Rozdział 32

13.4K 731 72
                                    

Baaaardzo was przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale wyjaśnienia na koniec, teraz czytajcie rozdział :3

Cassie POV

-Spakowałaś już wszystkie potrzebne rzeczy?- spytał Nathan następnego ranka.
-Lina, jedzenie, picie, sprej na komary, zapalniczka i koc na wszelki wypadek, chyba wszystko- odparłam, zapinając duży plecak.
Nate wsadził gitarę w pokrowiec i zabrał ode mnie plecak.
Rzuciłam mu wkurzone spojrzenie.
-Nate, przestań wszystko za mnie nosić.
-Powiedziałem już, jeśli chcesz coś nieść, to gitara jest twoja.
Przewróciłam oczami i założyłam pokrowiec z gitarą, na ramiona.
-Jesteś głupi- stwierdziłam, wymijając go w drzwiach.
-Za to mnie kochasz- odparł po chwili, na co się uśmiechnęłam.

Godzinę później, byliśmy na szlaku, którym mieliśmy chodzić.
Było tam trochę niebezpiecznie, ponieważ w niektórych miejscach trzeba było iść bo wąskich skałach.
Nate za każdym razem szedł pierwszy, żeby sprawdzić czy skały są stabilne.
To było miłe, ale chyba zabiłabym go gdyby spadł, lub coś.
Dostałabym zawału, płakałabym przez 10 minut zamiast zadzwonić po pomoc, a później miałabym wyrzuty sumienia do końca życia, jeżeli coś by mu się stało.
Więc z drugiej strony, to było trochę słabe.
-Często chodziłeś po górach, kiedy tu przyjeżdżaliście?- zapytałam, gdy zrobiliśmy sobie przerwę.
-Z tatą praktycznie co dwa dni- odparł z uśmiechem.
-Więc przynajmniej wiem, że nie umrzemy tak szybko- roześmiałam się.
-Chcę cię zabrać w jedno miejsce, które kocha moja mama.
-No dobra, daleko jeszcze?- zapytałam.
Czy jestem już osłem ze Shreka?
-Jakieś pół godziny drogi, usłyszysz gdy będziemy dochodzić.
Tym razem to ja się roześmiałam, a Nate dopiero po chwili zrozumiał dwuznaczność tego zdania.
-Cassie, serio przestań mieć tyle skojarzeń, jesteś jakaś niewyżyta- roześmiał się.
-No co zrobisz?- zapytałam unosząc ramiona.
-Nic nie zrobisz- pokręcił głową- chodźmy już lepiej, później może padać.
Spojrzałam na niebo, na którym rzeczywiście w niektórych miejscach, zaczynały pojawiać się chmury.
Na szczęście nadal świeciło słońce.
Nathan podał mi dłoń i pomógł wstać.
Po piętnastu minutach usłyszałam gdzie się wybieraliśmy.
Szum wody, można było usłyszeć już z daleka.
-Nie mów, że to jest to co myślę- powiedziałam z uniesionymi brwiami.
-Jeżeli myślisz, to co ja myślę, że myślisz, to na pewno to jest to- stwierdził Nate z uśmiechem.
Przewróciłam oczami i nadal wsłuchiwałam się w odgłos wody.
Po kolejnych kilku minutach, wyszliśmy z lasu.
Moim oczom ukazał się wielki, czysty wodospad.

-Tu jest niesamowicie- powiedziałam, rozglądając się dookoła.
-Też tak myślę, uwielbiam to miejsce, zostaw tu rzeczy i chodź, pokażę ci coś jeszcze lepszego.
-Jest coś lepszego od tego?
W sumie było wiele lepszych rzeczy, ale co mogłoby być lepszego od wodospadu w środku lasu?
Nate złapał mnie za rękę i pociągnął w prawą stronę od wodospadu.
Przeszliśmy kilkanaście metrów przez ścieżkę w lesie, idąc cały czas pod górkę.
W końcu znaleźliśmy się na półce skalnej obok wodospadu.
-Dobra, miałeś rację- uznałam, zachwycając się widokiem.
-Tak myślałem, że ci się spodoba- Nathan usiadł na ziemi, przy brzegu półki skalnej.
Usiadłam obok niego i oparłam głowę o jego ramię.
-Co chcesz robić po ukończeniu szkoły?- zapytałam nagle.
Nate myślał przez chwilę, zanim mi odpowiedział.
-Zawsze myślałem, że będę robić coś związanego z fotografią, ale w sumie nie wiem gdzie chcę iść, gdzie pojechać, nie wiem jeszcze nic- wzruszył ramionami- tak naprawdę to liczę na to, że stanie się coś co sprawi, że nie będę musiał się zastanawiać, tylko po prostu będę wiedział co chce robić.
-W sumie to mądre- stwierdziłam.
-A ty, co chcesz robić?
Westchnęłam.
-Też chciałabym wiedzieć.

Po piętnastu minutach siedzenia i gadania o wszystkim, Nate wstał.
Również to zrobiłam, zastanawiając się co dalej.
Po chwili Nate zdjął koszulkę, przez co jak zwykle zaczęłam gapić się na jego mięśnie.
Potem zdjął również buty.
Uniosłam brwi, dając mu do zrozumienia, że nie mam pojęcia o co mu chodzi.
-Jakoś musimy stąd zejść, bo chcę ci coś pokazać, a nie chce mi się iść na piechotę- wzruszył ramionami.
Otworzyłam usta i podeszłam do krawędzi skalnej półki.
-Że niby na dół?- zapytałam z otwartymi ze zdziwienia oczami.
-No raczej nie schodzi się w górę- roześmiał się Nate.
Parsknęłam i odwróciłam się, chwytając byle jaki kamień z ziemi po czym zaczęłam po niej pisać.
-Co tam piszesz?- zapytał zaciekawiony Nathan.
-Testament, mój chłopak chce mnie zabić- mimo tego, że tak naprawdę było i mogłam używać tego określenia ile tylko chciałam, uśmiechnęłam się wypowiadając te słowa.
-Wiesz, może bym się przejął, gdybyś nie nazwała mnie swoim chłopakiem- mrugnął do mnie z uśmiechem Nate.
-Czy ty naprawdę chcesz stąd zeskoczyć, tutaj jest chyba z 25 metrów, a jeszcze niedawno miałeś lęk wysokości.
-Skakałem tutaj już kilka lat temu- wzruszył ramionami- to tak naprawdę tylko tak strasznie wygląda, a w sumie jest dosyć nisko.
-Tak, a piekło to tylko sauna- przewróciłam oczami.
-Nie marudź, tylko skacz.
-Powiedz mi raczej, co zrobimy z ubraniami?
-Wrócimy po nie później, Cas nie wymyślaj, tu nie jest tak wysoko jak się zdaje.
-Jeżeli zginę, to twoja wina- zmrużyłam oczy i zaczęłam zdejmować buty.
Nathan się roześmiał i usiadł na brzegu skały.
Kiedy zostałam w spodniach i bluzce, ponownie spojrzałam na Nathana.
Był tylko w bokserkach, więc postanowiłam, że skoro on może to ja też.
Po chwili zostałam tylko w staniku i majtkach.
Całe szczęście, że założyłam niebieski komplet, który był dosyć ładny.
Nate oczywiście zmierzył mnie od góry do dołu i westchnął.
-Spadaj, ty możesz to ja też- pokazałam mu język.
-Lepiej już skaczmy- stwierdził Nate i złapał moją rękę- na trzy, ale będę musiał cię puścić, żebyśmy na siebie nie wpadli czy coś.
Skinęłam głową i mocniej ścisnęłam jego rękę.
-Raz- powiedział Nate, kiedy podeszliśmy do krawędzi- dwa- już za chwilę umrę- trzy!- i skoczyliśmy.
Leciałam jakieś pięć sekund, zanim wpadłam pod powierzchnię wody.
Natychmiastowo otworzyłam oczy i zobaczyłam bańki powietrza dookoła mnie.
Kiedy wszystkie już wypłynęły w stronę powierzchni, moim oczom ukazały się piękne rośliny, które rosły na dnie.
Wcale nie było tam tak strasznie głęboko, ale na tyle, żeby nie umrzeć, skacząc z takiej wysokości.
W sumie to była niezła zabawa.
Po chwili wypłynęłam z wody i zobaczyłam Nathana, czekającego na mnie, aż wypłynę.
-Było tak strasznie?- zapytał i ochlapał mnie wodą.
-Właściwie to było super- roześmiałam się- co nie zmienia faktu, że na początku było trochę strasznie.
Nathan się uśmiechnął.
-To co właściwie chciałeś mi pokazać?
-Tak naprawdę, to chciałem tylko zeskoczyć, żebyś zobaczyła jaka to zabawa- mrugnął do mnie.
-Nie znoszę cię- westchnęłam.
-Wiem, wiem, a teraz chodź, musimy jeszcze tam wejść po nasze ubrania i idziemy dalej- oznajmił Nate i zaczął płynąć w stronę brzegu.

Pół godziny później, byliśmy znowu w naszych ubraniach i szliśmy przez skały.
Przed nami było kilka skalnych półek, przez które musieliśmy przechodzić ostrożnie, żeby nie spaść.
-Byłeś już kiedyś w tym miejscu?- zapytałam, kiedy Nate zrobił pierwszy krok na skałę, która nie wyglądała zbyt stabilnie.
-Tak, ale to było kilka lat temu, więc trzeba być bardziej ostrożnym- wyjaśnił.
Przełknęłam ślinę i dosłownie przytuliłam ścianę, obok której była półka.
Przez pierwsze kilka metrów przeszliśmy spokojnie, na bardziej stabilne skały.
-Tak w ogóle to musisz w końcu poznać moich rodziców, moja mama nie może się doczekać, żeby w końcu z tobą porozmawiać- zaczął Nate, kiedy ponownie weszliśmy na wąską półkę skalną.
-Tak, też chętnie ją poznam.
-Polubisz ją, jest tak samo zakręcona jak ty.
-Nie da się być tak zakręconym jak...- nie zdążyłam dokończyć zdania, ponieważ nagle załamała się półka skalna pod moimi nogami.
Zdążyłam tylko krzyknąć.

Nooooo....jak bardzo teraz mnie nienawidzicie ? xD
Witam was po długiej przerwie, z nadzieją, że ktoś jeszcze tu jest.
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale główną tego przyczyną jest ta mała kulka na zdjęciu poniżej, którą dostałam na urodziny.

Razem z dziewczynami nazwałyśmy ją Cassie, na cześć głównej bohaterki mojej pierwszej historii, która coś osiągnęła.
Przez nią nie mam czasu praktycznie na nic.
Nie będę tłumaczyć się egzaminami, bo każdy kto czytał moje wpisy wie, że miałam je w dupie (chociaż wyniki nie są takie złe XD).
W każdym razie ciążył mi też w pewnym stopniu brak weny, bo ten rozdział miałam zaplanowany już dawno, ale nie wiedziałam, jak połączyć go w całość.
Nareszcie jest i postaram się wrócić do regularnego pisania, jeżeli Cas mi na to pozwoli :3
Wasza Hope👌😘😜

Deal {Zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz