Zagubiona 【Akashi x Reader x Murasakibara】

1.2K 64 10
                                    

Uwaga. Mogłam coś spierdzielić :/ Dla Trick-and-treat :3

Kiedy powiedziałaś, że lubisz koty, dostałaś kilka cukrowych kocich podobizn i śliczny wisiorek.

Gdy zgłodniałaś, pod twój nos od razu były podstawione ciasteczka i jakaś zdrowa kanapka.

Denerwowało cię to, że obaj koszykarze akurat wybrali ciebie na swój obiekt westchnień.

Stalaś na mostku w parku trzymając dwie karteczki.

[Imię], jesteś przesłodka. Poszłabyś ze mną do kawiarni na 16:00?
M~

[Imię], chciałbym się z tobą spotkać. Cieszę się, że podobał co się ostatni prezent ode mnie. Co powiesz na kawiarnię na 16:00?
A~

Wrzuciłaś obie karteczki do wody.

Postanowiłaś zniknąć.

¬[°=×=°]¬

Akashi i Murasakibara stali naprzeciw siebie w kawiarni. Właśnie wybiła szesnasta. Zapewne zignorowali by to, gdyby nie fakt, że obaj trzymali identyczne [kolor] róże. Dla ciebie. Szok w ich oczach był trywialny do zauważenia.

Rozejrzeli się wokół, po czym wyszli z kawiarni i ruszyli do twojego domu.

Spotkali tam twoją mamę, której zostawili kwiaty. Dowiedzieli się, że jeszcze nie wróciłaś do domu.

Obeszli wszystkie miejsca, które najczęściej odwiedzaliście. Nie było cię.

Spojrzeli w taflę wody, gdzie jeszcze pływały karteczki od nich.

Fioletowowłosy trząsł się, zdenerwowany. Bał się, czy czasem nie skończyłaś ze sobą.

Akashi myślał inaczej. Był zdeterminowany, wiedział, że nie zrobiłabyś tego.

Lało jak z cebra. Obaj chłopcy byli kompletnie przemoczeni. Nadal cię nie znaleźli.

Mijał czas. Deszcz nie przestawał padać. Akashi spochmurniał. Murasakibara stwierdził, że odwiedzą jeszcze raz twoją mamę.

Zaprosiła ich do środka. Oczywiście, jeszcze nie wróciłaś. Twoja mama wspomniała o twoich częstych głośnych przemyśleniach. O tym, jak nie mogłaś podjąć decyzji. Zasugerowała także, że ukryłaś się gdzieś, by to wszystko przemyśleć.

Murasakibara zapytał, czy nie posiadałaś jakiegoś swojego magicznego miejsca w dzieciństwie.

Akashi strzelił facepalma, ale wysłuchał odpowiedzi.

Miałaś swój domek na drzewie na działkach. Twoja mama dodała, że tamto miejsce jest teraz opuszczone.

Obaj chłopcy w chwilę się poderwali i dziękując za gościnę, wybiegli z domu.

- Całkiem sprytnie. - mruknął Akashi.

Fioletowowłosy jedynie się uśmiechnął.

Opuszczone działki były spory kawałek od twojego obecnego mieszkania. Znów musieli przejść przez ten park, ale nie zatrzymali się. Wiatr huczał, gnąc pobliskie drzewa, ale pruli dalej.

Wejście do kompleksu działkowego było niemal całkiem zarośnięte, więc obaj chłopcy wdrapali się na płot i przeszli na drugą stronę.

- A co jeśli jej tu jednak nie ma? - westchnął Murasakibara, nie zwalniając.

- Nie dramatyzuj. Spójrz, tu w trawie leży ten wisiorek, który ostatnio dlab niej kupiłem. - uśmiechnął się Akashi, podnosząc wspomniany przedmiot.

- [Imię]!

Biegli dalej, aż dotarli do jeszcze bardziej zarośniętej części kompleksu. Deszcz na chwilę przestał padać, ale z górujących nad nimi drzew nadal skapywała woda.

- A-psik!

- Nie kichaj mi tu.

- Przeziębienie to nie największa rzecz na jaką mógłbym się zdobyć dla uratowania [Imię]. - uśmiechnął się Murasakibara z dumą.

Akashi na chwilę się zaśmiał.

- Racja.

Koniec końców dotarli. Dotarli do ogromnego drzewa, wśród którego gałęzi dostrzegli stary domek.

- [Imię]?

Brak odpowiedzi. Obaj zaczęli wchodzić po lekko próchniejącej drabince. Gdy weszli na górę, okazało się, że domek był nieco większy, niż się zdawało.

W środku, na starym kocu siedziałaś ty, ze spuszczoną głową. Chłopcy usiedli z przeciwnych stron twej osoby.

- [Imię]... - szepnęli niemal równocześnie.

- Bałem się o ciebie. - mamrotał Murasakibara, delikatnie przeczesując palcami twe włosy.

- Nawet nie wiesz jak się martwiłem, [Imię]. - westchnął Akashi.

- Nie potrafiłam wybrać... - westchnęłaś. - Nie będę potrafić.

Obaj równocześnie cię przytulili, co było dość ciekawym uczuciem.

- Wiemy. A gdyby...? - szepnęli cicho.

Zmrużyłaś oczy. Kompletnie nie spodziewałaś się takiej opcji. Absolutnie. Nie pasowało to do nich.

- Nie wiem jak to będzie... ale spróbujmy... - odrzekłaś niewiele głośniej.

Pocałowali cię niemal równocześnie w oba policzki.

Nawet nie zwróciliście uwagi na tęczę, która właśnie pojawiła się na niebie.

ONE-SHOTSWhere stories live. Discover now