#4

666 59 5
                                    

Siedziałam na swoim łóżku odrabiając lekcje, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie sięgnęłam po telefon od razu, bo gdybym to zrobiła, wyszłabym z rytmu przy rozwiązywaniu równania. Lubiłam matematykę, ale nie tak bardzo jak fizykę czy angielski.

Moje rozmyślenia nad zadaniem przerwał gwałtowny huk, a do pokoju weszła jak burza rozgniewana blondynka, gromiąc wzrokiem wszystko co napotka. Spojrzałam na nią zdezorientowana, ale nic sobie z tego nie zrobiła, tylko podeszła do regału z książkami i zrzuciła kilka z nich na podłogę.

— Ala, co ci zrobiły te biedne książki? — zaśmiałam się.

Dziewczyna zwróciła głowę w moją stronę, posyłając mi złowrogie spojrzenie, by po chwili wrócić do poprzedniej czynności. Nie przestałam obserwować jej poczynań, dopóki z roztargnieniem nie uderzyła łokciem o krawędź regału. Widziałam, jak marszcząc czoło syknęła z bólu. Westchnęłam na ten widok i zanim odwróciłam głowę, dostrzegłam, jak pociera dłonią obolałe miejsce.

— Widziałaś może tę książkę, którą ostatnio miała Zośka? — zapytała, skupiając całą swoją uwagę na łokciu.

— Tę z lwem na okładce?

— Dokładnie.

— Nie, nie widziałam — odpowiedziałam spokojnie, mimo że doskonale zdawałam sobie sprawę, gdzie nasza współlokatorka trzyma tę książkę. Wiedziałam, że jest ona ważna dla Zosi, a brązowooka nie wyglądała, jakby chciała ją tylko przeczytać. — Czemu nagle zaczęła interesować cię literatura? — dopytałam, kiedy Alicja zaczęła kierować się w stronę wyjścia.

— Nie twoja sprawa — warknęła nieprzyjemnie.

— Ej, a ten bałagan?! — krzyknęłam za nią, ale nastolatka zdążyła już zatrzasnąć drzwi.

Wypuściłam powietrze z płuc, opadając na poduszkę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo bolały mnie plecy przez siedzenie w jednej pozycji. Sięgnęłam ręką po telefon, a kiedy znalazł się w zasięgu mojego wzroku, odblokowałam go i weszłam w powiadomienia. Mimowolnie uśmiechnęłam się, kiedy przeczytałam kto do mnie napisał. Wprawdzie pisałam z nim tylko raz, ale mimo wszystko nie zwyzywał mnie ani nie próbował wcisnąć mi zdjęcia swojego penisa, jak robiło tak większość napalonych internautów.

handsomepinguin: Co tam u ciebie?

Jedno pytanie.

Jedno proste pytanie, a mi zrobiło się cieplej na sercu. Już dawno nikt nie powiedział mi nic miłego, ani nie zapytał jak się czuję. Miałam problemy z samoakceptacją i kontaktami międzyludzkimi. Może dlatego chciałam znaleźć sobie przyjaciół w internecie?

prettyllama: W porządku, chociaż moja współlokatorka zrobiła syf na podłodze...

handsomepinguin: Lutuj i odskakuj :D

prettyllama: Żeby to było takie proste... Laska ma szpony jak Baba Jaga - złapie to rozszarpie. Wolę nie ryzykować kalectwem!

handsomepinguin: Hahaha! Skoro tak, to lepiej nie wchodź jej w drogę :D

prettyllama: Co dziś porabiasz?

handsomepinguin: W sumie nic ciekawego, pakuję się, bo jutro wyjeżdżam do Londynu.

prettyllama: Do Londynu? A po co aż tam?

handsomepinguin: Taka praca :D

prettyllama: Też chciałabym pracę, dzięki której zwiedziłabym świat! Jaka to praca? :O

handsomepinguin: Jestem fotografem :)

prettyllama: Wooow, zamień się ze mną! Szkoła jest do bani ;-;

handsomepinguin: Na pewno nie jest tak źle jak uważasz, ciesz się jeszcze szkolnymi latami z przyjaciółmi :D

prettyllama: Nie mam przyjaciół...

Zanim zrozumiałam co mu wysłałam, uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Po cholerę ja mu to napisałam?, skarciłam siebie w myślach.

Ze strachem w oczach przesunęłam palcem po ekranie, aby odczytać wiadomość, którą mi wysłał.

handsomepinguin: W takim razie może ja zostanę twoim przyjacielem?

Z oczami jak pięć złoty czytałam po raz setny jedną i tą samą wiadomość. Dlaczego?

prettyllama: To już nie crushem? ^^

handsomepinguin: Hahaha, to przy okazji

prettyllama: Przepraszam mój nowy przyjacielu, ale wołają mnie. Mamy iść z dziećmi do kina na Minionki ♥

handsomepinguin: Dziećmi? Pomagasz gdzieś?

prettyllama: Można tak powiedzieć :>

handsomepinguin: No ok, miłego seansu :>

Podziękowałam mu jedynie, po czym usiadłam na łóżku, odkładając telefon na bok. Zebrałam porozrzucane po pościeli zeszyty i odłożyłam je na stolik nocny. Kiedy moja część pokoju była w miarę czysta, wstałam z posłania, nakładając na siebie dżinsową kurtkę. Wychodząc zamknęłam cicho drzwi i podążyłam do korytarz w poszukiwaniu głosu, który mnie nawoływał.

Pani Renia stała w drzwiach prowadzących do salonu i starała się ujarzmić biegające dzieciaki, co prawie graniczyło z cudem. Na ten widok uśmiechnęłam się z rozbawieniem i podeszłam do opiekunki, pocieszając ją małym gestem ręki.

— No dobra maluchy, kto chce zobaczyć żółte stworki!? — krzyknęłam tak, aby wszyscy mogli mnie usłyszeć. W odpowiedzi usłyszałam głośny okrzyk aprobaty.  

Od autorki: A tak Pani Renia myślała, że dzieci będą czekać na seans z żółtymi stworkami ^^ Hihi, coś trochę mina jej zrzędła

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Od autorki: A tak Pani Renia myślała, że dzieci będą czekać na seans z żółtymi stworkami ^^ Hihi, coś trochę mina jej zrzędła.

Co sądzicie o kłamstwie naszego Pingwinka? To dobrze, że okłamał Mel?

[1] P.S. Kocham CięWhere stories live. Discover now