Rozdział 45

8K 501 58
                                    

Czytajcie notkę pod rozdziałem.

Cassie POV

W całym barze nagle zapanowała cisza.
Jedyną rzeczą na jaką ludzie zwracali uwagę, byłam ja i Nate na scenie.
Bałam się, że im się nie spodoba, ale po minach wielu osób, wiedziałam, że mogło być inaczej.
Kiedy skończyliśmy śpiewać, prawie wszyscy wstali z miejsc i zaczęli klaskać i krzyczeć.
Ja natomiast szczerzyłam się jakbym była dzieckiem, które dostało worek słodyczy.
Nathan uśmiechnął się i przytulił mnie, dziękując ludziom za uwagę.
Zeszliśmy ze sceny, a ja odrazu pobiegłam do Arielle, piszcząc razem z nią.
-Twój pierwszy występ, a byłaś genialna!- krzyknęła moja przyjaciółka.
-Potwierdzam, masz głos dziewczyno- poparła ją Liz.
-Dziękuję bardzo- roześmiałam się- a tobie jak sie podobało?- zapytałam Nathana.
-Mówiłem, że będziesz cudowna i miałem rację- usmiechnął się, patrząc prosto na mnie.
Po chwili namysłu pochylił się i mnie pocałował.
Poczułam, że naprawdę podobał mu się nasz wspólny występ.
Uśmiechnęłam się, a Nate przerwał pocałunek i odsunął się, unosząc brew do góry.
-Czy ty właśnie się uśmiechnęłaś?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam krótko i objęłam go w pasie, wtulając się jak koala.
-Kocham cię- szepnął do mnie chłopak.
Zarumieniłam się, chowając głowę w jego koszulkę.
-Nathan, czy mógłbyś mi pomóc?- usłyszałam po chwili głos Roberta z zaplecza.
-Pewnie, już idę- odparł chłopak- nie zgub się- uśmiechnął sie, całując mnie w czoło.
Po chwili zniknął za rogiem.
-On tak bardzo cię kocha, że aż bolą mnie oczy od patrzenia na was- roześmiała się Arielle.
-Spokojnie, ty i Scott nie jesteście lepsi- przewróciłam oczami.
-Co do Scotta, to właśnie miałam zamiar iść potańczyć- oznajmiła odwracając się i łapiąc chłopaka za przedramię- chodź, trzeba cię rozruszać.
Kiedy odchodzili, chłopak odwrócił się w moją stronę z błagalnym spojrzeniem.
Roześmiałam sie i wzruszyłam ramionami.
Obserwowałam ich przez chwilę, dopóki ich taniec przestał tak bardzo przypominać taniec i przykleili się do siebie jak glonojady.
Czy ja i Nate też tak wyglądamy?
-Co taka ślicznotka robi tutaj sama?- usłyszałam gruby głos zza moich pleców.
Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego faceta w skórzanej kurtce.
Był może ze dwadzieścia lat starszy ode mnie.
-Nie jestem tu sama- próbowałam go spławić, szukając wzrokiem Liz, którą akurat gdzieś wywiało.
-Wiesz, jakoś nikogo w pobliżu nie widzę- wyszczerzył się, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej.
Powtórka z rozrywki?
-Powiedziałam, że nie jestem sama- odparłam ostrzejszym tonem.
-Po co te nerwy?- zapytał mężczyzna.
-Po jajco jak nie wiesz po co, możesz się odczepić?- zapytałam, czując, że zaraz to nie skończy się dobrze.
No, ale jak to ja, przecież musiałam zacząć pyskować.
-Poznajmy się bliżej...- zaczął mężczyzna.
-Z moją pięścią, no bardzo chętnie- przerwał mu Nathan, który pojawił się znikąd.
Odsunął mnie do tyłu i stanął przede mną.
-Czemu nam przerywasz, my tylko rozmawialiśmy- odparł mężczyzna, który teraz był trochę zdenerwowany.
-Nie rozumiesz kiedy się do ciebie mówi, że masz ją zostawić?
-Kiedy będę miał ochotę- warknął, odpychając Nathana do tyłu.
To się nie skończy dobrze.
Gdzie jest Robert, kiedy go potrzeba?
Już miałam biec na zaplecze, kiedy nagle Nate uderzył mężczyznę w twarz.
No i to by było na tyle.
Mężczyzna próbował uderzyć Nathana, ale on się uchylił i uderzył go ponownie.
Za drugim razem nie miał tyle szczęścia i dostał w twarz.
Ja jedyne co robiłam, to krzyczałam, żeby przestali.
Dopiero po chwili ludzie zorientowali się co się dzieje.
Niestety była to chwila, w której mężczyzna wyciągnął nóż i wbił go prosto w brzuch Nathana.
Zdążyłam tylko krzyknąć, zanim jacyś faceci złapali go i odciągnęli od chłopaka, którego z kolei złapał jakiś inny facet.
W tamtej chwili wszystko działo się naraz.
Ktoś krzyczał żeby wezwać karetkę.
Robert wybiegł z zaplecza i uklęknął obok Nathana.
Scott pobiegł po coś, żeby zatamować krew.
Arielle podeszła do mnie i probowała mnie uspokoić, kiedy miałam kolejny atak paniki.
Siedziałam już na podłodze, zanim udało jej się coś zrobić.
W momencie w którym odzyskałam kontakt z rzeczywistością i zdałam sobie sprawę co się dzieje, ze łzami w oczach opadłam na kolana, obok nieprzytomnego Nate.
-Karetka i policja są już w drodze- usłyszałam spanikowany głos Liz.
-Przepraszam Cassie- powiedział Robert- nie słyszałem, że coś się dzieje, dopóki nie zaczęłaś krzyczeć.
W tym momencie miałam głęboko w dupie to, dlaczego i jak to się stało.
Jedyne co się dla mnie liczyło to, żeby z Nathanem było wszystko w porządku.
Przez dziesięć minut czekania na karatkę, cały czas siedziałam obok niego, mocno ściskając jego dłoń.
Kiedy pogotowie zabierało Nate, nie chciałam od niego odejść, więc pozwolili mi jechać z nimi.
Dojechaliśmy do szpitala, gdzie odrazu zabrali go na salę operacyjną, a ja siedziałam na korytarzu, patrząc na ścianę.
Nie mogłam pogodzić się z tym, że to przeze mnie.
Mogłam już nie odzyskać Nathana.
Przewidywałam najczarniejsze scenariusze.
Nienawidziłam siebie, za to, że nie powiedziałam mu, że go kocham, przez jakiś głupi zakład.
Teraz to miało najmniejsze znaczenie, ważne było, żeby Nathan z tego wyszedł.
Po kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach przyjechała Arielle i Scott.
Nie wiem nawet ile czasu Nate był już na sali operacyjnej.
Moja przyjaciółka odrazu mnie przytuliła, a ja znowu zaczęłam płakać.
-To wszytko moja wina- wychlipałam w jej ramię.
-Nie Cassie, to nie twoja wina, nie mogłaś nic zrobić.
-Jeżeli on umrze...
-Nie umrze, spokojnie, wszystko będzie dobrze- pocieszała mnie przyjaciółka.
Wiedziałam, że nie będzie i ona również to wiedziała.
Niestety jedyne co nam zostało, to ślepa wiara w te słowa.

Po około trzech godzinach, z sali wyszedł lekarz.
-Jesteście rodziną Nathana Rienksa?- zapytał.
Natychmiast poderwałam się z krzesła.
-Jestem jego dziewczyną, co z nim?- zapytałam spanikowana.
-Operacja się udała, na szczęście żaden z ważnych narządów nie został poważnie uszkodzony.
Odetchnęłam z ulgą, ale jednak nadal czułam, że coś jest nie tak.
-Czyli wszystko będzie dobrze?
-Jeżeli tylko wybudzi się ze śpiączki, to wszystko będzie w porządku.
Pięć sekund po przetworzeniu tej informacji, Arielle i Scott złapali mnie, zanim uderzyłam o podłogę.

Wiem, wiem, kochacie mnie i takie tam ;* #Polsat
Do następnego :3
Wasza Hopi :3

Deal {Zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz