6."Loe?"

875 69 35
                                    

Wstałam i zerknęłam na zegarek. 10:15. Opatuliłam się szczelnie kołdrą i postanowiłam, że jeszcze chwilę pośpię. W końcu jestem na "wakacjach"

Niestety chwile później usłyszałam skrzypienie drzwi. Jak się domyślałam to był Niall. Zamknął drzwi, po czym położył się obok mnie.

- Ummm, hej Niall? - Blondyn nic nie powiedział, tylko się do mnie przytulił.

Okej?

Czy dzisiaj jest jakiś dzień dziwactw?

- Chloe?
- Tak Niall?
- Co byś powiedziała, żebym zabrał cię pod namiot? - zmarszczyłam brwi.
- A co z Denise i...
- Mają teraz gorszy problem na głowie — przerwał mi Niall.
- Co masz na myśli? - niebieskooki oparł się jedną ręką, po czym zmierzył moją twarz wzrokiem.
- Podsłuchałem ich rozmowę...
- No i wszystko jasne — przewróciłam oczami.
- Nie przerywaj mi Loe, wracając... No ten będziesz ciocią uhu.
- Wiedziałam, że cos ukrywają!
- To jak będzie z tymi namiotami Hmmm?
- Jak to co? Jedziemy.

***

- Tylko unikajcie dzików! - ostrzegła nas już po raz tysięczny moja siostra.
- Denise proszę cię... - przewróciłam oczami, przez co moja siostra zmierzyła mnie zabójczym wzrokiem.
- Idźcie już — odezwał się Greg.
- Dziękuje, kocham was, pa! - powiedziałam i szybkim krokiem dołączyłam do Nialla w samochodzie.
- Dłużej się nie dało? - blondyn odpalił auto, wyjeżdżając tym samym z podjazdu.
- Denise ostrzegała nas przez dzikami - wybuch śmiechem.

Super.

- Z tego, co wiem, to tu nawet dzików nie ma.
- A gdzie dokładnie jedziemy?
- Zobaczysz. - i na tym nasza rozmowa się skończyła.

Dojechaliśmy bezpiecznie na miejsce, które znajdowało się nad jeziorem w środku lasu. Zmarszczylam brwi widząc dwa samochody.

Myślałam, że będziemy sami...

- Um, Niall?
- Tak, Chloe? - powiedział parkując zaraz obok tych samochodów.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć? - Niall przybrał dziwny wyraz twarzy, co wyglądało dość zabawnie.
- A tak! Wypaliłem twoje fajki, kiedy spałaś.
- Nie o to mi chodziło... zaraz, co zrobiłeś?
- Będziesz zdrowsza. - odpiął pas i wysiadł.

Super.

Już czuje, że ten wyjazd był błędem.

Uczyniłam to samo co blondyn. Trzasnęłam drzwiami, chciałam zdenerwować go. Niestety to nie przyniosło żadnych skutków, bo już po chwili Niall przytulał się z długo nogą blondynką.

Robi się zabawnie.

- Chodź Chloe — przywołał mnie gestem ręki chłopak, którego pierwszy raz w życiu widzę na oczy.

Dziwnie?

- Emm?
- Chloe, na prawo jest Lucas, zaraz obok niego, Liam, Louis, Harry... - spojrzał na dziewczynę, którą chwile wcześniej przytulał i puścił jej oczko. - A to Amanda.
- Mów mi Anda — podeszła do mnie i zamknęła mnie w uścisku.

Okej, jeśli chwile temu mówiłam, że jest dziwnie... to teraz jest bardzo dziwnie.

Odsunęłam się od blondynki i zmierzyłam ją wzrokiem.

Wygląda na sympatyczną...

- Okej, ludzie! Ja, Amanda, Harry i Niall rozłożymy namioty, a Chloe i Louis pójdą po drewno na opał. - Liam (tak mi się wydaje przynajmniej) złapał mnie za nadgarstek i popchnął w stronę najniższego z chłopców.

- Louis?
- Tak, chodźmy.

***

Po dwóch godzinach jednogłośnie z Lou stwierdziliśmy, że się zgubiliśmy.

Jakby to Kate powiedziała...

Jesteśmy w czarnej dupie.

- Zadzwonię do Nialla — chłopak wzruszył ramionami, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do blondyna.
- Kurza twarz, brak zasięgu.

Odeszłam trochę dalej w poszukiwaniu zasięgu i zanim się obejrzałam, Louisa nigdzie już nie było.

- Lou? Louis! - krzyknęłam przerażona.

Robiło się ciemno.

Spojrzałam na telefon, który zaczął wydawać z siebie dźwięk.

Jezusie kochany.

To Niall.

- Loe gdzie ty jesteś? - zmarszczyłam brwi na to, jak mnie nazwał.
- Niall, zgubiłam Louisa.
- Louis jest już z nami.

Mój telefon „zapikał". Spojrzałam na ekran.

Kurwa mac.

Bateria!

- Nie ruszaj się nigdzie, zaraz po ciebie przyjdę — po tym mój telefon „umarł".

Świetnie.

Usiadłam na pieńku drzewa i czekałam.

***

Zdarzyło się już zrobić ciemno, jak i zimno, trzasłam się nie tylko ze strachu, lecz i z zimna. Miałam na sobie zaledwie czarną bluzkę na ramiączka i krótkie spodenki.

Nagle.
Usłyszałam jakieś chrumkanie... jakby świnia, ale zaraz co świnia mogłaby robić w lesie?

Jezusie kochany, dzik!

Zaczęłam krzyczeć wniebogłosy i biec przed siebie aż do momentu, kiedy dwie duże ręce oplotły mój pas i usłyszałam ten charakterystyczny śmiech...

- Nienawidzę cię! - Niall nadal nie mógł opanować śmiechu. - Uch! Pieprzony dupek!
- Loe jak już mówiłem, dzików tu nie ma, a poza tym jesteś jakieś 500 metrów od miejsca, gdzie się zatrzymaliśmy — mówił przez śmiech.
- Nienawidzę cię, nienawidzę!

Blondyn obrócił mnie tak, że teraz stałam do niego przodem i pocałował mnie.

- Nadal mnie nienawidzisz?
- Mhmm — wymruczałam.
- No to patrz.

Chłopak przewiesił sobie mnie przez ramie i zaczął biec. Podejrzewam w stronę naszego obozowiska.

- Niall, puść mnie!

Blondyn tylko zachichotał, a chwile później byliśmy już na miejscu. Przez prawdopodobnie moje piski wszyscy zebrali się przed namiotami. Spojrzałam na Amandę, to znaczy Ande. Gdyby wzrok mógł zabijać, właśnie bym była martwa. Była zazdrosna. Możecie uznać mnie teraz za jakąś chamską sukę, ale podobało mi się to.

Nawet bardzo podobało.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, zareagować, a nagle znajdowałam się w wodzie.

- NIALL! - wrzasnęłam.
- Tez cię kocham, słodka Loe.
- Jesteś niemożliwy!

Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, po czym wszedł do wody, zbliżając się ku mnie. Kiedy stał już na wprost mnie, złapał mnie za dłonie, przyciągnął do siebie i pocałował. Zerknęłam na chwile w stronę namiotów, aby zobaczyć minę Amandy, lecz jej, jak i innych już tam nie było. Odsunęłam się od blondyna.

- Gdzie są wszyscy Niall? - zapytałam z lekkim podejrzeniem.

Co on znowu wymyślił?

- Oh zamknij się już Loe. - w chwili kiedy otworzyłam usta i miałam w zamiarze coś powiedzieć, Niall pocałował mnie.

Nie mam pojęcia, kiedy razem z Niallem znaleźliśmy się w namiocie i to w dodatku nadzy...

- Loe?
- Tak Niall?
- Jestem prawiczkiem.

Him; horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz