-Taak..

-Ogh.. Jak on może mnie traktować jak przedmiot?! Nie jestem własnością. Ani jego, ani Czarnego Pana, ani nikogo.-powiedziałam stanowczo.

-Uspokój się, bo zaraz powiesz coś, czego będziesz później żałować.-upomniała mnie Astoria. Ona ma rację. 

-Cześć wam.-o wilku mowa. Ja ci dam własność dzbanie. Wzięłam do ręki kufel ze swoim sokiem i wylałam go na Malfoy'a.

-Tak żeby było jasne. Nie jetem twoją własnością.-powiedziałam stanowczo. Chyba cała sala spojrzała się co miało przed chwilą miejsce. Śnieżno biała koszula Draco już nie jest tak biała... Przykre. Powiedziałam i odeszłam. Słyszałam tylko śmiech przyjaciół. Ogh.. Jak on mnie wkurza. Idę po sprzęt do dormitorium. Za pół godziny zaczynamy mecz. 

Ruszyłam do lochów. Na korytarzach są pustki. Gdy dotarłam na miejsce, wzięłam swój strój i ruszyłam w stronę boiska. Dzisiaj jest na prawdę piękna pogoda, jak na jesień. Zero chmurek do tego słoneczko grzeje. Jeśli można tak powiedzieć, bo jednak na krótkim rękawku i króciutkiej spódniczce nikt nie wyjdzie. Dobra myliłam się... Pansy jednak czuje lato.. Jak można być tak skąpo ubranym w szkole. Spódniczka, która ledwo zasłania jej pośladki. Koszulka.. w sumie nie wiem czy to koszulka czy stanik... Nie no koszulka, staniki trochę mniej zakrywają. Typowa kurewka. Oczywiście do tego kilo tapety na mopsi pysk. Czy ktokolwiek na to poleci? Nie wiem. I chyba nie chce wiedzieć. 

-Ładna pogoda co?-zagadał Teo. Ech.. 

-No spoko-odpowiedziałam bez emocji. Na szczęście dochodzimy do stadionu i ta rozmowa długo trwać nie będzie. 

-Co tak bez emocji? Rozchmurz się. Zaraz mamy mecz do wygrania.-objął mnie ramieniem, który natychmiast zepchnęłam.

-Hura nie ma żadnej chmury! Jest ciepło! -wykrzyczałam tak sarkastycznie jak jeszcze nigdy-lepiej?- zapytałam znudzonym tonem

-O niebo.-powiedział uśmiechając się szeroko-Tooo.. Cykasz się? Wiesz ostatni raz jak grałaś spadłaś z trzydziestu metrów i wylądowałaś w szpitalu.

-Wiem. Pamiętam. Nie musisz przypominać. -boisko w końcu!-Idź się lepiej przebież, bo w takim stroju grać raczej nie będziesz.-powiedziałam przenosząc wzrok na jego ubiór. Ma na sobie czarną, zwykłą koszulkę, zieloną bluzę i zwykłe jeansy.

-Dobrze.. Pani kapitan.-powiedział niby żartobliwie, ale z szacunkiem. Chłopak odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Ja ruszyłam w swoją. Przebiorę się w łazience, bo w szatni będą sami chłopacy. Ciekawa jestem jak sobie poradzimy. Wczoraj mieliśmy trening wszystko szło jak po maśle. Idealnie. Ale nasz jeden z lepszych ścigających oberwał tłuczkiem w głowę i nie da rady zagrać. Zastępuje go jakiś typ z piątej klasy. Przebrana wychodzę z łazienki. Napotykam się na trzy zagubione lwiątka. Ruda z bratem i Potter. 

-... Vaisey, oberwał wczoraj na treningu tłuczkiem w głowę, nie będzie grał! I jeszcze lepsza nowina: Malfoy też zachorował!-mówi podekscytowana wiewiórka. Skąd ona to wie?

-CO? Jest chory? Co mu jest?-zapytał zdziwiony Potter. Posłucham jeszcze chwilę tej rozmowy wydaję się być interesująca. Zobaczymy co wie Potter. 

-Nie mam pojęcia, ale nam to pasuje, nie? Na jego miejsce wystawili White, to jego laska. Jest na pewno tępa. -Wychyliłam się bardziej żeby zobaczyć minę wybrańca. Zrobił się czerwony. 

-Ona jest całkiem niezła. Grałem przeciwko niej w pierwszej klasie. -powiedział speszony

-Ale byłeś lepszy. Ona z miotły spadła. To kaleka.-powiedział przez śmiech Ron

I will not leave you~ Draco MalfoyWhere stories live. Discover now