-No wiesz.. Zawsze do takich rzeczy wybierał Glizdogona, a wszyscy wiedzą, że on jest z najniższej pułki.-powiedziałam wyzywająco. Od jakiegoś czasu sprawia mi przyjemność, zadawania mu bólu i przykrości. Chłopka wstał, obszedł wyspę i stanął za mną. Odwróciłam się żeby stać z nim twarzą w twarz.

-Posłuchaj kochanie. Nigdy nie spadniemy na poziom tego szczura. Rozumiesz? A tobie radziłbym trzymać język za zębami, bo kiedyś gorzko tego pożałujesz. Zrozumieliśmy się?

-Myślisz, że posłucham się takiego dupka?-mówiąc to podeszłam jeszcze bliżej, tak że nasze ciała prawie się stykały. Poczułam jego hipnotyzujące perfumy. Uwielbiam ten zapach...

-Może i dupek, ale całować to się ze mną lubisz.- czemu on zawsze jest taki pewny siebie?

-Kto powiedział, że lubię? Może robię to z litości?

-Nie wydaje mi się. -Złapał mnie za biodra. Po moim ciele przeszedł dreszcz, a Malfoy wyraźnie to wyczuł bo uśmiechnął triumfalnie. Spojrzałam się na jego dłonie. Wróciłam do jego oczu. Miałam mu właśnie powiedzieć, że ma zabrać te łapy, ale nie dał mi dojść do słowa.

-Widzisz jak na ciebie działam? Przez mój dotyk napinasz się, czyli coś jest na rzeczy, jakbym cię teraz pocałował oddałbyś każdy pocałunek, a nawet byś go pogłębiła.- Przysunął mnie bliżej siebie, po czym szybko zjechał do moich pośladków i je mocno ścisnął. Wydałam z siebie jęk ból, ale z cieniem rozkoszy. Odruchowo oparłam czoło o jego tors. Nie wiem czemu, ale nie mogłam wyrwać się z jego uścisku. A może nie chciałam? Usłyszałam jego triumfalny śmiech. Musiałam to przerwać. Odepchnęłam go od siebie.-Mówiłem? Ty mnie pragniesz tak jak wszystkie. A teraz żegnaj skarbie. Do zobaczenia wieczorem.-powiedział i odszedł. Patrzyłam na niego, aż nie zniknął w szmaragdowych płomieniach. Oparłam się o blat stołu

-Co ja ze sobą robię?-szepnęłam. Poczułam nagle zapach spalonego jajka.. -Moja jajecznica!- szybko się odwróciłam w stronę kuchenki, na której dalej robiło się moje śniadanie.- Fuck...- Bobra zjem tosta bo tego się nie da uratować. To przez Malfoy'a. Po chuj on tu przyszedł? A tak list. Biorę kopertę do ręki i otwieram. Usiadłam na krześle i zaczynam czytać:

Szanowana Pani Whtie.

Z przyjemnością ogłaszam, że uroczystość przyłączenia Cię do mojej armii odbędzie się dzisiejszego wieczoru o godzinie 19;00 w Malfoy Manor. 

Z poważaniem Czarny Pan.

Ps Ubierz ciemny, elegancki strój .

Malfoy'owie mają przesrane, Voldzio wybrał sobie ich rezydencję za siedzibę. Już widzę jak Cyzia haruje tam. A to wszystko przez to, że Lucjusz zawiódł. Coś mi się wydaje, że Narcyza z Draco dostaną jakąś karę za porażkę Lucjusza.

-Zuza!-zawołałam.

-Tak, Panienko?-Zapytała nieśmiało.

-Przygotuj mi proszę jakieś szybkie śniadanie, jajecznica mi się spaliła, a muszę szybko udać się do pokoju i coś zrobić.

-Oczywiście, pani..-skończyła to mówić ja tylko skinęłam głową i pobiegłam do siebie. Zuza jest tu raczej dobrze traktowana. Nie bijemy jej ani nie poniżamy jak inni szanujący się czarodzieje. Mimo to bardzo się boi. Gdy byłam w pokoju podeszłam do szafy. Muszę wybrać strój na dzisiejszy wieczór. Przez chwilę patrzyłam się w szafę, ale w końcu znalazłam elegancką, dość obcisłą sukienkę do połowy ud. Jest cała czarna, ma wycięcie na plecach i dekolt. Rękaw długości trzy czwarte. Raczej może być. Do tego ubiorę baleriny i jest świetnie. Wybrane ubranie odłożyłam na łóżko, a sama się ubrałam w zwiewną sukienkę i rzymianki. Włosy związałam w luźnego warkocza. Spojrzałam w lustro. Jest okej. Moment.. Gdzie jest mój wisiorek?! Nie ma obcji abym go zgubiła. No ni chuja! Gdzie on jest?! Spojrzałam na łóżko, może gdzieś mi się zerwał podczas snu? Nie ma.. No ja pierdole! 

-ZUZA!-Wydarłam się na cały dom. Nie minęła sekunda, a ona się pojawiła.

-W-w-właśnie ko-ko-kończę śniadanie, dla p-p-panienki. Jeszcze ch-chwilka.- powiedziała wyraźnie przerażona. 

-Nie chodzi o śniadanie. Znajdź mój wisiorek od Dracona Malfoy'a. Rozumiesz?-powiedziałam raczej łagodnie.

-T-t-tak Pani.-powiedziała i zniknęła. Jak ja mogłam go zgubić?!

***

Jest już osiemnasta, szykuję się bo za godzinę mam być przyjęta do armii Voldremorta. Ubieram wcześniej wybraną kreację. Maluję się odważnie. Mocne czarne cienie do powiek i do tego gruba czarna kreska. Brwi mocno zarysowałam choć nigdy tego nie robię. Usta podkreśliłam krwisto czerwoną, a zarówno matową szminką. Włosy przeczesałam palcami, bo gdybym je teraz szczotkowała napyszyłyby się. Na koniec dałam parę kropel moich ulubionych perfum.Nie ukrywam, że teraz się bardzo stresuję.

-Rose! Chodź musimy wychodzić!-zawołał ojciec. Jestem gotowa. No prawie, ale wisiorek się nie znalazł, więc muszę dzisiaj być bez niego. Zeszłam szybko na dół. Anna miała czarną, sięgającą do ziemi suknię na długi rękaw. Ojciec czarny garnitur. Razem wyglądali śwetnie. 

-

Ty też masz.. no wiesz.. znak?-zapytałam niepewnie An. Ona tylko podwinęła lewy rękaw pod nim widniał mroczny znak.- Bolało?


-Tak, ale tylko przez chwilę-uśmiechnęła się próbując dodać mi otuchy. Wzięłam głęboki wdech. 

-No dobrze chodźmy.-powiedział ojciec.- Złapcie mnie za ramie.-Jak powiedział tak zrobiłyśmy. Po sekundzie byłyśmy przed Malfoy Manor. Wielka mroczna rezydencja. Ojciec zapukał do mosiężnych drzwi i złapał An za rękę. Ja stałam z nimi.

-Witajcie, proszę wejdźcie.-powiedziała bardzo oficjalnie Narcyza. Weszliśmy do środka. Była bardzo sztywna atmosfera. - Chodźcie do jadalni. Wszyscy już są.- Super czyli jesteśmy ostatni... Ale nie spóźnieni jest za dwie siódma. Heh. Czarnego Pana jeszcze nie było zajęliśmy miejsce na przeciwko Dracona i Narcyzy. Siedziałam na przeciwko niego i widziałam, że się stresuje. Jest całkiem innym człowiekiem niż dzisiaj rano.. Jest spięty, ma zwężone źrenice. Jest z nim źle. Spojrzał się na mnie i przybrał maskę "normalnego". Nie wyszło mu, bo oczy go zdradził. Stół był na co najmniej dwadzieścia osób. Jedno krzesło na czele było wolne, to chyba było krzesło Voldzia. Zaraz na rogu siedział Snepe, na przeciwko mój ojciec. Następnie siedzieli Draco i Narcyza. Obok Narczyzy jej siostra Bellatrix Lestrange. Lubię tą wariatkę. Obok niej i dalej siedzieli śmierciożercy których nie znam. Obok An też nie wiem kto siedział. No cóż nie znam większości tych ludzi. Dalej tylko zauważyłam ojca Notta i Zabiniego. Nie widziałam rodziców sióstr Greengras. Może później przyjdą. Drzwi się otworzyły.

-Witajcie, moi poddani!- zajął wolne miejsce na czele stołu- Zebraliśmy się aby przywitać w naszych szeregach Roselindę White- Merlinie jak ja dawno nie słyszałam swojego pełnego imienia- i Dracona Lucjusza Malfoy'a- czy ja dobrze słyszę?! Malfoy?! Dla tego taki zestresowany był. Już wszystko jasne. Gdy wypowiedział jego nazwisko usłyszałam wstręt.-Podejdźcie proszę- oboje wstaliśmy. Podeszliśmy do niego. Moje nogi był jak z waty. Ten człowiek jeśli mogę go w ogóle nazwać człowiekiem, brzydzi mnie. Nos, a raczej jego brak, wyglądał jak u węża. Oczy też wyglądały jak u gada. Ciało blade jak ściana, a głowa bez włosów. Na ciele miał długą czarną szatę.- Roselindo podaj mi swą lewą rękę.- podałam bez wahania. Jak jej dotknął przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.-Nie denerwuj się, spokojnie. Morsmordre.-wypowiedział zaklęcie. Poczułam palący ból w przedramieniu. Z oka poleciała mi pojedyncza łza bólu. Mam tylko nadzieję, że jej nie widział.-Widzisz nie było tak źle. Witaj w naszym szeregu!- Powiedział teraz do wszystkich zgromadzonych tu ludzi. Widziałam jak Narcyza i Anna patrzą współczująco w moją stronę. Za to Bella jak to Bella pokazywała kciuki w górę. Twarz ojca nic nie ukazywała. Ani smutku ani szczęścia. Zupełnie nic.- A teraz ty, Draconie Lucjuszu Malfoy. Podaj mi swą lewą rękę.-Chłopak podał ją i Czarny Pan uczynił to samo co mi. Po ceremonii zjedliśmy jeszcze kolację i wróciliśmy do domu. Byłam tak zmęczona, że od razu położyłam się spać. 

I will not leave you~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz