Prolog

1.9K 130 20
                                    

Biegnę ślepo w kierunku czarnych drzwi. Tak bardzo potrzebuje tam wejść. Moje życie się sypie. Nya zdradziła mnie z Ash'em. Podły oszust, jeszcze miał czelność tutaj przyjść, więc niech się nie dziwi, że dostał w mordę. Niestety, w zamian dostałem solidny łomot. Byłem słaby. Nadal jestem. Uciekam jak bezbronne dziecko do swojej mamy. Wszystko w co wierzyłem, zawaliło się jak domek z kart. Cienkich nie pewnych kart. Wiedziałem, a jednak głupio w to wierzyłem.

Pukam nerwowo w drewnianą wielką deskę. Cole, błagam cię. Bądź tam. Opieram głowę, przeklinając mistrza dymu pod nosem. Jak ona mogła?! Łzy wypływają z moich przestraszonych oczu. Ciemnoniebieska przepaska już zbyt dawno nasiąknęła słoną cieczą. Plaster na mojej rozciętej szczęce zaraz się odklei. Jęknąłem cicho. Ból fizyczny, był niczym, w porównaniu z tym głęboko ukrytym wewnątrz mojego serca. Ten jej wzrok. Pełen pogardy, dla takiego słabeusza, który leży bezradny na ziemi. Gdyby nie Zane, oraz Kai, mogłoby się to o wiele gorzej skończyć.

-Cole, powiedz że tam jesteś.-Pociągnąłem nosem, aby lekkomyślnie wprowadzić więcej krwi do zatok-potrzebuje cię jak nigdy wcześniej- dodałem cicho.

Po chwili mogłem usłyszeć przekręcający się klucz w zamku. Sekundy zamieniały się w minuty. Gula w gardle rosła coraz szybciej.
Nie dość, że przerażony dzieciak, to jeszcze niemowa.

-Jay?- usłyszałem cichy głos.

Spojrzałem w stronę jego źródła. Zmartwione czekoladowe oczy wpatrywały się w najbardziej żałosną istotę na świecie.

-Pomóż mi- pisknąłem jak mysz.

Ciche szuranie, odkleiło mnie od drzwi. Uniosłem moją opuszczoną jeszcze przed chwilą głowę. Zielona poświata czarnego ninja była lekko przygaszona. Ciemne włosy, ułożone były we wszystkie kierunki świata. Duch ubrany w lekko wygnieciony strój ninja najwyraźniej drzemał, a ja go obudziłem.

-Przepraszam, nie wiedziałem, że śpisz- rozszarpałem na kawałki jakąkolwiek cienką nić jego cierpliwości do mnie.

Nienawidził, gdy go budziłem. Nie dziwie się mu. Zawsze kończyło się to kawałem dla ledwo przytomnego mistrza ziemi.

-Mam nadzieje, że... Jay?! Co ci się stało?- brunet najwyraźniej już ogarnął swoją świadomość egzystencji w Ninjago.

-Cole...- ponownie łzy napełniły moje opuchnięte oczy.

-Ciii, nie płacz-zielona plama dotknęła najpierw delikatnie moich pleców, upewniając się, czy kontroluje swoje ciało, a potem docisnęła mocno do siebie.

Musiałem przestać płakać, aby nie zrobić mu krzywdy. Dlaczego jak zawsze się coś dzieje, to lecę najpierw do niego?

-Hej Jay, będzie dobrze- brunet wsunął swoją dłoń w moje rude włosy, a potem położył moją głowę na swoim ramieniu.

Jego dotyk, mimo, że był ledwo wyczuwalny, był uspokajający. Łagodny, głos, który za wszelką cenę próbował mnie pocieszyć, podniósł mnie na duchu. Był dla mnie jak mama. Wiem, to głupie. Traktował mnie dalej jak rodzinę, mimo że tak strasznie go zraniłem.

- C-c-cole... Nya m-mnie zdr-a-adziła... z A-a-ash'em- wyszeptałem roztrzęsiony ponownie, mając te okropne obrazy w głowie.

Spojrzałem na twarz bruneta. Najpierw wyraz jego twarz pokazywał zdziwienie, a potem złość.

-Ash cię stłukł?- zapytał tracąc cierpliwość. Pokiwałem tylko przerażony głową- Idę mu wlać- puścił mnie i ruszył do kuchni.

-N-n-nie Cole stój!- zawołałem czarnowłosego.

-Nikomu nie pozwolę Cię bić- wysyczał wściekły, znikając w ścianie.

Stałem jak wryty. Dlaczego? Nie potrafiłem za nim pójść.



Hejcia! Miło mi was widzieć w nowej książce.
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. PA :* widzimy się w następnym w niedziele.
Tak bardzo kocham Jole :*

Bruiseshipping-Pomóż MiOnde as histórias ganham vida. Descobre agora