-Wal się...-powiedziałam i odwróciłam się na pięcie po czym zaczęłam podążać we wcześniejszym kierunku.

-Ciebie zawsze White!-krzykną za mną na co ja mu tylko pokazałam środkowy palec. Idiota. Myśli, że zniżę się do jego poziomu. To zdrajca. On jest tak samo skończony jak wszystkie szlamy. No kurwa gdzie oni są?! Idę przez kolejny przedział. O Blaise! Czyli jest i reszta. Już praktycznie byłam przy nich, ale ktoś musiał mi przeszkodzić...

-Ty jesteś Rose White?-zapytał jakiś pierwszak. Niski brunet o zielonych oczach. Dość przystojny jak na dziecko. 

-Tak? -odpowiedziałam pytając.

-Wzywają ciebie do wagonu nauczycielskiego, ni jaki Horacy  Slughorn. Aaa, Pana Blaise'a Zabiniego też.-wszyscy się zaśmiali gdy młody powiedział: "Pan Blaise Zabini". Rzecz jasna tylko on się nie zaśmiał. 

-Dobrze razem z Panem Zabinim udamy się tam. Dziękujemy- specjalnie podkreśliłam Panem bo jednak to nie pasuje do Diabła.- No idziemy me sje Zab. Wołają nas.- Diabeł był trochę naburmuszony, że wszyscy się z niego śmieją, ale co poradzić? To tak jakby Snape umył włosy. To nie realne! Ruszyłam znowu przed siebie w przeciwnym kierunku. No ja pierdole.. Jak nie szukam przyjaciół to jakiegoś Slyghorna. Kto to w ogóle jest? Znowu nowy nauczyciel od OPCM? No za pewne. Zab dalej ma focha i się nie odzywa więc idziemy w ciszy. No bywa. Przejdzie mu. 

Po dobrych dziesięciu minutach dotarliśmy. Weszliśmy do przedziału, którym jest wielki okrągły stół przy którym siedzą uczniowie z wyższej półki. Tak mi się bynajmniej wydaje. Większość kojarzę tylko z widzenia. 

-Witajcie! Ty jesteś zapewne panna White.. Piękna jak matka.. Cudowna..-powiedział patrząc się na mnie, a raczej wpatrując jak w obrazek. -A to za pewne pan Zabini. Miło mi pana poznać. Proszę chodźcie usiąść.-Poczęliśmy jak powiedział. Zaczęliśmy rozmawiać. Profesor zaczął zadawać nam różne pytania. Widać, że chce być dobrze ustawiony. Bez powodu nie zaprosiłby tego debila McLeggana... Nie wiem co w nim może być super, a już wiem to, że co weekend spotyka się z ministrem magi. Czy coś jeszcze? Nie wydaje mi się.. I oczywiści pan Potter. jakby mogło go zabraknąć, tylko nie wiem co robi tu siostra Weasley'a. Jebać ją. Po dobrych paru godzinach w końcu nas wypuścił. 

Wracałam z Zabem do naszego przedziału. W końcu doszliśmy do niego. Dziwne, ale ciągle czuję czyjąś obecność i zapach perfum. Ten sam co w lato na ulicy Śmiertelnego Nokturna. To nie była ani obecność, ani zapach Diabła, to jest ktoś inny. Blaise otworzył drzwi przepuścił mnie i wszedł po mnie. Chciał zamknąć drzwi, ale coś mu przeszkodziło. Tak jakby nie chciały być zamknięte. 

-Co z tymi drzwiami?-zdenerwował się Zabini. Zaczął nimi trzaskać, ale one się nie zamknęły. Nagle drzwi się szeroko otworzyły tak, że Diabeł odleciał i upadł na kolana Goyle'a. Chłopacy zaczęli się na siebie drzeć i wyzywać. Nikt nie wiedział co się dzieje. Wszyscy się na nich patrzyli tylko Malfoy patrzył się na półkę. Nic tam nie było więc nie wiem o co mu chodzi. W końcu chłopacy się pozbierali i Goyle zrzucił z kolan Zabniego, a Zabini spadł na swoje miejsce. Crabbe zajął się komiksem. Też chciałam usiąść, ale Draco zajmował dwa miejsca. A czemu? Bo leżał wygodnie na kolanach Pansy, która przeczesywała mu włosy.

-Draco...-mruknęłam nie zadowolona. Ten się tylko na mnie spojrzał. Chyba chciał żebym powiedziała coś na ten temat.-Chciałabym usiąść, a zajmujesz dwa siedzenia, rusz swój arystokracki tyłek.-zmrużył oczy i usiadł normalnie. Usiadłam obok niego. 

-Czego chciał Slughorn?-odezwał się Malfoy.

-Po prosu próbował urobić sobie ludzi, którzy mają dobre znajomości- odrzekł Zab- Ale wielu takich nie znalazł.- Draco nie do końca zadowoliła ta odpowiedź

I will not leave you~ Draco MalfoyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant