- I ten pies teraz biega po Strefie? 

- Dokładnie to biega pomiędzy Budolami i gryzie im sznury, przeszkadza w pracy. Winston chyba nawet nie zauważył jego zniknięcia. - Teresa położyła dłonie po obu stronach bioder. 

Ze świstem wypuściłam powietrze z płuc i odetchnęłam głęboko. Naprawdę nie nadawałam się do tej roboty. Nie potrafiłam zarządzać całą Strefą jak Newt, bo nigdy jakoś nie przywiązywałam szczególnej uwagi do tego, że Newt wszystkim rządził. Właściwie to nie rządził, bo Streferzy robili dokładnie to, co mu się podobało, a on nawet nie musiał się odzywać. Albo czytali mu w myślach, albo tak dobrze go znali. 

- Tommy, rusz swoje cztery litery i szoruj do Opiekunów, by się zbierali, zanim cię tam kopnę.

- Ale po co? - Thomas przerwał jedzenie i zastygł z nim w buzi, patrząc na mnie piwnymi oczami. 

- Po to, że zwołuję zgromadzenie. Nie zniosę kolejnego dnia bez pomocy Newta i  z myślą, że łazi po Strefie i uprzykrza nam życie. Mam jej już po dziurki w nosie. 

Teresa upuściła na wpół zjedzone jabłko na ziemię, posyłając mi przerażone spojrzenie. 

- Chyba nie chcesz zrobić tego, co mam na myśli?

- Znaczy czego? - Znudzona leniwie przekręciłam oczami. 

- Jeśli ją wygnasz, Newt będzie wściekły, że podjęłaś jakąkolwiek decyzję bez jego zgody. Poza tym nie oszukujmy się, księżniczko. Nie byłabyś w stanie żyć bez wyrzutów sumienia. Kto jak kto, ale ty z pewnością je będziesz mieć i będą cię one gnębić tak długo, aż się psychicznie nie wykończysz. - Thomas gwałtownie wstał, kładąc mi rękę na ramieniu i posyłając mi spojrzenie "lepiej tego nie rób, bo będziesz żałować".

- Przeginasz, smrodasie. - Warknęłam. - Nie moją winą jest to, że Newt ustanowił mnie swoim zastępcą! Nie jestem na tyle rozwinięta psychicznie, żeby utrzymać Strefę w całości. A tak poza tym, chyba lepiej będzie, jeśli ta wredna krowa przestanie się wałęsać i starać się nas pozabijać w najmniej oczekiwanych momentach. Pilnuj lepiej swojego nosa i wykonuj polecenia, bo poleci ci za to na reputacji. 

Wyminęłam totalnie zdezorientowanego chłopaka i ruszyłam w stronę Mordowni, gdzie czeka mnie już dosyć niemiła pogawędka z Winstonem, na temat utrzymywania zwierząt w zagrodach. Bardziej niż złość na przyjaciela, wypełniała mnie złość na Julie, którą najchętniej zrzuciłabym z szybu Pudła. I, tak czy siak, będę musiała ją znaleźć, bo bez niej, ciężko będzie zadecydować, co z nią począć. 

Najpierw sprawdziłam kuchnię. Ta dziewczyna lubiła mieszać składniki Patelniakowi, który codziennie przed robieniem czegokolwiek,  najpierw zawsze wykładał wszystko na blat. Parę razy złapaliśmy ją razem z Liamem na mieszaniu składników, gdy Fry grzebał w lodówce. Niestety, tam jej nie zastałam. 

Drugim miejscem był teren Budoli. Julie zawsze starała się tam wepchać, bo tam miała swoją grupkę znajomych, z którymi trzymała. Był to trój osobowy skład, w który wchodziła ona i dwójka innych chłopców. Nie znałam ich za dobrze. Praktycznie wcale, ale nie przejmowałam się brakiem tej znajomości. Szczerze mówiąc, w ogóle nie chciałam mieć z nimi nic do czynienia. Mogli być ok, ale byli bliskimi znajomymi osoby, której nie darzę wielką sympatią, ze względu na zrujnowanie mi życia, jakby mało już było pokomplikowane. Przy okazji, oddałam psa Winstonowi i sprawdziłam Mordownię, choć nie byłam przekonana, by chciała tu przebywać. 

Tak zleciało mi trzydzieści minut, zanim ją znalazłam. Obeszłam całą Strefę dookoła, byłam w lesie i na Pogrzebowisku, ale zastałam tam tylko stado much. Denerwowałam się, bo w ten czas Thomas na pewno pozbierał już wszystkich i z pewnością już czekali. Znalazłam ją dopiero w klinice. Nie spodobało mi się to kompletnie, bo w klinice przebywała akurat tylko jedna osoba. Zapukałam i otworzyłam drzwi. Jakkolwiek mogłam nie być z nim pokłócona, to nie chciałam mu przerywać snu, czy innej czynności. Julie siedziała na łóżku Newta i opowiadała mu jakieś żarty. Zamarła jednak w pół zdania, gdy usłyszała, że ktoś jest w pokoju, a widząc mnie, całkowicie się przymknęła. 

Between worlds / Newt ( W TRAKCIE EDYCJI )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz