9

10.4K 365 277
                                    

Budzą mnie promienie słońca wdzierające się przez okno w pokóju. Zapomniałam wczoraj zaciągnąć firany.. Ech. No trudno. Lekko otwieram oczy. Muszę się przyzwyczaić do światła słonecznego. Po jakiś trzydziestu sekundach jest okej. Odwracam głowę w stronę zegarka na ścianie. Dziewiąta. Skoro tata mnie nie obudził na śniadanie oznacza to, że jest w pracy. Nie przeszkadza mi to. Jeszcze chwilę leże na łóżku, po czym wstaję. Patrzę w lustro. Mam lekki nie ogar na głowie, ale tak, to jest okej. Są wakacje. Muszę sobie zaplanować dzisiejszy dzień. Teraz pójdę zjeść śniadanie, później może popływam, poczytam... Moment. Dzisiaj pierwszy dzień wakacji, a za tym idzie przystąpienie do armii Czarnego Pana. Trochę się cykam, ale będzie dobrze. Kto nie da sobie rady, jak nie ja? Na śniadanie pójdę w piżamie, a co mi tam. Nikogo i tak nie ma. No chyba, że An, ale jej się chyba wstydzić nie powinnam. 

Ruszyłam do kuchni. Przeszłam przez parę korytarzy i w końcu jestem. Kuchnia jest wielka. Tak jak wszystko w tym domu, meble są białe. Jest dużo szafek, a na środku stoi wielka wyspa. To są moje klimaty. Zaczynam robić sobie śniadanie. Mogłabym poprosić o to Zuzę, ale po co mam wołać skrzata specjalnie po zrobienie mi śniadania. Nie to, że nie lubię jedzenia robionego przez nią, ale ja gotuję niektóre posiłki lepiej. Kocham gotować. Prawie tak samo jak ścigać się na miotle czy czytać książki. Smażąc sobie jajecznice nuciłam jakąś piosenkę pod nosem. Usłyszałam ją wczoraj w Londynie gdy wracałam z An do domu. Nucąc trochę sobie tańczyłam. Jeśli można to tak nazwać. Raczej się ruszałam w jednym miejscu i lekko ruszałam tyłkiem. U mnie standard. Tak w ogóle to nie lubię tańczyć. Jestem za sztywna. 

-No no, dupę to ty masz nie złą.-ktoś się odezwał. Odwróciłam się. Przy wyspie siedział Malfoy.

-Pukać cię nie nauczyli?-zapytałam oschle

-Nauczyli, ale jak podróżujesz za pomocą kominków to się nie puka.-powiedział obojętnie i wziął jabłko, które leżało w misce na wyspie.

-Po chuj tu przylazłeś?

-Może grzeczniej. Od kiedy ćwiczysz?

-Co ty pieprzysz?- to prawda, ćwiczę jakoś od marca, ale aż tak to widać?

-Chwilowo nic, ale jak chcesz możemy to zmienić-powiedział uśmiechając się w znaczący sposób. Zboczeniec.

-Wal się.

-Aż taka chętna? Ewentualnie ci pozwolę się pobawić, bo jesteś czystej krwi.-powiedział i puścił mi oczko.

-W co ty grasz?

-Ja? W nic. To co z tymi ćwiczeniami?

-Może i ćwiczę, ale to chyba nie twoja sprawa. -Powiedziałam po czym wróciłam do poprzedniej czynności. Czułam jak Draco wypala mi dziurę wzrokiem w mojej dupie. Zaczyna mnie to wkurwiać. -Możesz przestać?-Warknęłam lekko odwracając głowę w jego stronę.

-Może i bym mógł, ale nie chce. I co mi teraz zrobisz?-nic nie odpowiedziałam tylko się odwróciłam w jego stronę, podeszłam do wyspy oparłam się o nią i spojrzałam na niego. Przyglądał mi się uważnie.

-Przyszedłeś tu po coś jeszcze? Czy tylko mnie zgwałcić?

-Po pierwsze. Nie zgwałcił bym cię. Nie ma z tego przyjemności. Raczej bym tak cię zagadał, że w końcu byś się zgodziła. Po drugie. Masz.-podał mi list. Spojrzałam się pytająco.- To od Czarnego Pana. Informacje dotyczące dzisiejszej ceremonii. Nie mógł wysłać sowy, bo teraz wszystkie są kontrolowane przez ministerstwo.

-Widać jak wasza rodzina nisko upadała-powiedziałam kpiąco.

-Co?-powiedział dość agresywnie.

I will not leave you~ Draco MalfoyWhere stories live. Discover now