LXXIII. don't cry.

1.4K 185 27
                                    

*Sprawdź czy przeczytałaś poprzedni, dodaję je w malym odstępie czasu.*

-Michael, kurwa. - westchnął Ashton do telefonu - To, że zachowujecie się jak dzieci, też ci już ktoś powiedział?

-Nie, ale nie będę do niego szedł! - krzyknął zirytowany - Zapomnij!

-Boże, jesteś tak cholernie trudnym dzieckiem. - warknął, rozłączając się.

-Pierdolę cię, Luke! - krzyknął, patrząc na zdjęcie - Prawda jest taka, że naprawdę bym tego chciał, cholera.

Mike wypił szklankę wody, ubierając bluzę na zmarznięte ramiona. Zarzucił kaptur na głowę, w pośpiechu zakładając tenisówki. Szedł do szpitala. Do jego Luke'a.

Z łzami w oczach przemierzał ulice Sydney. Spoglądał na wrzeszczące dzieciaki, które co chwilę go mijały, wytykając palcami, bo „Panu wystają czerwone włoski".

Wszedł do szpitala, nawet nie starając się powiedzieć cichego 'dzień dobry' do recepcjonistki.

Pchnął drzwi i wszedł do środka.

-To było okropne. - szepnął sam do siebie, szczerząc się.

-Co było okropne, panie Hemmingsie? - westchnął, opierając się o szklane drzwi.

-Mikey... - wyszeptał, gdy w jego oczach zaczynały gościć łzy bólu - N-Nie odchodź, usiądź p-proszę. - jąkał się, próbując przygryzać drżącą wargę.

-Nie zamierzam odchodzić, Luke. - wychrypiał - Oboje za dużo wycierpieliśmy przez swoją głupotę. Nie waż się wstawać, Hemmings. - warknął, widząc, jak chłopak chce zejść z łóżka.

Usiadł na białym, szpitalnym taborecie i spojrzał w przygaszone oczy blondyna. Złapał jego zimną rękę.

-Nie płacz, słońce. Twoje oczy nie są wtedy tak piękne jak zawsze. - wstał, wycierając kciukiem pojedyncze łezki z policzka blondyna.

-Myślałem, że cię straciłem... - powiedzieli oboje naraz.

-Bałem się o ciebie, już traciłem nadzieję, Luke. To, co zrobiłeś, było takie głupiutkie. - zaśmiał się przez łzy, głaszcząc Luke'a po policzku.

-Napisałeś, że mnie nienawidzisz. - stwierdził, pociągając nosem, przenosząc wzrok na swoje kolana - Myślałem, że naprawdę myślisz, że jestem pedałem. P-Poszedłem na nasz most i skoczyłem, najpierw podcinając sobie żyły, żeby mieć pewność, że umrę. Tak niestety się nie stało.

-Jakbyś się zabił, to zrobiłbym to samo. Tak cholernie cię kocham, już nic nie blokuje mnie, żeby ci to wyznać. Kocham cię Luke'u Hemmingsie. Zawładnąłeś moim sercem.

Luke spojrzał, na idealne, opuchnięte od przygryzania usta chłopaka. Miał ochotę ich posmakować, lecz wiedział, że Michael może go odtrącić. Bał się tego.

-Och, przefarbowałeś włoski. - szepnął, przejeżdżając ręką po miękkich włosach Michaela - Lily opowiadała co sobie robiłeś. Proszę cię, nie mów, że wpadłeś w anoreksję.

Mike wypuścił głośno powietrze, opadając na taboret.

-Nie, Michael. Odpowiedz mi.

-Nie wpadłem w żadną anoreksję, Lukey. Skończ temat. Nie chcę znowu się z tobą kłócić.

Luke wstał z łóżka i podparł się o ramię Mikey'a, czując że ma nogi jak z waty. Jęknął cicho, czując, że jego mięśnie zaczynają słabnąć. Przymknął oczy i usiadł bokiem na kolanach zielonookiego.

Czerwonowłosy przytrzymał jego uda, żeby nie spadł. Drugą ręką przytrzymał go w pasie.

-Kocham cię, Kotku. Kocham cię, kocham cię, kocham cię. - szeptał, przytulając się do chłopaka.

-Teraz będzie już tylko lepiej, obiecuję. - uśmiechnął się Mike - Tylko proszę cię, usiądź inaczej, bo zgniatasz mi jajka swoją kością w dupsku.

-Ach... Ty jak zwykle taki romantyczny.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej wam!

Chcę dodac reszte tych rozdziałów ok. Za chwile jeszcze jeden.

i love your blue eyes ||Muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz