Ola in Legoland 【Dania x Ola】

601 16 6
                                    

Nie, tytuł to wcaaaale nie jest przeróbka "Alicji..."
Dla Olivincia

Ola obudziła się pod drzewem, obsypana liśćmi. Może nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że drzewo i liście były z klocków lego. Podniosła się na nogi i zobaczyła, że ma na sobie papucie z króliczkami, przez co nie czuje klocków, po których chodzi.

Jak to uroczo wygląda w mojej wyobraźni~~!

Wracając, Ola szła przed siebie, rozglądając się wokół. Świat, w którym się znajdowała był pełen życia. Wszędzie fruwały kolorowe motyle i szafirowe ważki. Podłoże niemal oblane kolorowymi kwiatami o mocnym zapachu i niebo, a na nim zaledwie kilka niewielkich chmur i lśniące złoto słońce. Uśmiechnęła się mimowolnie. Ominęła stół, przy którym siedział klockowy ludzik w kapeluszu i zajączek. Robiło jej się gorąco, więc rozpięła nieco bluzę, po czym zaczęła nucić sobie melodię, idąc dalej, ku widocznym na horyzoncie zabudowaniom. Tu i ówdzie maszerowały ludzkiki lego z sercami na plecach i salutowały dziewczynie, na co ona reagowała mnie więcej tak:

Idąc, śpiewała piosenkę Arriba

Nie pytaj się dlaczego xD

Cuatros de familia
Son una compania del sol
Su objetivo favorito
Es el cielo azul
Cuatro personas, cuarenta discos,
Cuatro anos, cuatro CDs
Arriba senores, arriba!
No no papaya
No des papaya no
Canta ya, es su baile
Y ponga las manos en el aire
Arriba arriba arriba
No des papaya,
No des papaya, no
Arriba arriba arriba
Es su, es su baile
Nuestro nombre es viviente
Y caliente como el sol
Nuestro objetivo favorito
Es el cielo azul
Somos cuatro personas, cuarenta discos,
Quatro anos, cuatro cuatro CDs
Arriba senores, arriba!
No no papaya
No des papaya, no
Canta ya, es su baile
Y ponga las manos en el aire
Arriba arriba arriba
No des papaya,
No des papaya, no
Arriba arriba arriba
Canta ya, es su baile
Y ponga las manos en el aire

Coś mi odwala, jeszcze nie wiem co.

Po zaśpiewaniu tejże piosenki, szła dalej, mając teraz już bezpośrednio przed sobą wielki pałac z klocków lego, a przed nim misterny most zwodzony. Po drugiej jego stronie czekał nikt inny jak Dania z entuzjazmem wypisanym na twarzy.
- Davs, Ola! Chodź zobaczyć nasz niesamowity pałac!
Ola podeszła bliżej ze zdziwioną miną.
- Nasz?
- No a jak inaczej, Olu? - schwycił ją za rękę.
Gmach był ogromny, w wielu stylach urządzony, ale Dania ciągnął dziewczynę po nim tak szybko, że nie zdążyła się porządnie rozejrzeć. W końcu weszli do sali tronowej, gdzie siedziało mnóstwo ludzików lego, z czego niektóre bardzo przypominały inne kraje albo postacie z anime. Jednak Dania skupił się na celu, czyli na dwóch tronach, stojących na końcu sali. Na obu tronach nikt nie siedział.
- Dania, proszę Cię, zwolnij, bie nadążam.
Blondyn jak na zawołanie zatrzymał się tuż przed tronami.
- Kto tu zasiada? - zapytała Ola.
- Jeszcze nikt, elskede.
- El co? Danio, miałeś mnie pouczyć i nadal nie umiem!
- To znaczy kochanie, Oluś.
Dziewczyna zarumieniła się delikatnie i poprawiła niesforne brązowe włosy. Chłopak zaś spojrzał w jej zielone oczy i się uśmiechnął tajemniczo.
- Olu, muszę ci coś powiedzieć, coś bardzo, bardzo ważnego! - powiedział, ściszając głos.
- Co takiego?
- Jeg elsker dig, Olu.
Dziewczyna skupiła swoje myśli, próbując odgadnąć, co rozentuzjazmowany Duńczyk powiedział jej tym razem.
- To... to jest... kocham...? - szepnęła, czując jak jej policzki płoną.
- Tak. - mruknął cicho, lekko ją obejmując ze spuszczonym.
- Ja... ja ciebie też. - westchnęła Ola, przysuwając się bliżej i całując blondyna.
- Ny dronning! Ny dronning! Ny dronning! Ny dronning! - darły się wesoło klockowe ludziki.
- A więc zostałaś nową królową, elskede.

Mam nadzieję, że słownik internetowy mnie nie robi w bambuko~

Właśnie się zorientowałam, że zamieniając jedną literę z Duńczyk robi się Tuńczyk i cały czas mnie to śmieszy.

ONE-SHOTSWhere stories live. Discover now