Lotnicy 【Ameryka x Beatrice】[Lemon]

848 21 1
                                    

Zawsze w powietrzu byli razem. Nigdy się nie opuszczali. Całą wojnę walczyli razem. Duet wspaniałych lotników. Alfred i Beatrice byli wspólnie niemal legendą.

***

- Chciałbym przestać być legendą, choć na chwilę zniknąć w tłumie.
- Alfi, przecież w legendy się już nie wierzy, nie wiesz? Potem się mówi, że nikt taki nie istniał. Nikt nas nie szuka. Nie jesteśmy nawet w tłumie. I o to chodziło?
- W sumie tylko o to, skarbie. Mam dla ciebie prezent. - schwycił ją za rękę i pociągnął za sobą.
Zaprowadził ją na niedaleką równinę, gdzie stał niewielki samolot.
- Gdzie polecimy?
- Zobaczysz. - odrzekł Jones tajemniczo.
Po wejściu wzbili się w powietrze. Teraz niebo było czystsze niż podczas wojny. Nie bali się, że wpadną na jakiś niemiecki dywizjon. Lecieli ponad lasami, polami, rzekami i górami, a na koniec nawet nad oceanem. Beatrice początkowo starała się zapamiętać, gdzie się mniej więcej znajdują, ale teraz kompletnie nie wiedziała. Lecieli w dal i dosyć długo, bo widać było chylące się ku zachodowi słońce. Koniec końców, Alfred zniżył lot. Dziewczyna dojrzała majaczącą cieniutką linię na oceanie, jednak teraz trudno bylo określić, czym to komkretnie było.
Udało się im wylądować na, jak się okazało, niewielkiej wyspie.
- Co to za miejsce?
- To taka wyspa, specjalnie dla naszej dwójki.
Była niewielka, ale wystarczająca. Na wysepce znajdowała się niewielka góra, łąka na której wylądowali, plaża oraz domek, do którego właśnie zmierzali.
- Jesteśmy na Hawajach, prawda?
- Tak, skarbie, zawsze mówiłaś, że lubisz patrzeć na te tropikalne miejsce z samolotu, więc czemu nie przyjrzeć się temu z bliska?
Beatrice podbiegła do ukochanego i wtuliła się w niego, po czym ucałowała jego policzki. Ruszyli razem do nowego domu. Dziewczyna ziewnęła, po tym locie była dosyć zmęczona. Wobec tego Alfred zaprowadził ją do sypialni.
- Jak tu uroczo... - znów wtuliła się w ukochanego, całując go tym razem w usta i obejmując go.
Blondyn odwzajemnił uścisk i pogłębił pocałunek. Przejechał palcami wzdłuż kręgosłupa Beatrice, napawając się smakiem jej ust.
- Czyżbyś miał na coś ochotę? - szepnęła urywając na chwilę pocałunek.
Alfred zarumienił się nieco.
- W-wcale nie...
- Ach tak? - naskoczyła na niego, przewracając go na łóżko, a następnie "przypadkowo" szturchnęła kolanem o jego krocze. - Chyba jednak tak.
- Skarbuś... ja...
- Ćśś... - Beatrice położyła palec na jego ustach i powoli zaczęła się rozbierać.
Twarz blondyna zajęła się mocniejszą czerwienią, ale pomógł jej w rozbiórce.
- Ślicznie się czerwienisz, wiesz?
Dziewczyna przejechała powoli dłonią po kratce piersiowej Alfreda, później po brzuchu, aż w końcu po odkrytym już kroczu. Chłopak jęknął cicho. Nie zdążył zatrzymać Beatrice, po chwili ona pieściła go spokojnie, chichocząc.
- No nie rób mi tak... nie lubię, jak się ze mnie śmiejesz. - blondyn zrobił maślane oczka do niej.
- No dobrze więc co teraaaaa... - urwała, czując jak ten masuje jej łechtaczkę. - No dobra, kumam... jak oboje z nas to wkurza, to to pomińmy...
Alfred wpił się wtedy w jej usta, chowając dłoń w jej brązowym rozwalonym z nadmiaru emocji warkoczu, po czym ostrożnie w nią wszedł, cicho wzdychając. Gdy Beatrice przyzwyczaiła się do tempa i rozmiaru swego ukochanego, zaczęła się razem z nim poruszać.
- Kocham cię, Alfi. - szepnęła cicho, czując, że jest bliska swego orgazmu.
- Ja ciebie też, skarbuś. - sapnął, ruszając się w niej szybciej i pocałował ją namiętnie.
Po dłuższej chwili wspólnie doszli, ale nie sądzili by był to ich jedyny seks tej nocy...

ONE-SHOTSWhere stories live. Discover now