27. Spotkanie z ojcem. cz1

793 31 0
                                    

  Otworzyłem gwałtownie drzwi.
-Sammaelu! Mój synu!- Lucyfer nie krył szczęścia. Podbiegł i mnie uściskał.
-Ojcze!-nie ukrywam też byłem szczęśliwy.
-Sammaelu.- oczywiście Szatan siedzący po prawicy.- Na moim miejscu. Frajer jeden.- Też dał o sobie znać.
-Witaj Szatanie.-przytuliłem ojca a z Szatanem wymieniłem nasze uroczyste powitanie.
-Widzę że Bóg skorzystał z naszej propozycji.
-Jaka propozycja?
-Jak to jaka? Ty wracasz a oni dostają dodatkowy czas. Jak nie to sam pewnie wiesz co by się stało.- Lucyfer wraz z Szatanem zaśmiali się szyderczym śmiechem.
-Jak to?
-A tak to synu że Niebo dostało na przemyślenie naszej propozycji trzy dni.
-To już wiem dlaczego nie chcieli mnie wpuścić.
-Ale jak synu? Ty byłeś tu na Ziemii? Dlaczego ja o tym nie wiedziałem?- Lucyfer był zdezorientowany. Samaelu dlaczego nie przyszedłeś się ze mną spotkać? Co oni z tobą zrobili? Przepraszam że musiało cie to spotkać.
-Przepraszasz? Pff... Nie pamiętam co się wtedy stało ale Azrael mi wszystko opowiedział co zrobiłeś!
-Azrael? Ale jak to?
-A tak że dostał on za zadanie wychować mnie jak swojego...
-Co?!-po tych słowach Lucyfer się wściekł- Precz mi stąd!-wygonił straże i swoich popleczników.
-Pan nasz ma racje. To nie jest jakiś pokaz. Więc precz stąd!-oczywiście Szatan musiał dorzucić swoje dwa grosze.
  Gdy wszyscy oprócz naszej trójki opuścili sale tronową Lucyfer nie ukrywał wściekłości.
- Co on wyprawia! Mojego syna! Teraz to przegiął!-mój ojciec wpadł w furie.
-Ojcze uspokuj się.- ocho chyba Szatan się wystraszył.
Tak dla sprostowania. Szatan jest moim bratem bliźniakiem. Jednak podobni nie jesteśmy. Pamiętam że go dażyłem nienawiścią.
-Jak mogę się uspokoić Szatanie? No jak? Przecierz oni go karali za moje poczynania!
-Może opowiecie mi co się stało. Nie pamiętam za bardzo co się działo. A Bóg mówił że powinienem sobie coś przypomnieć.
-A więc tak? Dobrze opowiem ci... To było tak.

Żyliśmy sobie spokojnie jak wielka szczęśliwa dopóki Bóg nie stworzył ludzi. Ten gatunek miał się opiekować planetą Ziemią. A my? My mieliśmy tylko Niebo które w pełni należało do Boga. Byliśmy tylko jego pionkami. Niczym więcej. W tamtych czasach przyjaźniłem się z Gabrielą i Michałem. Gdy powiedziałem im co sądzę o ludziach to dnieśli o wszystkim Bogu. Straciłem do nich zaufanie. Zresztom Bóg do mnie też stracił zaufanie. Dlatego żeby nie czuć się samotnym stworzyłem ciebie i twojego brata. Razem uknuliśmy spisek przeciwko ludziom. Udało nam się i zostali przegnani z Raju. Gdy Bóg się dowiedział o tym że to moja wina wygnał mnie z Raju. Razem ze mną poszła dosyć spora armia Aniołów, Archaniołów itp. którzy się ze mną zgadzali. Ty natomiast chciałeś zostać jednak...

  Po tych słowach przeniosłem się w czasie...

Stałem przed tronem Boga.
-Panie okaż mojemu ojcu miłosierdzie.-to byłem ja tylko. Nie wiem czemu ale wygladałem inaczej.
-Nie! Dosyć Sammaelu! Twój ojciec jest nieuczciwy i niesłowny! Dosyć kłamstw w moim domu! Zostaje wygnany wraz ze swoimi poplecznikami. Jednak ty możesz zostać. To nie jest twoja wina że twój ojciec tak postąpił.
-Wiesz dobrze Boże że nie mogę tak postąpić. A Ty? Mówisz nam o przebaczeniu i miłosierdziu a względem mojego ojca tego nie okazujesz? Co to jest?
-Sammaelu ja cię upominam że mówisz do naszego Pana...
-Nie Michale! Teraz mówię do waszego Pana. Na co mi nieuczciwy Władca. Skoro nie chcesz nawet mojego ojca wysłuchać to w takim razie ja również odchodzę.-po tych słowach wyszedłem.
-Sammaelu!-Bóg mnie jeszcze nawoływał jednak bez skutku...

Anioł StróżWhere stories live. Discover now