5. Złodziej

7.6K 775 94
                                    

Piąty rozdział jejejeje :) Chyba trochę za bardzo wypasiłam Złodzieja i główni bohaterowie wypadają dość blado ( rozkręcą się - mam nadzieję).  Jeśli jakieś słowa krytyki to piszcie w komentarzach.

Mike poszedł w swoją stronę, zostawiając mnie z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony nienawidziłem go najbardziej na świecie, ale z drugiej - gdyby faktycznie chciałby się zmienić - to ja stałem na jego drodze do poprawy, a wolałbym pozostać tym dobrym bohaterem. Tylko nigdy nie mogłem wyczuć kiedy się ze mnie naśmiewa, a kiedy mówi poważnie... A mówią, że kobiety są skomplikowane.

- Ale to było slodkie - poczułem przy moim uchu łaskoczący oddech - chyba będę miał zgagę. 

Odskoczyłem jak oparzony i odruchowo chwyciłem plecak, który jak na razie jako broń sprawdzał się nad wyraz dobrze. Na szczęście nie musiałem testować jego wytrzymałości jeszcze raz, bo głos należał do bardzo dobrze znanego mi chłopaka. 

- Złodziej! Skąd się tu wziąłeś? 

Zrobił ostentacyjnie niezadowoloną minę i skrzyżował ręce. Gdybym miał go określić na pierwszy rzut oka to powiedziałbym, że wygląda jak typowy pracujący facet, którego wizerunek od kilku lat promują reklamy narzędzi czy samochodów - wysoki,  czarne włosy, lekki zarost i nieodłączny strój roboczy w kilkunastu wersjach kolorystycznych. Pracował w firmie zajmującej się przewodami elektrycznymi, gdzie z szarego pracownika w szybkim tempie przerobiono go na kierownika. Chyba jednak za szybko, bo nie zdążył odzwyczaić się od ogrodniczek i flanelowej koszulki. Początkowo nalegano na odpowiedni strój, ale szefostwo dało sobie z tym spokój po zawarciu tajnego układu "garnitur tylko na wizytacje"

- Stoję tu wystarczająco długo, żebyś mógł mnie zauważyć - stwierdził - jednak twoje myśli krążyły, jak zdołałem się domyślić, wokół młodego Takanashiego, czyż nie?

Otworzyłem usta, żeby mu odpyskować, ale on roześmiał się i zaproponował, że mnie podwiezie, zanim zdołałem sklecić jakąś ciętą ripostę. 

- Derrek dzwonił i poprosił, żebym zahaczył o waszą szkołę po wyjściu z pracy - powiedział, gdy zapytałem co robi w tej części miasta. 

Czyli Derrek wiedział, że Mike zwędził mój telefon i zapewne miał nadzieję, iż oddając go mi nasza szkolna gwiazda znajdzie sposób, żeby mnie udobruchać. Szczerze byłem pełen podziwu wobec jego inteligencji, tylko szkoda, że nie przewidział, iż zostanę skompromitowany na oczach Złodzieja. Jednak on najwyraźniej nie zdawał się być zmieszany czy zażenowany moim zachowaniem, zresztą już dawno zdołałem się przekonać, że jego granica tolerancji... chyba nie istnieje. 

 - Wcale nie byłem zajęty... nim - zacząłem - tak na dobrą sprawę kłóciliśmy się o klub.

- Ah, naprawdę - uniósł brew - trzymając się za ręce?

- To on mnie trzymał! - sprostowałem.

- No nie opierałeś się szczególnie - pokręcił głową - mnie przekonujesz czy siebie?

- Gdybym tylko spróbował mu przywalić, znokautowałby mnie. Moje internetowe karate jest do bani, nawet Derreka nie zdołałbym powalić, chociaż kondycję ćwiczy na dystansie lodówka - komputer. 

- Dobra, dobra, wierzę ci. Wiesz, że jak będziesz miał jakiś problem to śmiało możesz wbijać do mnie, nie?

Pokiwałem głową. Fajny był z niego kolega, chociaż lubił się przekomarzać. Był kuzynem Derreka i oprócz niego tylko ja mogłem nazywać go tym przezwiskiem, chociaż za plecami i tak nikt nie używał jego prawdziwego imienia. Nazywaliśmy go tak z powodu pewngo incydentu w szkole, mianowcie pod koniec roku groziła mu ( i jednej trzeciej klasy) jedynka z polskiego. Wredna baba zapowiedziała test sprawdzający akurat w samym środku tygodnia zawodów sportowych, w których owa jedna trzecia część brała udział. Oczywiście nikt się nie nauczył, a sprawdzian lekko mówiąc do najłatwiejszych nie należał. Do wyboru pozostał im egzamin sprawdzający, którego nikt nie zdawał albo poprawkowy prowadzony przez tę samą wiedźmę - czyli na jedno wychodziło. Ugadali więc, że zwędzą teczkę z testami i pozbędą się jej z tego świata. Prawie wszystko się udało, tylko w przypływie paniki nie sprawdzili całej zawartości teczki i razem z testami spłonęły ważne dokumenty szkoły. Po wielkiej aferze honorowo przyznali się do winy i zostali zawieszeni. Jego rodzice odchodzili od zmysłów, że ich dziecko jest przestępcą bez przyszłości, ale na nim najwidoczniej nie zrobiło to specjalnego wrażenia, bo gdy tylko ukończył szkołę, mając dość ciągłych kłótni z rodzicami, którzy widzieli w nim przyszłego inżyniera budownictwa, założył się z nimi, iż  przez rok sam zdoła się utrzymać. Gdy naprawdę się wyprowadził rodzice błagali go, żeby wrócił, ale postanowił, że się nie podda. Przetrwał chyba tylko dzięki pomocy mojej i Derreka, bo mieliśmy daleko gdzieś jego honorowe zachowanie i przynosiliśmy mu jedzenie. Harował jak wół i w końcu postanowlili go awansować na kierownika magazynu, chociaż jak dla mnie zdecydował jednak fakt, że był spoko gościem i wszyscy go lubili. 

- Co sądzisz o Mike'u? - zapytałem po chwili milczenia - kumplowałeś się z jego rodziną.

- Osobiście znam tylko jego starszego brata - powiedział.

- I jaki jest?

- To dupek - stwierdził. 

- Czyli to u nich rodzinne - westchnąłem po czym oboje się roześmialiśmy. 

Na pewno nie!Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon