Rozdział 21 || Pewnego dnia będziesz to krzyczeć

Zacznij od początku
                                    

–  W dół Eastwood – oświadczył, głosem przepełnionym zniecierpliwieniem – a teraz pośpiesz się i mnie zabierz.

–  Dobra, ale który dom...

– Cześć.

Westchnęłam zirytowana, kiedy Luke zakończył połączenie, zostawiając mnie w kompletnej ciszy. Byłam tutaj, stojąc w połowie korytarza, w piżamie, bluzie z kapturem i starych vansach. Było mi zimno i byłam zmęczona. Łamałam wszystkie moralne standardy, po prostu jechałam po niego, kiedy on ciągle traktował mnie jak gówno.

Nie wiem czemu zawracałam sobie głowę.

Kiedy wychodziłam, odbicie stopy na laminacie przykuło moją uwagę, a moje ciało spięło się w nerwach. Rękę miała zaciśniętą wokół klamki, a kluczyki do samochodu zwisały na moim palcu wskazującym.

Nie wydaje mi się, bym potrafiła się z tego wytłumaczyć, choćbym nie wiem jak się starała.

Powoli odwróciłam się do - jak myślałam - mojej matki, tylko po to, by skonfrontować się z zupełnie inną twarzą. Ta była blond, futrzana i strasznie urocza.

Nie, to nie był młody Michael Clifford.

To był niecodzienny pies.

 – Co do diabła? – wymamrotałam,  rozglądając się dookoła, po czym ponownie skupiłam się na małym piesku przede mną.

Jego język luźno zwisał z jego pyszczka, z ust wystawały mu krótkie spodnie*. Był mały, puszysty i był wszystkim, o co kiedykolwiek prosiłam. Problem w tym, że nie był mój.

 – Kim jesteś? – spytałam, ostrożnie podchodząc do małego zwierzaka. 

Pies - nawet mały - zrobił odważny krok w przód, zmniejszając dystans między nami. On/ona był/była słodka, trzeba to przyznać, ale to nie zmieniało faktu, że to nie był nasz pies.

  – Jesteś chłopcem czy nie? – wymamrotałam, spoglądając zaciekawiona pod zwierzaka. 

Wystarczyło, że zobaczyłam tylko psi brzuszek i nic więcej, a mały uśmiech pojawił się na moich ustach.

Ten pies zdecydowanie był dla mnie idealny.

  – Hej dziewczyno – zagruchałam, powoli podnosząc się z kolan.

Suczka zrobiła kilka ostrożnych kroków w moją stronę, po czym stanęła, a jej szczeniackie oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Była przestraszona, co sprawiało, że była jeszcze cudowniejsza.

 – Nie zranię cię – zapewniłam, powoli wyciągając w jej stronę rękę.

Jej oczy spotkały się z moimi, kiedy powąchała moją rękę, podchodząc bliżej, dopóki nie była tylko kilka kroków przede mną. Wzięłam to za okazję do pogłaskania jej, więc od razu przeniosłam dłoń na jej jedwabiste futerko.

Wiem, że miałam jechać po Luke'a - wiedząc jak daleko jest Eastwood - ale w tamtej chwili nic nie wyglądało na ważniejsze od tego pieska. Była całkowitą zagadką.

Kto był jej właścicielem i co robiła w moim domu?

  – Jak się nazywasz? – zagruchałam, ostrożnie unosząc jej głowę, aby odsłonić obrożę. Na przywieszce nie było niczego poza serduszkiem, ani imienia, ani kontaktu.

Dosłownie nic.

– Och, więc dobrze – zmarszczyłam brwi, głaszcząc ją jeszcze jeden raz, by w końcu wstać, szybko spoglądając w stronę otwartych drzwi.

Project Daddy || a.i [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz