What the f...? 【Kizu x Jeff】[Lemon]

907 27 0
                                    

Bo dziś się coś wydarzy ciekawego, co zaskoczy cię, kolego.

Ostrzeżenie. Masz słabe nerwy, albo lekki gust? Najlepiej uciekaj tam, gdzie psy zimują!

Obudziłam się jak zwykle o dosyć normalnej porze, czyli ósmej rano. W oczy świeciło mi odbite w oknie sąsiada słońce. Czułam się jakoś dziwnie. Rozejrzałami się wokół, czy coś się zmieniło, ale nie, obrazki z L i Sho nadal wisiały nad moim biurkiem, Szczerbatek strzegł wejścia do mojego pokoju, z szuflad wystawały zapomniane marzenia, obok mnie pod kołdrą leżał śpiący Jeff, a na podłodze nasze ubrania, nieco oblane pitym wczoraj wieczorem kakao. Dopiero po chwili zorientowałam się, że na odcinku biustu stałam się sporo szczuplejsza. Westchnęłam. Nie ma rzeczy biorącej się znikąd, więc zastanowiłam się szybko, co mogło sprawić taką odmianę. Z pewną dziwną myślą odrobinę uniosłam kołdrę, spoglądając pobieżnie na siebie. Z wewnętrznym WTF w umyśle musiałam stwierdzić, że tego ranka obudziłam się jako facet w pełnej okazałości. If you know what I mean ( ͡° ͜ʖ ͡° ) Zastanowiłem się, jak na ten fakt zareaguje mój morderca, który nadal tkwił w krainie Morfeusza, ale wtedy uderzyła mnie gorąca myśl. Bo co jeśli...? Powstrzymując chichot, ponownie podniosłem kołdrę, tym razem obserwując z zastanowieniem ciało mego kochanka. W moich oczach zabłysły ogniste iskierki, gdy zauważyłem u niego... w sumie to dziś nie u niego, tylko u niej, blady biust i inne takie. Zastanowiło mnie, jak zareaguje po przebudzeniu. Strachem, furią? Może zrzuci winę na mnie? A cóżże mu zrobiłem? No właśnie, o wilku mowa. Jeff zaczęła się powoli budzić. A może nie Jeff? Skoro nie Jeff, to może... Jeffiner? (Odwrócenie Jennifer) Westchnęła głośno, przeciągając się. Jednak po dłuższej chwili również obejrzała się . Nie wrzasnęła, jedynie sapnęła lekko podenerwowana.
- Kizu? - szepnęła nieco wyższym głosem niż zwykle.
- Taak? - westchnąłem umyślnie śmiesznym głosem, który przywiódł mi na myśl nachalną sekretarkę.
- Robiłaś mi coś?
- Niee... - westchnąłem z powagą.
- Kizu... wobec tego czemu jestem babą!? Wiedziałaś o tym? - jej głos stał się niemal piskliwy, a policzki zajęły się lekkim różem.
Podniosłem się do siadu, zsuwając z siebie częściowo kołdrę. Jeff zwróciła uwagę na mój brak biustu, ale nie skomentowała. Skrzywiłem się, a ona od razu złapała aluzję.
- Nie patrz tak na mnie! - mruknęła , próbując dosięgnąć swoich ciuchów.
- Może cię ubrać? - zaśmiałem się, a nim zdążyła zaprotestować, pstryknąłem palcami.
Po chwili milczenia spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
- No co? Armor podnoszący twój żeński seksapil.
Aktualny strój Jeffiner składał się, z tego co wiem, z koronkowej bielizny, cienkiej białej koszulki, czarnych kabaretek, czerwonej mini z cekinami i równie krwistoczerwonego płaszczyka z kapturem. Na deser wysokie obcasy. Gdy obejrzała się w lustrze w całej okazałości, zauważyłem, że miał dłuższe włosy.
- Jesteś wredny. - mruknęła, po czym równie szybko co ja pstryknęła palcami.
Zapomniałem, że dałem mu odrobinę mocy. W jednej chwili też miałem nowy strój. Podniosłem się i zlustrowałem swe ubranie. Miałem na sobie podarte miejscami jeansy, przyciasnawą koszulkę opinającą mięśnie brzucha, których wcześniej nie zauważyłem oraz skórzaną kurtkę.
- Zrypałeś ten strój od Kastiela. - westchnąłem mimowolnie.
- Jak ja mogę chodzić w tych trepach? -  mruknęła, ignorując mnie.
Jakby na zawołanie, przewróciła się, ale zdążyłem go chwycić, nim jej twarz dosięgła podłogi.
- No dzięki. - mruknęła.
- Mi się zdaje, czy w tę noc jeszcze schudł? - zaśmiałem się, unosząc do góry.
- Przestań! To nie jest śmieszne! Poza tym, głos ci się obniżył.
- A tobie spisklił się jak nastce z chcicą na stajlsa. (Dla tego kto nie zrozumiał ani słowa: A twój głos stał się tak piskliwy, jak napalonej nastoletniej fance Harry'ego Styles'a.)
- Nie obrażaj pan!
Zaśmiałem się, trzymając na pannę młodą i patrząc w jej wściekłe, niebieskie ślepia.
- Jesteś urocza, jak się złościsz, Jeffinner. - odparłem głosem, jakim ona mnie zwykle irytuje.
- Nie nazywaj mnie ta... - nie dałem jej dokończyć, bo wpiłem się w jej usta.
Była tak zaskoczona, że nawet się nie zorientowała, gdy jeździłem językiem po jej podniebieniu. Westchnęła z irytacją, próbując mi uciec, ale nie udawało się. Utuliłem , po czym położyłem na łóżku, zrzucając z jej stóp zepsute szpilki. Burczała z dezaprobatą, kompletnie nie zgadzając się na mój pomysł. Wsunąłem dłoń pod jej koszulkę, jeżdżąc z zainteresowaniem po jej brzuchu. Usłyszałem jej westchnienia.
- Kizu, ja nie chcę!
- Ach tak? Wczoraj mnie nie słuchałeś!
Jednak udało jej się wyrwać i wyskoczyć z łóżka. Stanęła przed lustrem i patrzyła na swoje odbicie.
- Ale ty to ty. Ja nie chcę być rodziewiczany!
- Ale będziesz. - odrzekłem grobowym głosem, obejmując od tyłu i całując w szyję.
Moje ręce znów wylądowały pod jej bluzką, wodząc coraz wyżej. Zamruczała donośnie, więc jednym ruchem zrzuciłem z niej płaszczyk, a następnym zdarłem koszulkę. Na jej twarzy wystąpił głębszy rumieniec.
- To chyba efekt uboczny... - mruknęła, ocierając się o mnie.
Odwróciła się i zrzuciła mą kurtkę i koszulkę.
- Wzięłaś mi mięśnie, ty mała cholero. - szepnęła.
- A wziąłem.
Rozpiąłem jej stanik, który spadł na ziemię i zająłem się jej biustem. Delikatnie zacząłem pieścić, masując palcami jej sutki.
- No weeeź mnie zostaw. - jęknęła.
- Nie teraz. Za późno.
Pochyliłem się i zacząłem ssać jej piersi, aż zadzwoniła zębami. Nawet lekko przygryzłem, ciesząc się z każdego nieśmiałego jęku.
- Jak ty to tak umiesz?
- Miałem dobrego nauczyciela. - zarechotałem.
Zjechałem językiem niżej, po brzuchu aż do pasa, strzelając nagle gumką od jej spódniczki.
- Jesteś cholernie cholernie cholernie wredna.
- Wiem. - odrzekłem, pchając Jeffiner na łóżko i przekładając spódniczkę na lewo.
Podniosłem jej nogę do góry i oblizałem wewnętrzną stronę uda. Mój język powędrował bliżej jej krocza, kreśląc ścieżkę śliny. Zębami zdjąłem jej majtki.
- Ależ ci się to podoba!
- Wcale nie! Aaah!~ - jęknęła, gdy dmuchnąłem na nią chłodnym powietrzem.
- Wcale tak. Jesteś tak podniecona, że cię roznosi. A teraz... sobie pójdę.
- Yy?
- No, skoro nie chcesz.
Jeffiner spojrzała na mnie z furią. Znała dobrze ten numer. Czekałem.
- Zostań. - szepnęła.
- Hmm?
- Kizu, proszę, nie zostawiaj mnie. - westchnęła zrezygnowana.
Za dobrze znała moją zemstę. Wobec tego przejechałem po niej językiem, zahaczając kilkukrotnie o łechtaczkę. Prowokowany jej jękiem, wsunąłem język w jej pochwę, z energią poruszając nim i dopomagając sobie palcami.
- Ahhh!~ Jasna cholera, Kizuuuu!~
Doszła.
- I jak?
- Dziwnie. Dziwniej się nie da.
- Zakład, Jeffiner?
- Uch.
Odsunęła się. Wiedziałem.
- Jeffi, mi nie musisz robić, przesz nie będę ci psuć honoru.
- I tak mi go psujesz. Denerwujesz mnie tą głupią grą!
Poczułem jej dłoń na moim kroczu. Oblizałem zęby, to było coś. Pozbyła mnie zbędnych ubrań.
- Czuję się jak tania pani do towarzystwa. - mruknęła.
- Gdzie. Jesteś bezcenna pani do towarzystwa.
Polizała mnie po penisie. Czułem jakby uderzenie gorąca. Jęknąłem głośno. Zaczęła ssać i pieścić, co natychmiastowo mną trząsło. Moje dojście nie trwało długo.
- I tak czuję się tanio.
- Narzekasz, Jeffi. To jak, rozdziewiczamy cię?
- Uch. Za co? Jesteś taka mściwa.
Usiadłem, sadzając na sobie swą lubą i powoli w nią wchodziłem.
- Szyybciej.
W końcu oplotła mnie nogami, dociskając mnie w siebie. Po jej bladym policzku splynęła zaledwie jedna łza.
Lekko poruszyłem jej biodrami.
- Mhhh... - oparła głowę o moje ramię, sapiąc.
Gdy zamilkła, zacząłem poruszać jej ciałem szybciej. Jęczała, ale chciała więcej, więc przewróciłem na plecy, przysunąłem się bliżej, położyłem jej nogi na swych ramionach i kontynuowałem.
- Taaak!~ Kizuu~
- Oho, czyżby punkt G? - zacząłem poruszać się w zawrotnym tempie, tak bardzo, że Jeffi nie nadążała ze spazmami przyjemności. Po tej jakże głośnej zabawie doszliśmy wspólnie. Nieziemskie uczucie.
- Jeffi? Żyjesz?
- Jeszcze tak. A co?
- Runda druga?

ONE-SHOTSWhere stories live. Discover now