#16 Dzień czternasty: Pożegnalne przyjęcie

Comincia dall'inizio
                                    

- Jesteś smutny? - pytam odkrywczo, siadając na swoim łóżku.

Łóżku, które już niedługo opuszczę, powracając do swojego własnego. Nie jestem w stanie stwierdzić, które z nich jest lepsze.

Chanyeol wzdycha, po czym podchodzi do mnie. Siada tuż obok i bierze moje dłonie w swoje. Wygląda jakby chciał coś powiedzieć, lecz z jego ust nie wydostają się żadne słowa. Zaczynam się niepokoić. Przygotowuję się na poważną rozmowę, lecz nie mam pojęcia na jaki temat będzie ona prowadzona. Nie lubię poważnych rozmów. Wolę te beztroskie, przy których nie muszę się stresować i pilnować wszystkiego, co zamierzam powiedzieć.

- A jaki mam niby być, wiedząc, że już jutro cię tu nie będzie? - pyta, uśmiechając się smutno, a ja po raz pierwszy czuję tak wielką mieszaninę uczuć.

Jest mi szkoda Chanyeola, choć jednocześnie jestem zły za to, że wcześniej nawet nie wykorzystał naszego wspólnego czasu, obrażając się. Jestem też dumny z tego, że w końcu nauczył się mówić o swoich emocjach i szczęśliwy, bo mam żywy dowód na to, że ja również nie jestem mu obojętny.

- Channie - szepczę i kładę dłoń na jego policzku. Z trudem powstrzymuję łapiący mnie za gardło płacz. - Ja również będę za tobą tęsknił. Nawet nie wiesz jak bardzo.

Uśmiecha się. Tym razem mniej smutno. Jest w nim więcej entuzjazmu.

- Zapisałem ci mój numer w telefonie - mruczy cicho, a na jego policzkach mienią się wstydliwe rumieńce. Pierwszy raz widzę, jak się rumieni. - Możesz czasem... zadzwonić... albo coś.

Tym razem to ja się uśmiecham. Nie znałem go od tej strony.

- W moim telefonie? Myślałem, że przeglądasz tylko mojego laptopa - śmieję się, lecz wyczuwając, że żart jest wyjątkowo nietrafiony, dodaję. - Jasne, zadzwonię.

Przez dłuższą chwilę po prostu siedzimy, a moje dłonie znajdują się w uścisku dłoni Chanyeola. Analizuję w myślach to, co właśnie sobie powiedzieliśmy. Żaden z nas nie chce rozstania, choć początkowo żaden z nas nie chciał wzajemnego towarzystwa.

Po chwili Chanyeol przysuwa się bliżej, wprawiając mnie w zakłopotanie. Jego ramiona obejmując mój pas, a dłonie układają się na plecach. Czuję jak pieszczotliwie sunie po nich palcami i zarumieniony niezdarnie wtulam policzek w jego ramię. Naprawdę, nie chcę płakać, ale wiem, że jeżeli będziemy w uścisku odrobinę dłużej, mimowolnie słabsza strona mnie wygra. Nie lubię wzruszających sytuacji i rozstań, a sama myśl o tym, że jutro czeka mnie pożegnanie z wszystkimi członkami sprawia, że już chce mi się płakać.

- Nie powinienem ci tego mówić, ale zespół organizuje dla ciebie pożegnalne przyjęcie-niespodziankę dziś wieczorem - szepcze do mojego ucha.

Krzywię się. Nie lubię imprez, a ta dodatkowo będzie kojarzyć mi się z wieczorem, w którym byłem tak upity, że nie kontrolowałem tego, co mówię.

- Mam nadzieję, że nie będzie alkoholu - mamroczę.

Chanyeol parska cichym śmiechem, po czym nachyla się i lekko cmoka moją szyję. Po całym moim ciele przechodzi dreszcz.

- Będzie, ale ty nie będziesz pił - mówi, a słyszalna w jego głosie stanowczość sprawia, że drżę.

- Ty również.

- Oczywiście - kiwa głową, odsuwając mnie od siebie na tyle, by móc spojrzeć mi w oczy. - Obiecaj mi coś.

- Co mam ci obiecać? - pytam nieco zaniepokojony. Nie mam pojęcia czego Chanyeol mógłby ode mnie wymagać.

Fanboy ✿ ChanBaek/KaiBaekDove le storie prendono vita. Scoprilo ora