#2

748 75 9
                                    

Ze snu wybudził mnie budzik, który nastawiłam wczoraj wieczorem w telefonie. Mruknęłam coś bliżej nieokreślonego, mlasnęłam nieświadomie ustami i podnosząc się do pozycji półleżącej, przeciągnęłam palcem po ekranie, wyłączając drażniącą uszy muzykę. Mimo iż była to jedna z moich ulubionych piosenek zespołu 5 seconds of summer, to jednak słuchając jej z samego rana zaraz po przebudzeniu to nie jest dobry pomysł.

Zamknęłam oczy ponownie przyciskając policzek do miękkiej poduszki, ale nie dane mi było zasnąć na nowo, ponieważ dziewczyna, która miała swoje posłanie nad moim zaczęła się wiercić i lekko podskakiwać, aż w końcu przerzuciła nogi przez łóżko i zeszła po deseczkach, nie kwapiąc się by wykorzystać do tego drabinkę. Nie tylko ona wyszła ze swojego łóżka, trzy z pięciu moich lokatorek również zaczęły się krzątać po pokoju. Warknęłam zirytowana, zrzuciłam z siebie kołdrę i w tym momencie w pokoju można było usłyszeć głos naszej opiekunki - Pani Stasi.

— Dziewczynki ubierzcie się szybko, za pół godziny wychodzicie do szkoły — powiedziała, wstawiając głowę między framugę a drzwi i zniknęła za nimi tak szybko jak się pojawiła.

— Dzisiaj wychodzimy do kina, pamiętacie? — zapiszczała głośno Alicja, blondynka o brązowych oczach. Była moją rówieśnicą, przez co musiałam ją znosić nawet w szkole. Nie powiem, że jest pusta, bo nie jest. Dla mnie po prostu jej zazdrość o wszystko jest odrobinę śmieszna.

— Melania — zwróciła się do mnie jedna z młodszych dziewczynek z mojego pokoju. — Pamiętasz, żeby później pójść ze mną do sklepu, prawda? — Popatrzała na mnie swoimi wielkimi zielonymi oczami i już mnie miała.

— Oczywiście, że pamiętam — odpowiedziałam jej z uśmiechem.

Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, zeszłam na dół na śniadanie. Pochłonęłam je w kilka minut i wyszłam z jadalni do salonu, aby zrobić miejsce innym dzieciakom. Tam czekałam na przedszkolaki, które zwykle odprowadzam do przedszkola. Wiedziałam, że zjedzenie śniadania zajmie im więcej niż mnie, wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Chwilę potem przyszło powiadomienie z kika od mojej internetowej przyjaciółki - Martyny.

black_parade191: I jak po wczorajszym? Żyjesz?

Przewróciłam oczami w geście zirytowania. Przypomniałam sobie wczorajszą akcję, przez którą miałam bliskie spotkanie z ziemią. Oczywiście poniekąd sprawczynią mojej wywrotki była Martyna, ale nie mogę jej winić za to, że gapiąc się w telefon, nie zauważyłam wystającego korzenia, o którego się potknęłam.

prettyllama: Jeszcze żyję. Pomęczysz się ze mną :D

black_parade191: Hahaha! Myślałam, że w końcu cię odwiedzę, chociażby w szpitalu!

prettyllama: Ha-ha! Śmieszne bardzo... A jak sprawa z rodzicami?

black_parade191: A jak ma wyglądać? Obrażeni na amen :<

prettyllama: W końcu im przejdzie, nie przejmuj się *pocieszacz*

black_parade191: Nie przejmuję, w końcu to nie pierwszy raz... Lecę kocie, mam sprawdzian z fizy. Ugh... Życz mi szczęścia! *załamana*

prettyllama: Powodzenia! *trzyma kciuki*

Kiedyś Martyna powiedziała mi, że gdyby mogła to wypierwiastkowałaby wszystkich nauczycieli od tego piekielnego przedmiotu, ale nie wiem o co jej chodzi, w końcu fizyka jest jedną z niewielu wspaniałych przedmiotów szkolnych.

Już miałam wyłączać internet, kiedy doszło jeszcze jedno powiadomienie z kika.

handsomepingiun: Witaj maleńka, obawiam się, że mogłabyś za bardzo fangirlować na mój widok

Odpowiedź została napisana w języku angielskim; tak jak przewidywałam, koleś nie był Polakiem.

prettyllama: Czyli nie zostaniesz moim crushem? :<

— Melaniii! — Usłyszałam pisk małej Zosi i na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Uwielbiałam tę małą blondyneczkę, zawsze miała zwariowane pomysły, ale jak na sześciolatkę brojenie było sposobem na zapomnienie. Dziewczynka dużo wycierpiała, ponieważ jeszcze cztery miesięcy temu leżała w szpitalnym łóżku, czekając na wiadomości czy jej nowotwór jest złośliwy i potrzeba będzie zastosować chemioterapię. Na szczęście lekarze pomylili karty z dzieckiem z sąsiedniej sali, a mała Zosia narobiła sobie małego guza, kiedy spadła z huśtawki.

— Chodźcie, moje małe potworki! — powiedziałam, chowając telefon do kieszeni spodni.  

Od autorki: Akcja będzie się rozgrywać baaardzo powoli, więc mam nadzieję, że nie uśniecie przy czytaniu xD Jestem dziś rozrzutna, dwa rozdziały jednego dnia xD 

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Od autorki: Akcja będzie się rozgrywać baaardzo powoli, więc mam nadzieję, że nie uśniecie przy czytaniu xD Jestem dziś rozrzutna, dwa rozdziały jednego dnia xD 

ENJOY!

[1] P.S. Kocham CięDonde viven las historias. Descúbrelo ahora