*przekonamy się*

Start from the beginning
                                    

Mój kuzyn muska teraz śnieg bladą dłonią, nie spuszcza oczu z wili.

Wycofuję się z Yaxleyem w głąb lasu, toniemy w ciemności. Czekamy, aż oddalimy się, by móc rzucić Lumos bez wzbudzania podjerzeń. Boję się, że wpadniemy na centaury lub inne stworzenie, z którym nie powinniśmy mieć do czynienia.

Las zdaje się gęstnieć i nie mieć końca i nie wiem, czy nie zgubiliśmy drogi. W innej sytuacji las byłby piękny; biel jest słodka, czysta...Perfekcyjna iluzja. Składam sobie w myślach obietnicę, że pomogę Potterowi. Tę jedną muszę dotrzymać.

Kiedy tracę na to nadzieję, a powietrze w mojej klatce piersiowej zamiera, wypadamy z lasu. Nagle przed nami błyszczy nagi księżyc. Yaxley ściąga z nas pelerynę niewidkę i mi ją wręcza. Nasze palce stykają się na chwilę.

-Wiedziałam, że coś jest na rzeczy, to dlatego tak zmarniał; schudł, przestał o wszystko dbać i...

Yaxley kręci głową.

-Wiem, że chcesz mu pomoc, ale to może być niewiarygodnie trudne. Gdybyśmy zrobili coś przed chwilą...,zamieniłaby się w harpię.

Przeczesuję włosy palcami. Powolny i niepewny ruch. Zdradzam swoje uczucia; rozkładam wszystkie karty na stole.

-Musimy coś wymyślić.

Śmieje się. Jest gorzki. Jak ciemna kawa lub sok z grejpfruta.

(Zbyt bardzo przypomina mi kogoś innego)

-No jasne.

Nawet juz nie wiem, czy to ironia.

Spoglądam na księżyc i jedna myśl nie przestaje pukać do mojego umysłu.

Puk. Puk.

Natarczywa drobnostka. A może coś więcej?

-Yaxley,czemu Aidan nie grał w meczu...a Nott tak? Przecież powinno być zupełnej na odwrót.

Podchodzi do mnie i milczy prze chwile.

-Był wyczerpany po pełni.

-Zdawał się bardzo wesoły jak po takim przeżyciu.

Yaxley spogląda na mniej zbyt długo. Już się do tego przyzwyczaiłam, ale nie wiem czy to lubię.

Tak po prostu jest. Oddaję spojrzenie.

-Może nie chodzi o to, co nam się przydarza, ale o wszystkie czynniki dodatkowe.

Unoszę brew i myślę o nas. Wiem, że on wciąż o niej myśli, a ja nie jestem lepsza. Nie będę dla niego jedyną, ani on dla mnie. Czy może czuć przy mnie ulgę? Oddycham i wydaję mi się, że jest nam łatwiej. Razem jesteśmy silniejsi. Gdybym tylko wiedziała, czy oznacza to, że szcęśliwsi.

Deszcz spływa po szybie w pokoju wspólnym Gryffindoru. Jego krople zmywają resztki śniegu. Zmywają mój mały biały świat; pokrywają go pledem szarości, jaki pamietam zbyt dobrze. Zamykam oczy i wsłuchuję się w dźwięk ciszy. W sposób, w jaki moje myśli zdają się przeszywać powłokę milczenia; jak nóż przecinający cienką tkaninę. Przed moimi oczami wciąż widzę spojrzenie Ala, gdy zauważyliśmy go w Zakazanym Lesie. Zatopione w zjawie, która go dosięgła.

The Next Generation/Scorose- Chasing MiragesWhere stories live. Discover now