#5 Dzień trzeci: Olbrzymi idiota

9.5K 1.1K 1K
                                    

Siedzę przy stole, obficie smarując kromkę chleba Nutellą. Nigdzie nie ma Jongina, więc nie muszę nadal udawać, że mało jem. Siedzę obok Jongdae, który wraz z Minseokiem układa wieżę z paluszków Pocky. Atmosfera w dormie jest dziwnie smutna i przygnębiająca, jednak ja tryskam szczęściem, za sprawą wczorajszego wypadu z Kaiem. Moim kolejnym powodem do szczęścia jest fakt, że Chanyeol z samego rana wybył na indywidualne zajęcia rapu, toteż kiedy się obudziłem nie musiałem bać się, że znów niespodziewanie wciągnie mnie do swojego łóżka.

- Jakie plany na dzisiaj? - pyta Suho, wracając z łazienki w kremowym szlafroku z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Może wszyscy razem wyskoczymy na zakupy? - proponuje Xiumin, kiedy wieża z paluszków po raz kolejny upada.

- Wolę trochę odpocząć od treningów w domu - odpowiada Kyungsoo.

- A ty? - dopiero po chwili orientuję się, że Xiu zwraca się do mnie. - Co chciałbyś dziś robić, Baekhyunnie?

To urocze, że zdrabnia moje imię.

- Myślę, że zakupy do dobry pomysł - odpowiadam, a na moją twarz wpływa uśmiech.

Zakupy z EXO.

Boże.

Dopiero, kiedy szykuję się do wyjścia przypominam sobie o moich maleńkich oszczędnościach w portfelu. Wszystko wydałem przed wyjazdem i okazuje się, że nie będzie mnie stać nawet na kawę. Zmiana zdania i pozostanie w domu nie wchodzi w grę, tak samo jak przyznanie się do tego jak małymi funduszami dysponuję.

- W porządku, Baek. Będziesz grał na zwłokę - mruczę sam do siebie, pakując do plecaka prawie pusty portfel i kilka innych drobiazgów. - Zawsze możesz udać, że zgubiłeś pieniądze. Nikt się nie domyśli.

W tym samym momencie zauważam jak w progu pokoju staje mój znienawidzony współlokator. Park Chanyeol. Głupi, arogancki raper, który w ogóle nie zasługuje na wielkie rzesze oddanych fanek.

- Wybierasz się gdzieś? - mruczy, rzucając trzymaną w dłoniach bluzę na oparcie krzesła i kładąc się na swoje łóżko. Wzdycha przy tym głęboko i wiem, że z pewnością jest zmęczony. Widać to po jego twarzy, na której choć raz nie widnieje ironiczny uśmieszek.

- Tak. Jedziemy z chłopakami na zakupy - uśmiecham się triumfalnie, chcąc mu pokazać jak świetnie się bawię w towarzystwie jego zespołowych kolegów.

- Nie masz pieniędzy, hm? - pyta nagle, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię.

Skąd on to wie?

- Słyszałem jak gadałeś sam do siebie - uśmiecha się pod nosem, jakby czytał mi w myślach. - Swoją drogą to trochę psychiczne. Masz jakieś rozdwojenie jaźni albo...

- Nie twój interes - prycham i narzucam plecak na ramiona, chcąc wyjść z pokoju. Towarzystwo irytującego olbrzyma zdecydowanie mi nie służy.

- Zaczekaj - nim się orientuję jego długie, mocne palce zaciskają się na moim nadgarstku, który w porównaniu z jego ręką wydaje się mały i kruchy.

- Co? - zerkam na niego, mrużąc oczy.

Czego powinienem się spodziewać tym razem?

Kolejne zmuszenie do leżenia z nim w łóżku?

Jakaś wymyślna, ironiczna uwaga?

Wyjątkowo wkurzające droczenie się ze mną?

Nagle Chanyeol wstaje, podchodzi do szuflady w biurku, z której wyciąga plik pieniędzy, leżący pomiędzy jego zeszytami, w których komponował piosenki i pięcioliniami zapełnionymi nutami. Zamieram w bezruchu, kiedy wyciąga kilka banknotów, wręczając mi je jakby od niechcenia.

Fanboy ✿ ChanBaek/KaiBaekWhere stories live. Discover now