XI. loser.

2.3K 286 283
                                    

Luke nie odzywał się do Michaela przez pięć dni.

Michael do Luke'a także.

Luke dostawał karteczki od Michaela z jednym napisem: 'Trzęsidupa'.

Michael wiedział, że prowokując Hemmingsa tylko na tym zyska. Tylko czekał na to, aż powie to piękne zdanie: 'Zrywam z tobą, Eden'

Luke coraz bardziej czuł się jak cienias i złamas. Gdy patrzył na radosnego Michaela, jego serce się krajało, bo to nie on był powodem jego uśmiechu.

Był nim Ashton Irwin – nastolatek, który jako jedyny potrafił podejść do Mikey'a i spytać 'Ej, stary, co się stało?'

Luke jednak nie wiedział, że nagłe pojawienie się blondyna w życiu – teraz już – fioletowego chłopaka nie było przypadkowe. Była to intryga długo planowana przez nastolatków. Państwo Irwin przyjaźnią się z Cliffordami od lat, dlatego też pewnego dnia na obiedzie, wyżalił się Irwinowi, że kocha Luke'a bezgranicznie i nie potrafi znieść ladacznicy, zwanej też Eden.

To Ashton wpadł na pomysł karteczek.

To Ashton jest #TeamMuke.

Michael był już bezsilny. Żadne prowokacje nie działały na Luke'a.

Teraz miał ochotę tylko ukraść alkohol i zapomnieć o wszystkim.

Dzisiaj jego rodzice mieli iść na urodziny ciotki, więc będzie miał dostęp do wszystkiego.

Po cichutku zszedł na dół, jakby bał się, że ktoś usłyszy go w pustym domu. Przystanął chwilę przed lustrem i z kciuka i palca wskazującego utworzył literę 'L'.

-Loser – szepnął, przykładając palce do czoła.

Otworzył barek z trunkami i wziął najzwyklejszą wódkę. Wziął łyk.

Potem drugi.

Skrzywił się nieznacznie.

W kącikach jego oczu zaczęły się pojawiać łzy z powodu nieprzyjemnego smaku.

Jeszcze jeden łyk.

Przechodząc koło lustra, spostrzegł swoje przekrwione oczy. Zaśmiał się żałośnie, po czym sięgnął do kieszeni swoich dresów po telefon.

Wykręcił numer do Luke'a i czekał, nerwowo podrygując nogą.

-Słucham? - szepnął zaspany Hemmings.

-Hej, Lukey... - jęknął Mike, kierując się do kuchni.

Luke przygryzł nerwowo wargę. Tego kontaktu już nie może uniknąć.

-M-Mike, czego chcesz? - wydukał.

Zielonooki oparł się tyłkiem o blat kuchenny.

-Chcesz, żeby to wszystko tak wyglądało? Żebyśmy... no wiesz... Unikali się, bo mnie pocałowałeś? Co w tym takiego złego?

-Jesteś pijany, Mikey? - spytał Luke, zaciskając szczękę.

-Może? - zachichotał.

-Ile wypiłeś? - westchnął blondyn.

-No wiesz... - zaczął – Jeśli podzielisz butelkę na cztery części i zabierzesz dwie, to tyle tam nie ma.

-Nie waż mi się ruszać z twojego domu, zrozumiano? - warknął Luke, zakładając spodnie.

-A co? Zabronisz mi? Może jeszcze mam powiedzieć: Zabronisz mi tatusiu? - położył nacisk na ostatni wyraz, przez co po ciele Luke'a przeszły ciarki – Och tatusiu – jęknął – Zerżnij mnie, bo jestem taki niegrzeczny! Którą wersję wolisz? - zachichotał.

Luke'owi jednak nie było do śmiechu. Z jego górnej części spodni zrobiła się prawdziwa piramida Cheopsa.

-Nie rób nic głupiego, zaraz przyjdę. - westchnął, zarzucając na siebie bluzę i zmierzając w stronę drzwi.

~~~~~~~~~~~ 

Brawo ja! Zapomniałam, że miałam dodawać po dwa rozdziały... IQ niższe od Eden daje o sobie znać.

Dziękuje wszystkim, którzy to czytają, jesteście kochani.

Miłej nocy wam!

i love your blue eyes ||Muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz