25. Tylko o to proszę

5K 565 91
                                    

Mike

Dłoń Willa nieśmiało muskała mnie po policzku jeszcze przez chwilę i opadła na ramię, podobnie jak moja, z tym wyjątkiem, że ja nie zdołałem swojej zatrzymać. Wiedziałem jak się to skończy, a mimo to brnąłem dalej, pogrążając swoje szanse na szczęście. Musiałem go dotknąć.

Błądziłem nią po jego ramieniu, aby z każdą chwilą zjeżdżać coraz niżej i niżej, przez klatkę piersiową i przyjemnie umięśniony tors, aż do podbrzusza. Poczułem jak z powodu mojego dotyku, napinają się wszystkie jego mięśnie, mimo iż koszulka oddzielała mnie od jego ciała. Lewą ręką objąłem go w pasie i gwałtownie przyciągnąłem do siebie. 

Will odwrócił twarz i w końcu spojrzał mi w oczy, ale nie tak jak tego pragnąłem. Nie pożądanie, a strach wypełniał jego źrenice - strach i coś jeszcze... obrzydzenie? Pogarda? To nie to... Nie potrafiłem tego określić, bo mimo, iż patrzyłem prosto na niego, mój umysł wypełniała jedynie świadomość, że go dotykam. Tylko to się dla mnie liczyło. 

Przestałbym, gdyby się tylko odezwał, gdyby mnie odtrącił, uszanowałbym jego decyzję. On jednak tylko patrzył, a jego tors mi nie wystarczał. Powoli zsuwałem rękę w dół, coraz mocniej napierając nią na jego ciało. Minąłem klamrę paska, a moje opuszki palców już zmierzały w kierunku jego męskości, gdy nagle on, jakby ocknąwszy się z letargu, wyrwał się jednym ruchem i uderzył mnie w twarz.

Nie odezwałem się ani słowem i pomimo piekącego policzka, nadal patrzyłem prosto w jego oczy.

- Will - zacząłem spokojnie, próbując opanować drżenie głosu - to nie tak... Chcę ci powiedzieć, że...

- A ja nie chce cię już więcej widzieć - jego zimny głos, starał się mnie przekonać, że to co zrobiłem, nie miało dla niego żadnego znaczenia - zabawiłeś się już, więc wyjdź i już nigdy więcej tutaj nie przychodź.

Nie wytrzymał mojego wzroku i spuścił głowę, naciągając szeroką koszulkę do granic możliwości. Niepotrzebnie - ja już zobaczyłem, to co chciał przede mną ukryć.

- Posłuchaj mnie - zacząłem jeszcze raz, powoli i spokojnie, żeby go nie wystraszyć - przepraszam za to...

- To ty mnie posłuchaj! Mam już ciebie dość, rozumiesz?! Cała ta gra, w którą się bawisz.. myślisz, ze jestem głupi i się nie domyślę?! Wszystko sobie przemyślałeś! Ty wiesz, co zrobią z kimś takim jak ja! Z...z pedałem! Zniszczą mnie do końca! Wtedy będziesz wreszcie szczęśliwy?! 

Wykończony krzykiem zachwiał się lekko i opadł na krzesło, chowając twarz w ramionach.

- Ja.. ja na prawdę myślałem, że chcesz się zmienić dla mnie... - wyszeptał zduszonym głosem - a ty zawsze myślałeś tylko o tym, żeby mnie ośmieszyć. Co ja ci zrobiłem, co?

- Pozwól mi wyjaśnić...

- Nie. Po prostu wyjdź. - wyjąkał zalewając się łzami - tylko o to cię proszę.

Nie udawał zimnego, tylko płakał przede mną, raniąc mnie coraz mocniej. Zacisnąłem pięści i wyszedłem, ledwo powstrzymując się, żeby z wściekłości nie rozwalić wszystkiego po drodze. Co ja sobie znowu myślałem?! Miał mi się rzucić w ramiona i wyznać miłosć!?

-Kurwa mać! - mój głos rozległ się po całej klatce schodowej, a ja zamachnąłem się i uderzyłem w poręcz, aby chociaż trochę wyładować złość. Kopałem bez opamiętania, aż do chwili, gdy podniszczony kawałek drewna oderwał się i spadł na parter. Świetnie, zostałem wandalem, jakbym za mało dostał do odsiadki za molestowanie to przyda się jak znalazł. Piętnaście lat życia za podatki ludu gwarantowane.  

Will mnie nienawidził, jednak widziałem, że jego ciało cieszyło się z mojego dotyku i oddałby mi się bez wahania, gdyby nie myślał, iż to kolejny sposób, żeby go poniżyć. O ironio - jedyną przyczyną takiego myślenia był nie kto inny, niż ja. To zabawne, jak o tym myślę - miałem nadzieję, ze to co dla niego robiłem w jakiś sposób mu pomoże, teraz zaś moje wcześniejsze dobre chęci prowadza mnie prosto na dno piekieł.

Will

Nie wiem ile czasu minęło, odkąd kazałem mu się wynosić. Przez chwilę słyszałem jego wściekłe krzyki na klatce, ale później wszystko ucichło. Raz na zawsze Mike Takanashi zniknął z mojego życia, a ja z jakiegoś powodu nie czułem oczekiwanej radości - zamiast niej pojawiła się jakaś nieprzyjemna pustka. Trudno mi będzie ją wypełnić.

Był dla mnie delikatny i tylko dlatego udało mi się go odepchnąć. Mimo, iż wiedziałem, że w ten sposób będzie chciał mnie zniszczyć, nie potrafiłem zareagować, wręcz przeciwnie - domagałem się jego dotyku, a już na pewno pragnęła go pewna zdradziecka, dolna część ciała. 

Zresztą, jutro pewnie i tak zapłacę za tę namiastkę szczęścia - znając życie, uczniowie na pewno bardzo dobrze się o to postarają.

W pewnym momencie rozległo się głośne pukanie, a ja odruchowo wtuliłem się mocniej w kołdrę. Błagałem w duchu, żeby to nie był Mike. Nie odpowiadałem, jednakże łomot stawał się coraz głośniejszy, aż wreszcie ucichł. Odetchnąłem z ulgą, ale jedynie na moment, gdyż chwilę później usłyszałem szczęk kluczy i trzask zamykanych drzwi.

- Will, wiem, ze tu jesteś kretynie! - głos Trey'a rozniósł się po całym mieszkaniu.

Z łoskotem otworzył drzwi do mojego pokoju, nawet nie zważając na taką drobnostkę jak pukanie i natychmiast znalazł się przy mnie. Cieszyłem się z jego obecności, ale w głębi serca chciałem ujrzeć inną osobę. Tę samą, której jeszcze kilka minut temu nie chciałem widzieć, a raczej wmawiałem sobie, ze nie chciałem.

- Dlaczego zgodziłeś się go przyjąć? - zapytałem, nawet nie się z nim nie witając - musiałeś wiedzieć, z jakiego powodu do nas przyszedł.

On wiedział o kogo mi chodzi. Chwycił mnie za ramię i przewrócił na plecy, aby spojrzeć na moją twarz. Upewnić się, że płakałem.

- Co on ci zrobił? - warknął.

- Nic mi nie zrobił - odepchnąłem jego rękę - po prostu za bardzo przejąłem się tym całym zajściem i  trochę mnie to podłamało.

Nachylił się, żeby spojrzeć mi prosto w oczy, ale na szczęście wytrzymałem jego badawczy wzrok. Naprawdę trudno go okłamać.

- Wiedziałem - przytaknął - to znaczy, ze tobie też powiedział? I nic cie to nie obchodzi?

- A co mnie obchodzą jego punkty na studia - warknąłem - jak dla mnie może skończyć kopiąc rowy.

Trey uniósł brwi ze zdziwienia, po czym westchnął cicho drapiąc się po głowie.

- Punkty, co? - mruknął cicho, tak, że ledwo go usłyszałem - on naprawdę jest idiotą.

- Co masz na myśli?

- Ja - zaczął - obiecałem się nie wtrącać, ale nie mogę już patrzeć jak się ranicie. Mike nie zapisał się do klubu dla punktów, tylko dla ciebie. Chciał po prostu z tobą być i dlatego go przyjąłem.


Taaaa jeśli ktoś liczył na cud miód i orzeszki to przepraszam :( Muszę ich najpierw pomęczyć, zanim się zejdą (Hejty pewnie XD). W sumie ja też czekam, aż się wreszcie pocałują -.- Przepraszam, że długo nie dodawałam nowego rozdziału, ale nie wiedziałam nawet jak go ugryźć :D Późno, więc tylko ortografia sprawdzona, jakby coś nie halo to możecie rzucać mięchem XD

Teraz robi się bardziej dhhhramatycznie, bo tak myślałam, że za słodko było itp. To nie znaczy, że już w ogole nie bedzie sweet rozdziałów >"< 

Dzięki za czytanie i te gwiazdki i komentarze >"<  

Na pewno nie!Where stories live. Discover now