Rozdział 16 || Zaśpiewał ci piosenkę miłosną?

Start from the beginning
                                    

- Zabezpieczcie się dzieci. - Zażartował Ashton, otrzymując w zamian gniewny wzrok Luke'a, który prowadził Evie na korytarz, zostawiając naszą dwójkę samą w salonie.

Samych.

Razem.

Powinno być zabawnie.

- Ale serio podaj popcorn.

- On jest przed tobą, Ashton, - westchnęłam, z całych sił próbując zostać spokojną - weź sobie sam.

- Jest zbyt daleko.

- Przestań się tak lenić.

- Proszę Pandi?

Stanowczo pokręciłam głową, a on jęknął, wstając z kanapy i podchodząc do stolika. Kiedy wziął miskę, usiadł obok mnie, a jego ramie prawie uderzyło mnie w twarz.

Po uśmiechu na jego twarzy było jasne, że chciał to zrobić.

- Boże, myślałam że się zmieniłeś. - Wymamrotałam, nerwowo splatając moje palce.

Ashton prychnął i wrzucił do ust garść popcornu, wycierając resztki soli w materiał sofy.

- Ludzie się nie zmieniają Pandi.

Cicho westchnęłam i sięgnęłam wprost do miski na jego kolanach, czując lekkie uderzenie na nadgarstku.

- Moje - warknął, mocniej przytulając popcorn.

- Technicznie rzecz biorąc to moje - wskazałam, ponownie próbując wziąć trochę.

Ashton znowu pacnął moją rękę, po czym odwrócił się do mnie plecami. Uśmiechał się, ale był daleki od rozbawienia.

- Hej! Chcę tylko zjeść trochę solonej dobroci! - jęknęłam, próbując sięgnąć przez jego szerokie ramiona. - Po prostu pozwól mi trochę wziąć!

- Pieprz się Pandora! - zaśmiał się, zaciskając dłoń na moim nadgarstku.

Ostrożnie podniosłam się i wyciągnęłam rękę, a moja głowa była na wysokości jego. Śmiał się, a jego ciepły oddech łaskotał mój policzek.

- Poważnie Ashton! - krzyknęłam, wyciągając rękę do przodu, moje palce niemal dotknęły miski.

Zanim w ogóle spróbowałam trochę wziąć, odciągnął moją dłoń i szarpnął mnie do przodu, sprawiając że mój żołądek uderzył w jego ramię. Z moich ust uciekł cichy jęk, kiedy oplatał ramiona wokół mojej talii, wstając tak, że zwisałam z jego ramienia.

- Ashton! - wrzasnęłam, raz za razem uderzając pięściami w jego tors. - To niebezpieczne!

- To jest chwyt strażaka Pandi, - zachichotał, powoli nas obracając - co złego może się stać?

- Mogę spaść i umrzeć? - wykrzyczałam, kiedy on powoli pochylał się wprzód, sprawiając że moje nogi latały w powietrzu.

Na szczęście byłam w szortach, więc nikt nie miał zaszczytu oglądać mojej pięknej, dziewiczej, białej bielizny, którą założyłam dziś rano. Gdyby mogli to zobaczyć, jestem prawie pewna ich reakcji.

- Postaw mnie, Ashton! - rozkazałam, starając się jak najmocniej, by brzmieć zastraszająco.

On jedynie się zaśmiał, więc zgaduję, że to nie podziałało.

- Ashton!

- W porządku. - Zachichotał, niedbale podrzucając mnie na ramieniu, by po chwili posadzić mnie na kanapie.

Spojrzałam na niego gniewnie, moje splątane włosy okalały moją twarz. Rzucił mi szybkie spojrzenie i prychnął, wwiercając wzrok w odsłoniętą część mojego biodra. Moja twarz spłonęła rumieńcem, więc szybko szarpnęłam mój top w dół, zakrywając moją bladą skórę.

Project Daddy || a.i [Tłumaczenie]Where stories live. Discover now