🔪Chapter VI ,,Protected"

Start from the beginning
                                    

To już chyba ostateczny dowód na to, że ten cały magazyn to tylko przykrywka - to była naprawdę jedna z siedzib FBI.

Gdy drzwi się za nami zamknęły, agent odezwał się:

- Musicie nam wybaczyć te wszystkie środki ostrożności. Istnieje duże ryzyko, że możemy zostać podsłuchani.

Nie przeciągając dłużej, poprowadził nas dalej kolejnym korytarzem. Wszystkie rozwidlenia, drzwi i pomieszczenia wyglądały praktycznie tak samo. Szare, puste ściany, zero grafik, obrazów ani innych ozdobników, brak okien. Wszystko wyglądało tak jak na tych wszystkich filmach czy serialach o FBI które kiedyś oglądałam.

W końcu agent zatrzymał się i zerknął na nas krótko by sprawdzić czy jesteśmy w komplecie. Otworzył jedne z wielu drzwi w korytarzu i wpuścił nas do środka pomieszczenia. Wyglądało jak sala konferencyjna, stało tam kilkanaście krzeseł, długi, półokrągły stół, a na ścianie wisiał wielki biały ekran.

Trzy najbliższe miejsca siedzące tuż przy drzwiach były już zajęte przez Rayne wraz z jej rodzicami. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam więcej znajomych twarzy w tłumie. Były tam rodziny moich przyjaciółek, Sandy, Farah, Mandy i Loli. Wciąż zaskoczona obecnością ich wszystkich, zauważyłam że nie wyglądają najlepiej, jakby nie spali od dłuższego czasu.

Nic dziwnego. Stracili swoich bliskich, dzieci, siostry. I nikt nie wie jak zniknęły, ani co się z nimi stało.

Przed ekranem na przodzie sali stał jakiś mężczyzna i gdy tylko zauważył że weszliśmy do środka, gestem dał nam znak byśmy usiedli wraz z resztą grupy. Szybko znaleźliśmy sobie wolne miejsca, niecierpliwiłam się, chciałam już się dowiedzieć co mają nam do przekazania. Ktoś zamknął drzwi do sali konferencyjnej, a wtedy zebranie się rozpoczęło.

- Witajcie, nazywam się Peter i jestem pracownikiem FBI. Prowadzę niewyjaśnioną dotąd sprawę zabójców odpowiedzialnych za zaginięcie czy raczej porwanie waszych dzieci.

Na to jedna z kobiet zaszlochała głośno, ale mężczyzna mówił dalej:

- Jak już pewnie się domyślacie nie jest to zwykły magazyn, a jedna z siedzib FBI. Musimy działać w ukryciu.

No wow, trudno nie zauważyć.

- Zebraliśmy was tutaj by porozmawiać o ostatnich zajściach, konieczne będzie podanie wam kilku istotnych informacji i wyjaśnienie kilku kwestii. Konieczne będzie także omówienie jakie środki podjąć, by móc zająć się ochroną dwóch ostatnich ocalałych, (Y/N) i Rayne - wskazał na nas kolejno gestem dłoni - Wszystko po to by nie dopuścić do następnych tragedii i porwań.

- Jednak może nie być to takie proste. Nie mamy do czynienia z normalnymi seryjnymi mordercami. O nie, nie... Ci o których rozmawiamy są na naszym celowniku już od lat. Znamy ich imiona, posiadamy opisy. Ale nigdy nie mieliśmy szansy ich złapać. Aż do teraz.

Usłyszałam zewsząd ciche pomruki i szepty. Sama czułam się nieco skonfundowana, to brzmiało trochę nielogicznie - wiedzieli kim są i wciąż nie byli w stanie ich odszukać i złapać? Przecież to bez sensu. Musieli zostawiać za sobą jakieś ślady - potrzebowali przecież pieniędzy, jedzenia, by przeżyć, musieli być jakoś widoczni. Przecież rzucają się w oczy, każdy by pomyślał, że coś jest nie tak, gdyby zobaczył wysokiego jak tyczka cholernego czarno-białego klauna, kręcącego się po sklepie spożywczym.

- Jeśli znacie ich tożsamości, nie możecie wypuścić ich wizerunku do mediów? - ktoś zadaje pytanie - to matka Sandy. Trafiła w punkt. Wszystko co usłyszałam brzmiało tak dziwnie.. Mężczyzna jedynie kręci głową - mogę prawie wyczuć bijący od niego smutek i bezradność. Domyślam się, że to nie jest normalny przypadek jakich wiele.

||  T A K E N || Jeff the Killer Dark Story || ⨂Where stories live. Discover now