23. Dla niego cz.1

5.5K 577 139
                                    

Wiem, że powinnam dostać zje*ę >"<, bo miałam napisać cokolwiek już dawno temu.  Niby wakacje, a jakoś nie mam czasu, a tym bardziej weny, żeby coś skrobać >"< Ten rozdział zaczynałam chyba z pięć razy, a i tak nadal mi się nie podoba -.- Może jeszcze dzisiaj dodam drugą część -.- tam się będzie więcej działo :D Miałam zatytułować ten rozdział pisiont twarzy Majka, ale nieważne... on naprawdę nie jest dobrym człowiekiem - tutaj pokazuje swoje tru oblicze >"<

Serdeczne podziękowania ślę dla Kashimeneko, HappyFetus oraz ReiraxD za wsparcie itp. oraz dla wszystkich, którzy czytają :D 

Siedziałem przy stoliku na głównym korytarzu szkoły, z nieskrywaną pogardą obserwując zaaferowanych pierwszoklasistów, którzy z drżącymi z emocji rękami pokazywali sobie zdjęcia cyknięte rano.

"W szkole jest gej!" - taka mniej więcej plotka z prędkością światła obiegła dzisiaj wszystkie trzy piętra naszego liceum, nie pomijając nawet szykującego się na urlop personelu (Już widzę te łzy w oczach, że ominie ich największa szkolna afera wszech czasów). U mnie zaś pewna osoba w okularach skoczyła na pierwszych pięć miejsc mojej czarnej listy, bijąc na głowę Złodzieja i Derreka, których ostatnia godzina musiała jeszcze poczekać. Nie miałem pojęcia jaki ten czterooki kretyn miał z Willem problem, ale, na litość boską, nawet ja - największy według mojego ukochanego dupek w szkole - zachowuję jakieś granice przyzwoitości.

Sączyłem powoli pomarańczowy sok i na szczęście smakował całkiem nieźle, bo rzygać mi się chciało na sam widok tych rozchichotanych małolat. Jakieś tornado szaleństwa przeleciało przez tę szkołę - dresy tajnie zbroiły się w swoich szeregach, na razie jednak nie wychylając się z inicjatywą - w końcu według plotkarskiej prasy podszkolnej obiektem westchnień Willa był nie kto inny, niż profesor Gnida, który trząsł matematycznym oddziałem tego liceum. Zapomniałem wspomnieć, że oprócz kupowania obciachowych majtek, jego hobby to uwalanie na koniec roku ponad połowy szkoły, która po prostu nie spodoba mu się z wyglądu. Z drugiej strony, ramię w ramię z dresami - katolicy, podobno już pisali list protestacyjny do kurii, a teraz zbierają na mszę o nawrócenie Willa. Ksiądz szykował pogadankę na temat naszej przyszłości w piekle, a facet od wf-u cały dzień spędził nad rozmyślaniem jak rozwiązać sprawę pryszniców w szkole - nie wiadomo przecież co Willowi przyjdzie na myśl podczas mycia, może nas wszystkich zgwałci od razu?

A na przeciwko antagonistów całe stado fandomowej ludności maści wszelakiej, na czele z yaoistkami uzbrojonymi w aparaty i szkicowniki. Uchichrane latały wszędzie i obstawiały zakłady kogo jako pierwszego Will zaciągnie do łóżka i, co najważniejsze, który z nich będzie "na górze"(Już teraz mogę wam powiedzieć, że na pewno nie Will). No cóż, ja nie potępiam - jakoś trzeba zarobić na konwent. Co mnie bardziej zaskoczyło - do tej samej strony barykady dołączyły najpiękniejsze przedstawicielki i tak już pięknej płci, z nie mniejszym zapałem szastając kasą na prawo i lewo. Z tym wyjątkiem, że chociaż ich tematem zakładów również jest łóżko i Will, to one miały grać tam główną rolę.

Sean przybiegł do mnie zdyszany, gdy już wstawałem, aby samemu porozglądać się jeszcze po szkole i poszukać tego pajaca w okularach. Po jego minie wywnioskowałem, że ma dla mnie jakąś, jego zdaniem - bombową informację, niekoniecznie związaną z tym o co go prosiłem. Zaaferowany machał rękami, próbując złapać oddech, ale napotkawszy moje zniecierpliwione spojrzenie, uspokoił płuca i chwycił mnie za ramię.

- Ty wiesz - ryknął mi prosto w twarz - ten twój kolega jest gejem!

Zgromadzone wokół osoby umilkły momentalnie i zwróciły swój wzrok na nas. W sumie czemu się miałem dziwić, skoro te żałosne hieny wychwytywały słowo "gej" chyba z kilometra.

- Trudno było nie usłyszeć - warknąłem, strącając jego zapoconą rękę - cała szkoła trąbi o tym od rana.

- Ciebie to nie rusza?! To gej i... i leci na chłopaków! Przecież to jest obrzy...

Nawet nie dałem mu dokończyć, tylko szybkim ruchem złapałem go za koszulkę i przysunąłem do siebie. Przerażony, próbował się wyrwać, jednak zacisnąłem pięść jeszcze mocniej i chwyciwszy go za włosy, mocno odchyliłem głowę na bok.

- Masz z tym jakiś kurwa problem? - wyszeptałem mu prosto do ucha - To ci pomogę go rozwiązać.

- Ale, ja...

- Jutro nie chce słyszeć zadnych komentarzy w kierunku Willa, rozumiemy się? - wysyczałem - przekaż to reszcie. A jeśli ktokolwiek miałby jakieś wątpliwości co do zakresu swojej tolernacji, to ja bardzo chętnie pomogę mu je rozwiać.

Puściłem go z ostentacyjną niechęcią i rozejrzałem się groźnie po zgromadzonym tłumie, który w mgnieniu oka zajął się swoimi sprawami. Sean spoglądał na mnie niepewnie, zastanawiając się jak odpowiednio dobrać słowa, żeby znowu nie oberwać.

- Co do tego okularnika - odezwał się cicho - nazywa się Benny Locker. Więcej nie udało mi się dowiedzieć ale... dziewczyna z biblioteki powiedziała, że masz przyjść do niej osobiście, jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć.

- Jaka znowu dziewczyna?

- Wołali na nią Annie. 

Bez słowa wyminąłem Seana i zdecydowanym krokiem skierowałem się do biblioteki, gromiąc wzrokiem ukradkiem spoglądających na mnie uczniów. Zdawało się, że czekał na mnie wyjątkowo upierdliwy dzień - nie dość, że musiałem odegrać się na czterookim, to jeszcze cała szkoła paplała o Willu. Co to kogo w ogóle obchodziło? Odkąd istniała ludzkość, odtąd towarzyszył jej homoseksualizm - czy pięć tysięcy lat nie wystarczyło, żeby się do niego przyzwyczaić?

Do tego jeszcze ta dziewucha z biblioteki miała czelność wzywać mnie osobiście, zamiast samej ruszyć szanowny tyłek. Annie.. czy nie tak na imię miała ta zołza, która podrywała ostatnio Willa? Czego mogła ode mnie chcieć? Błogosławieństwo na nową drogę życia? Po moim trupie, prędzej ją wyślę na ostatnie namaszczenie.

Nie wiem jakim cudem trafiłem do biblioteki, bo, szczerze mówiąc, podczas trzech lat nauki w tym liceum nie miałem okazji jej odwiedzić. Już z oddali zdołałem dostrzec ogromne ogłoszenie na drzwiach, które czerwonymi literami oznajmiało, że na długiej przerwie biblioteka była nieczynna. Czyli szykowała się rozmowa w cztery oczy. W myślach przeszukałem wspomnienia z ostatnich tygodni, którymi ewentualnie mógłbym zostać zaszantażowany, ale nic szczególnego nie przyszło mi do głowy. Na wszelki wypadek włączyłem jednak dyktafon w telefonie i nacisnąłem delikatnie klamkę, modląc się w duchu, żeby czekająca na mnie Annie nie okazała się tą samą dziewczyną, którą jeszcze dzisiaj rano miałem ochotę zarąbać siekierą.  

Na pewno nie!Where stories live. Discover now