#10.1

465 44 1
                                    

Poszłam razem ze starszą panią do gabinetu. W środku zobaczyłam, że druga kobieta już siedzi za biurkiem, wystukując coś na klawiaturze komputera stacjonarnego. Nie odrywając wzroku znad ekranu, wskazała na siedzenia ustawione przed nią, abyśmy obie mogły usiąść. Podeszłam tam automatycznie, siadając na widocznie wysiedzianym fotelu. Pani Wanda również skorzystała z zaproszenia, usadawiając się koło mnie na drugim.

Znałam ten pokój bardzo dobrze, przychodziłam tutaj na popołudniową herbatkę do pani Stasi, aby zwyczajnie porozmawiać. Nie raz starałam się otworzyć przed tą kobietą, ale moja natura samotniczki dawała się we znaki i po prostu sięgałam po herbatę, aby nie wyjść na debila, nie mogącego wypowiedzieć słowa. Zazwyczaj kończyło się to wymianą kilku zdań ze strony opiekunki, a potem żegnałyśmy się, rozchodząc się do swoich pokoi.

Pani Stasia jako pierwotna założycielka sierocińca zawsze zajmowała się papierkową robotą, więc teraz musiała spożytkować czas, kiedy nie musiała pilnować dzieci.

— Za chwilę się wami zajmę — powiedziała spokojnie siwowłosa.

— To ja może wytłumaczę Melanii po co ją tu sprowadziłam — zaproponowała kobieta siedząca obok mnie. Na jej słowa jedynie skinęłam głową, lekko mrużąc oczy. Jeszcze nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, gdzie jestem wzywana na pogawędkę z szefową całego sierocińca i jedną z osób pomagających.

— Dobrze — przytaknęła zajęta robotą kobieta.

— Posłuchaj uważnie — zaczęła. — Niedługo kończysz osiemnaście lat.

— Dokładnie za miesiąc — sprostowałam.

— Więc chcąc cię wprowadzić w dorosłe życie musimy ci coś powiedzieć.

Jedno moje skinięcie głową.

— Ostatnio — odezwała się pani Stasia, odrywając przelotnie wzrok znad komputera — natrafiłam na coś ciekawego.

Drugie skinięcie głową.

— A dokładniej mówiąc pani Stanisława znalazła ogłoszenie w gazecie, że niejaki Eugeniusz Huczek, kojarzysz nazwisko? — zapytała, unosząc brwi.

Popatrzałam na nią niezrozumiale, ponieważ to imię w ogóle nic mi nie mówiło. W dodatku dziwiłam się do czego prowadzi ta rozmowa, lecz nie doszłam do żadnych sensownych wniosków.

— Nie, nic kompletnie.

— Ech... Mówiłam ci kochana, że była za mała, żeby pamiętać — westchnęła siwowłosa, co pani Wanda puściła mimo uszu.

— Mężczyzna ten jest notariuszem — wyjaśniła szybko.

Trzecie skinienie głową.

— W każdym razie, niejaki Eugeniusz Huczek dał ogłoszenie do prasy, iż poszukuje młodej dziewczyny, która w wieku czterech lat została osierocona przez nieszczęśliwy wypadek w centrum Londynu, żeby przekazać jej ostatnią wolę rodziców — zaczęła, jakby recytując z pamięci całe ogłoszenie. — Dziewczyna na około osiemnaście lat, niestety nie podał imienia, tylko pierwszą literę: "M".

— Podejrzewamy z Wandą, że chodzi o ciebie, kochana. — W końcu oderwała się od komputera, żeby spojrzeć na mnie. Skinęłam głową po raz czwarty, trawiąc powoli słowa, które wypowiedziały obie kobiety. I kiedy przyszła myśl, że w końcu dowiem się tego, o czym zawsze marzyłam - kto począł i wydał mnie na świat - moje serce o mało nie wyleciało mi przez gardło. Spojrzałam na nie oniemiała, bo w końcu niecodziennie można dowiedzieć się, że jest szansa poznać przeszłość. A to wiele dla mnie znaczy.

[1] P.S. Kocham CięWhere stories live. Discover now