiem. Chociaż nie wiem jak bym się zapierała, widok mojej matki w takim stanie sprawił, że poczułam się jakby ktoś przeszył mnie sztyletem na wylot. W pierwszej chwili miałam ochotę ją przytulić, rzucić się w jej ramiona i powiedzieć, jak bardzo mi przykro widzieć ją w takim stanie, a zaraz potem uświadomiłam sobie, że przecież to ta sama osoba, która koniec końców nie obroniła mnie przed najgorszym, która pozwoliła aby moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej.

-Madison - na dźwięk mojego imienia wypowiedzianego z jej ust, wzdrygnęłam się. Byłam przerażona. Chciało mi się płakać, tak bardzo nie byłam gotowa na rozmowę z nią, całkowicie nie wiedziałam co chce jej przekazać.

-A-a gdzie tata? - spytałam, chociaż całkowicie mnie to nie interesuje. To pytanie jako pierwsze wpadło mi do głowy. Oderwała swój wzrok od mojej twarzy, tylko po to żeby zaraz wbić go w krajobraz, który rozpościerał się za mną i Shawnem.

-Och - ciche tchnienie opuściło jej cienkie usta. Nagle z jej warg wyrwał się cichy szloch. Byłam zbyt zdziwiona nagłą zmianą jej zachowania. Nie miałam pojęcia co dalej powiedzieć, opierałam się plecami o tors Shawna, pozwalając mu opleść mnie jego silnymi rękoma, cieszy mnie to, że zdobył się na ten ruch. Obawiam się, że jeśli by tego nie zrobił to zsunęłabym się ziemie, byłam zbyt przytłoczona tą sytuacją. Coraz mniej potrafiłam powstrzymać łzy, aż w końcu pękłam  i pozwoliłam im  zacząć spływać po moich policzkach.

Shawn obrócił mnie w swoją stronę, a ja wpatrzyłam się w jego twarz, która teraz jest zamazana przez łzy, które wypełniają moje oczy. Chłopak szybko je starł.

-Dasz radę - szepnął mi do ucha, po chwili przelotnie całując moje wargi.

Ponownie odwróciłam się do kobiety, która nadal stała w tym samym miejscu. Żadna z nas jeszcze nie do końca wierzyłam w to, że stoimy zaledwie metr od siebie. Żadna z nas nie wiedziała, co powiedzieć i chociaż znamy się tyle lat, nie potrafimy porozmawiać tak, jak na matkę i córkę przystaje.
Wymieniamy się tylko spojrzeniami.
Nie przejmuje się tym, że przemokłam do suchej nitki. Nic mnie już nie interesuje. Jedyne co chcę, to zadać jej multum pytań, które jak na złość nie chcą opuścić moich ust. Czuję jakąś blokadę.
Boje się, że jak ponownie usłyszę jej głos, to rozpadnę się na milion drobnych kawałeczków.

Biorę głęboki wdech, a zaraz potem wydech.

-C-chcesz p-porozmawiać? - pytam.

__________
Hejka!

Zauważyłam, że na moim profilu wybiła okrągła liczba pięciuset obserwujących, stwierdziłam, że ten rozdział będzie podziękowaniem za to, że ze mną jesteście.

Bardzo mnie cieszy, że coraz więcej osób odkrywa moją twórczość, to cudowne.

Miłego dnia!

Love ya!

Indifference | shawn mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz