II. 01. Szarości miłości

4.1K 379 17
                                    

Will/Mike

Mike

- Wpuść mnie, Will! - krzyknąłem, aby mój ukochany, który aktualnie blokował drzwi nogą, okazał mi jakiś akt łaski - przecież obiecałeś!

- To już czwarty raz w tym tygodniu, kiedy mnie nachodzisz! - warknął.

- Nie widzę w tym nic złego...

- Jest dopiero wtorek!

Byliśmy parą od prawie roku, więc to oczywiste, że chciałem spędzać z nim jak najwięcej czasu, a gdy dzisiaj otworzył mi drzwi (świeżo po prysznicu, owinięty jedynie w ręcznik, ze szczoteczką do zębów w buzi), wyglądał jakby miał ochotę zwymiotować. Na jedno wyszło bo z zaskoczenia wypluł na mnie całą zawartość jamy ustnej o zapachu pasty colgate i próbował zatrzasnąć drzwi.

Siłowaliśmy się tak dość dłuższą chwilę, ale jakby nie patrząc, byliśmy parą i sąsiadki zapewne  już od dłuższej chwili obserwowały nas przez wizjery, więc żeby znowu nie zostać tematem numer jeden osiedlowych plotek, Will posłusznie cofnął nogę. Niestety w tym samym momencie wpadłem na pomysł aby z rozbiegu wyważyć bramę do raju i nie napotkawszy na żaden opór wylądowałem prosto pod jego stopami. Niczym niewolnik, czyli w sumie wszystko się zgadzało.

Will westchnął cicho, a po chwili przed nosem zobaczyłem jego wyciągniętą dłoń. Uśmiechał się już ciepło i nie został już ślad po wcześniejszej sprzeczce. Dawno temu rozgryzłem te jego fochy - tylko udawał, że wkurzają go moje najścia, żebym nie myślał, iż tak bardzo się cieszy z widoku swojego chłopaka. Zadowolony, że wszystko jednak skończyło się szczęśliwie i znowu będę mógł u niego spać, chwytałem jego palce, gdy nagle lewy nadgarstek poślizgnął się na wypolerowanej posadzce i runąłem razem z ręcznikiem - jedyną rzeczą, która okrywała jego ciało. Nie wymówił ani słowa, ale jego morderczy wyraz twarzy skierowany w moją stronę i tak wyrażał więcej, niż mógłby powiedzieć.

- I tak nie do twarzy ci było w tym ręczniku - roześmiałem się, aby rozluźnić atmosferę ale żart nie przypadł mu najwyraźniej do gustu, bo sekundę później noga mojego misiaczka wgniotła mnie w ziemię.

- Ty też najlepiej wyglądasz w takiej pozycji - wysyczał.

Will

- Nie gniewam się! - syknąłem, kiedy Mike przeprosiwszy mnie na kolanach za całe najście, trącił moją rękę i nóż przejechał po mi po skórze  - jestem tylko trochę zmęczony...

Spojrzałem z powątpiewaniem na pokaleczone palce i wrzuciwszy brudne naczynia do zlewu, skierowałem się do sypialni, aby znaleźć jakiś plaster. Nie mogłem skupić się na gotowaniu, gdy Mike był przy mnie - po kilku minutach przyłapywałem się na tym, iż jego wizerunek jak magnes przyciągał moje rozproszone myśli. Ostatnio wpadał do mnie praktycznie codziennie, więc obawiałem się, że za opatrunek będzie musiała mi wystarczyć zwykła chusteczka, bo zapasy już dawno się wyczerpały. 

Z palcem w ustach przeszukiwałem szufladę, gdy poczułem jak silne ramię obejmuje mnie w pasie i przyciąga do reszty ciała. 

- Tego szukałeś? - zapytał machając mi apteczką przed nosem.

Już chwytałem ją dłonią, kiedy on zabrał mi ją sprzed nosa i popchnął lekko na fotel. Chciałem tylko zakleić krwawiącą ranę, ale on stwierdził, że zajmie się tym o wiele lepiej. Delikatnie pogłaskał mnie po twarzy i szepnął, iż nie muszę się martwić, bo zawsze będzie się mną opiekował. Jakby nie zdawał sobie sprawy, że jest przyczyną większości moich bolączek. Przewróciłem oczami, ale bez słowa sprzeciwu pozwoliłem mu się mną zająć.

- Boli? - zapytał, kiedy wylana na ranę woda utleniona zaczęła się pienić. 

- A jak myślisz? - mruknąłem - jak cholera...

On uśmiechnął się ciepło i pocałował skaleczony palec. Odruchowo cofnąłem rękę, ale złapał ją z powrotem i przyciągnął mnie do siebie. 

- A teraz? 

- A teraz... jakby mniej - odpowiedziałem cicho i zmrużyłem oczy kiedy musnął leciutko moje usta. Bawił się nimi jeszcze przez chwilę, aby następnie pchnąć mnie na łóżko i pogłębić pocałunek. Gdy moje usta już mu nie wystarczały, ściągnął ze mnie koszulkę i pocałunkami pieścił klatkę, zostawiając na niej raz po raz czerwone malinki. Ja zaś, jęcząc cichutko, zarzuciłem mu ręce na plecy i głaskałem rozpalone ciało.

- Wiesz pan teraz się stanie, panie kucharzu? - zapytał, pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim.

- Zdaje się, że tak panie biznesmenie... - urwałem w połowie, kiedy mój nos wychwycił swąd spalenizny i spojrzałem na niego pytająco - aż tak płoniesz z namiętności?

Mike jednak nie zaśmiał się, tylko rzucił mi przerażone spojrzenie. 

- Obiad! - krzyknęliśmy razem i zerwawszy się z łóżka, popędziliśmy do kuchni. 

***

- Nie na takie mięsko miałem dzisiaj ochotę - westchnął, ale spróbowawszy kawałka pieczeni, aż uniósł brwi z zaskoczenia - chociaż tym też nie pogardzę... 

Udało nam się ocalić większość kolacji, jednak całe zajście najgorzej zniósł nas romantyczny nastrój. Trochę żałowałem, ale w sumie lubiłem przyglądać się jak cieszy go smak moich dań, a ostatnio nocował u mnie praktycznie cały czas, więc do woli mogłem nacieszyć oko jego widokiem. Przychodził codziennie, ale zdawało mi się, że to nie pogłębiało naszych relacji w żaden sposób - od jakiegoś czasu przestał o sobie mówić, a moje pytania zbywał zdawkowymi odpowiedziami.

- Dlaczego nie chcesz spać w domu? - zapytałem, aby przerwać trwającą już dość długo ciszę, jednak on usłyszawszy moje pytanie w pierwszej chwili drgnął, jakbym zapytał o coś bardzo bolesnego. Trwało to jednak ułamek sekundy i mogło mi się nawet zdawać, wszak po całodniowej harówce w piekarni moje zmysły nie rejestrowały już tak dobrze rzeczywistości. Mike zaś wzruszył ramionami i stwierdził, że nie nie ma ochoty spędzać z ojcem więcej czasu niż to konieczne w firmie. 

- Czy to... wkurza cię, że przychodzę?

 - Nie, nie! - zaprzeczyłem szybko - możesz przychodzić, kiedy chcesz... może wyskoczymy gdzieś w tym tygodniu? Zdaje się, że w piątek będę miał wolne od południa...

- Mam dużo pracy  - pokręcił głową - wybacz, ale naprawdę nie znajdę czasu...

- Nic się nie dzieje, może następnym razem...

----------

Ale smęt... to dlatego, że mam taki humor, bo choruję ;( Ciekawe jaką tajemnicę skrywa Mike... Dzięki za czytanie i przepraszam, jak są błędy!

Z powodu licznych par w opowiadaniu, na górze rozdziału bd umieszczać imiona, żeby było tak od razu wiadomo o kogo chodzi, ok? 


Na pewno nie!Where stories live. Discover now