15. Dlatego cię lubię

6.3K 686 128
                                    

Piętnasta część ukończona, przesmęciłam trochę, ale trudno :) Mam nadzieję, że długi weekend się udał (grillowanie, grillowanie), a kto ze szkół średnich(czyli ja) to jeszcze nie koniec wolnego XD

Wielkie dzięki za czytanie, jak jakieś sugestie (Coś zmienić? Jak maja potoczyć się ich losy?) piszcie w komentarzach! >"< Coś długi mi wyszedł ten rozdział XD



Will

Wkurzony, szorowałem twarz aż do czerwoności. Gdy wreszcie wyładowałem swoją złość na mojej biednej skórze, zerknąłem w lustro i zacząłem głośno się śmiać. Wyglądałem jak  mały buraczek ( za to jaki seksowny), ale przynajmniej mogłem zwalić całą winę na zbyt mocne szorowanie. Od jakiegoś czasu robiło mi się przy tym idiocie strasznie gorąco - nie dość, że mi zwędził dziewczynę to jeszcze przestrzeń osobistą mi zabiera i nie mam czym oddychać.

 Nieźle mnie dzisiaj wkurzył, ale pomimo tego było mi jakoś tak wesoło i chyba to najbardziej mnie irytowało. W dodatku mama polubiła go  już od pierwszego wejrzenia... no dobra - ona lubi chyba wszystkich moich kolegów, o ile akurat nie demolują naszego mieszkania... co się im zdarza nad wyraz często.

Wyszedłem z łazienki i przystanąłem na korytarzu, aby podsłuchać ich mroczne knowania, jednak z kuchni nie dobiegały żadne głosy - pewnie się spryciarze zorientowali, że już skończyłem i udają wielkie zainteresowanie pogodą. Nie byłem głupi - mogłem się założyć, że obgadywali mnie na całego. Miałem nadzieję, że nie zdążyli jeszcze dobrać się do moich zdjęć z dzieciństwa, bo tego raczej nie zdołałbym przeżyć, zwłaszcza że Mike gwizdnąłby jedno czy dwa "na pamiątkę".

 Wparowałem do kuchni z tryumfalnym uśmiechem, ale w pomieszczeniu siedziała tylko mama i z jej miny wywnioskowałem, że ploteczki jednak średnio się udały. Popatrzyła na mnie niepewnie, po czym utkwiła wzrok w szykowanej przez siebie kanapce, tak jakby smarowanie masła wymagało od niej nie lada wysiłku.

- Mamo, gdzie Mike? - zapytałem, nalewając nam soku do szklanek. O ile dobrze pamiętałem najbardziej lubił jabłkowy...

Mateczka słysząc imię wypuściła z ręki nóż i zaczęła nerwowo chichotać.

- Jaki Mike? - zapytała - Mike czyli Złodziej, tak?

- Nieee - pokręciłem głową - Mike Takanashi, Złodziej to ktoś inny... Czekaj, mamo! Co ty mu nagadałaś!?

Zawstydzona przygryzła wargi i podrapała się po głowie. 

- Chyba zaliczyłam małą gafę - mruknęła - No dobra! Byłam pewna, że ten, co na tobie leżał to Złodziej i chciałam wyjść na miłą mamę, więc trochę mu przysłodziłam. Myślałam, że tak się wzruszył i wyszedł, żeby nie uronić przy mnie łzy. 

- Mamooo! - ryknąłem - jutro to ja będę ronił łzy, jak mnie ten kretyn dopadnie w szkole! Błagam, jak tak wygląda twoje myślenie, to się już więcej nie zmuszaj do takiego wysiłku!

Momentalnie pobiegłem do pokoju po bluzę i narzuciwszy ją na siebie, chwyciłem rozwalające się trampki. Miałem nadzieję, że Mike, jak to miał zwykle w zwyczaju zadzwonił po taksówkę i nie poszedł na przystanek (burżuja się wozi, autobusy są passe), tylko czeka pod blokiem z niezadowoloną miną, ponieważ kierowca miał czelność nie zjawić się zaraz na jego skinienie. Sznurówki plątały mi się w palcach, więc dałem sobie z nimi spokój i wsadziłem je w środek buta. Mama przyglądała mi się z krzywym uśmieszkiem i ostentacyjnie uniosła brwi. Ciekawe co jej znowu chodziło po głowie. Dlaczego nikt w moim otoczeniu nie może być chociaż trochę normalny? Nie żądam przecież niemożliwego, nie? 

Na pewno nie!Where stories live. Discover now