Szafa【Bill x Mabel】[Lemon]

1.2K 44 3
                                    

Dzieciaki z Wodogrzmotów Małych grały sobie jak gdyby nigdy nic w 7 minut w niebie. Tylko bliźniaki Pines nie zauważyły tego, że Bill także z nimi grał. Jednak musiały to w końcu zauważyć, gdy nastała kolej demona. Złotowłosy przygryzł wargę i spróbował wyciągnąć coś z koszyka fantów. W kilka chwil wyjął stamtąd sweterek z tęczą.
- Gwiazdeczko?
Nim Dipper zdążył powstrzymać Mabel, ta pociągnęła demona za sobą do wnętrza szafy i zamknęła drzwi.
- Im szybciej się zacznie, tym szybciej się skończy. - mamrotnęła naburmuszona.
- Ach tak? Gwiazdeczko, nadal mnie nie lubisz? Przecież w sumie nic się nie wydarzyło!
- I tak jesteś złym demonem. Na dodatek pedziem!
Demon skrzywił głowę i spojrzał na nią pytająco.
- No a kim może być koleś, który jest o trylion lat ode mnie starszy i się do mnie podwala!
- Ciszej! Mam ochotę jeszcze w to pograć, a nie żeby mnie twój kochany braciszek zabił!
- To by było ciekawe... Mam pomysł!
Demon uśmiechnął się, mając nadzieję, że nie jest to nic strasznego. Mabel doskoczyła do niego. Szafa zaskrzypiała, gdy uniosła się na palcach i pocałowała go nagle w usta. To nie był pocałunek nieśmiałej dziewuszki, o nie. To był szaleńczo namiętny całus, pełen słodko-gorzkiej wredoty. Oczywiście, że Bill przejrzał jej plany, ale nie bał się. Uniósł Gwiazdeczkę do góry i kontynuował. Mijały chwilki i chwile, a parka wcale nie zamierzała owego pocałunku przerywać. Mabel niemal odpływała w mimo wszystko bardzo przyjemnej pieszczocie. W końcu puściła na chwilę jego usta.
- Czemu tu tak cicho? - spytała zdezorientowana.
Demon uśmiechnął się nieco bardziej.
- Zatrzymałem nas w ułamku sekundy piątej minuty. Mamy mnóstwo czasu...
Policzki Mabel zajęły się niekontrolowaną czerwienią, a jej dotychczas miarowy oddech znacznie przyspieszył. W jej ślicznej główce przewijała się długa lista możliwości. Dogłębne rozmyślania przerwał Bill, całując Mabel w policzek i cicho chichocząc.
- To piękny odcień, wiesz? - szepnął, wsuwając dłoń pod jej sweter.
Jako, że było gorąco, Mabel miała pod swetrem jedynie biustonosz. Bill zaśmiał się lekko i wyjął dłoń, jednak dziewczyna już wiedziała, że chytrus nie da jej spokoju. Złotowłosy zdjął jej śliczny sweterek i zmrużył oko, rozpinając jej stanik.
- Nie reagujesz? Zemdlałaś, Gwiazdeczko?
- Chłodno mi się zrobiło tylko... - odrzekła zapeszona brunetka.
- Nie bronisz się?
- To i tak nic by nie dało...
- Jesteś bardzo pesymistyczną dziewuszką. - szepnął, znów całując ją w usta.
Demon polizał jej słodkie wargi, które natychmiast nieznacznie uchyliła, więc mógł spokojnie zbadać jej usta od środka, bawiąc się językiem Gwiazdeczki. Gdy puścił jej usta, odetchnęła. Jednak szybko odnalazł drogę do jej szyi, którą naznaczył lekkimi ugryzieniami, aż do jej biustu. Dopiero po tej czynności usłyszał pierwsze oznaki dezaprobaty.
- Czyli się na tyle podoba, że wiesz, że nie chcesz?
- Ttak...
Złotowłosy jednak to zignorował, a jego usta z nieskrytym zainteresowaniem dotknęły jej prawego sutka. Najpierw go pocałował, następnie polizał, co już skutkowało zagadkowym dźwiękiem z jej strony, a na koniec zaczął ssać jej pierś, co zaowocowało pełnoprawnym, rozkosznym jękiem. Po chwili przeniósł się na jej drugą pierś, biorąc pierwszą w dłoń i pieszcząc. Tym razem jego ruchy były śmielsze, ssał mocniej, nawet lekko ugryzł. Mabel zaczęła rozpinać jego koszulę, co poszło jej bardzo szybko. Materiał upadł na dno szafy, a brunetka otarła się o Billa. Sama nie do końca rozumiała swoje zachowanie. Wtem demon postawił ją na ziemię.
- Co ty robisz? - spytała ze zdziwieniem, gdy kucnął przed nią.
Szybko rozpiął jej spodnie i zsunął je do kostek. Mabel była absolutnie czerwona. W końcu stanie przed Billem w samych majtkach do normalnycj rzeczy kompletnie nie należało.
- Gotowa? - zaśmiał się Bill, łypiąc na nią okiem.
Złotowłosy przysunął się bliziutko i schwycił materiał zębami. Dziewczyna westchnęła zdenerwowana. Owo zajęcie nie zajęło chłopakowi długo. Mógł teraz patrzeć na Mabel w calutkiej okazałości. Przejechał dłonią po jej udzie, a słysząc stłumiony jęk, powiódł dłoń ku jej kroczu. Wodził delikatnie to po jej łechtaczce, to po skórze, to po jej pochwie, sprawiając, że jej nieśmiały głos osiągał coraz wyższe tony. W końcu wsunął w nią palec.
- Biill~ - westchnęła przydługo Mabel słodkim głosem.
- Czyżby się bardziej spodobało?
- Proszę... wiięcej. - szepnęła.
Złotowłosy się zaśmiał i poruszył palcem, po chwili dokładając kolejny. W końcu je wyjął, przez co dziewczyna jęknęła niezadowolona, na co on jej wystawił do niej język. Dopiero po chwili zorientowała się, dlaczego nie przestawał go wystawiać. Oblizał jej skórę od linii bioder do łechtaczki, którą chwilę possał, napawając się jej "śpiewem". W końcu wsunął rozgrzany język w jej wnętrze, oblizując wokoło nietykane nigdy ścianki, zasysając jej soki, usiłując sięgnąć jak najgłębiej, co koniec końców doprowadziło do jej orgazmu.
- Jakie to... ahhh... - nie potrafiła określić, jak to co ją przerażało, było teraz przyjemne.
Bill ze upodobaniem upił soki, wprawiając Mabel w dalsze zakłopotanie. W końcu podniósł się i już miał ją brać na ręce...
- Ale yyy... - mruknęła.
- Co?
- No ja niby...
- Nie musisz... napra...-nie zdążył dokończyć, bo dłoń dotychczas nieśmiałej Mabel wylądowała na jego kroczu.
- Piłaś?
- Tylko trochę.
- Mabel...
- Co?
- Jesteś Warszawą?
- Co to za głupie pytanie? Wiem, że masz w spodniach powstanie.
Tym razem to Bill się zarumienił. Pijana Mabel to też wredna Mabel. Nim się obejrzał, jego ubrania też znajdowały się na podłodze, a brunetka klęczała przed nim.
- Ty to w ogóle um... - próbował spytać, ale przerwała mu dłoń, która schwyciła jego przyrodzenie i rozpoczęła maraton pieszczot.
Bill nawet nie próbował kryć jęków dochodzących z jego ust, podczas gdy usteczka małej Gwiazdeczki czyniły cuda, jakie mu się nie śniły. Jednak przerwał jej i czuł, że najwyraźniej w ostatniej chwili. Szybko uniósł ją i pocałował, nagle zagłębiając się w niej. Gdyby nie pocałunek, być może usłyszałby jej wrzask. Już kilka chwil później zaczęli się ruszać, kręcić, pchać i obijać o ścianę, tak, że deski zaczęły skrzypieć. Jęki Mabel były na tyle głośne, że naprawdę bali się, czy ich dźwięk nie potrwa za długo. Przy takim szaleńczo namiętnym rytmie orgazm był jedynie kwestią chwili, wybuchem gorącej przyjemności, zwieńczeniem historii. Gdy skończyli, bali się jedynie, czy ktokolwiek to bardziej zauważy.

Oby nie.

________
Pozdro z nocy~

ONE-SHOTSWhere stories live. Discover now