#1

1K 80 7
                                    

Odkąd pamiętam mieszkałam za murami budynków, które potocznie nazywały się sierocińcami. Lub bidulami – jak kto wolał. Rodziny przygarniały i oddawały mnie, jakby znudzeni byciem kimś ważnym dla dziecka, pozbywali się czegoś, co nie należy do nich. Za każdym razem bolało tak samo, bo myślałam, że komuś na mnie zależy. 

Przez kilka lat po prostu przebywałam z dzieciakami w moim wieku, starszymi czy młodszymi. Nie przejmowałam się tym, bo taka była moja codzienność. Dopiero z czasem zaczęłam rozumieć, że kogoś mi brak.

Rodzice, czyli ktoś, kto powinien być ostoją dla własnego potomstwa; ktoś, kto otoczy swoje pociechy miłością i bezpieczeństwem. Dla mnie, niestety, nie było dane zaznać tego doświadczenia. W domu dziecka nikt go nie miał, natomiast dzieciaki w szkole tak. Codziennie obserwowałam, jak mama albo tata odbierają moich przyjaciół ze szkoły. Mnie zawsze zabierała Pani Stasia - opiekunka, która kocha każde ze swoich podopiecznych tak samo bezgraniczną miłością.

Nie znałam rodziców, a tym bardziej ich nie pamiętałam. Żyli w zakamarkach mojego umysłu gdzieś tak głęboko, że nawet jeśli bym się bardzo postarała to i tak by mi się nie udało.

Zanim poszłam do szkoły, mieszkałam na Wembley i Dartford w Anglii, później adoptowali mnie Państwo Wójcik z Polski. Mieszkałam z nimi przez dwa lata, ale po ukończeniu dwunastego roku życia oddali mnie, a przez to, że urodziłam się w Polsce i podobno moi rodzice byli polakami, miałam polskie obywatelstwo i nie musiałam wracać do Anglii. Nie wiem, czy to dobrze, czy nie. Nie zdążyłam przyzwyczaić się do życia w tak wielkim mieście jak Londyn.

Teraz zamieszkuję jedyny Dom Dziecka w Słupsku wraz z dwudziestką piątką innych dzieciaków. Nie mam rodziny, a bynajmniej nikt się o mnie nie upomniał. Nigdy. Zawsze byłam sama.

Przeżyłam siedemnaście wiosen nie zaznając nigdy rodzicielskiej miłości. Za niedługo kończę osiemnaście lat, co nie bardzo mnie uszczęśliwia, bo będę musiała wejść w dorosłe życie bez pomocy takiej, jaką otrzymają moi rówieśnicy, którzy mają rodziców. Mimo wszystko nie poddaję się.

Pani Stasia powiedziała mi kiedyś na jednej z naszych popołudniowych herbatek, że nie będę musiała się wyprowadzać, jeśli nie będę chciała aż do skończenia edukacji w liceum. Z tego też skorzystam, dając się powoli poprowadzić przez opiekunów przez etap wprowadzania do usamodzielnienia się. Trochę im w tym pomogłam, ponieważ za niedługo zaczynam pracę w Pomorzance - firmie, która produkuje łakocie. Zamierzam zarobić na siebie, a przynajmniej nauczyć się czegoś sama, bo w końcu, kiedy wyprowadzę się z Domu Dziecka będę zdana tylko na siebie.

Chcąc zapomnieć o ogarniającej mnie nudzie, jak zwykle siedziałam w sali komputerowej przy jednym z trzech laptopów. Wcześniej podłączyłam do niego słuchawki by móc słuchać piosenek z youtube. Moja uwaga zaś była skupiona na smartfonie, którego notabene dostałam, jak większość podopiecznych sierocińca od anonimowych darczyńców. Było to bardzo miłe, kiedy starsze dzieciaki - w tym ja - pod choinką zobaczyły małe pudełeczka telefonów popularnych marek. Pani Renia przez to, że bardzo mnie lubiła do mojej paczuszki wsadziła najnowszego wtedy iPhone'a, a moje oczy najchętniej w tamtym momencie wyleciałyby z orbit. Nie spodziewałam się tak hojnego gestu z jakiejkolwiek ze stron. Nie chciałam nikogo urazić, zwłaszcza że widziałam ten przejmujący rodzaj troski na twarzach opiekunów, że nie podjęłam próby oddania czy wymiany telefonu na inny. Teraz mogę stwierdzić, że uwielbiam go.

Pisałam właśnie na kiku - aplikacji pomagającej w kontaktowaniu się ze znajomymi. Używałam jej do poznawania ciekawych ludzi. Lubiłam to, bo tak można było porozmawiać o wszystkim, nie przejmując się, że osoba po drugiej stronie uzna cię za wariatkę i powie wiele niemiłych słów. To boli nawet jeśli się to czyta, ale kiedy dostaje się taką porcję słów na twarz, boli jeszcze bardziej.

Znalazłam kogoś o nazwie: HandsomePinguin, więc postanowiłam napisać.

prettyllama: Cześć przystojniaczku, masz ochotę zostać moim crushem?

Od autorki: Bardzo Was proszę nie zostawiajcie mi komentarzy typu: "Kiedy next?", bo takie będę usuwać

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Od autorki: Bardzo Was proszę nie zostawiajcie mi komentarzy typu: "Kiedy next?", bo takie będę usuwać. Nie ma nic gorszego niż te dwa słowa, które nic nie wnoszą do mojej pracy. Postarajcie się napisać kilka słów pochwały, a wywołacie tym uśmiech na mojej twarzy, to raz.

Dwa: Ten rozdział również jest nudny, chociaż już wprowadziłam zarys mojej wizji. Tak, to ta wersja alfa Prologu. Postanowiłam, że będzie on Rozdziałem Pierwszym, bo opisałam więcej z przeszłości naszej bohaterki. Kolejne rozdziały już nie będą takie nudne, obiecuję!

Trzy: Oczywiście nasza bohaterka wyobraziła sobie Luke'a jako naszego Przystojnego Pingwinka i kto wie? Może się nie myli? :D

[1] P.S. Kocham CięWhere stories live. Discover now