24 Dla niego cz.2

5.4K 600 86
                                    

To chyba najdłuższy jak dotąd rozdział, mam nadzieje, ze nie za długi i nikogo nie znudzi  :D Przepraszam za opóźnienia >"< Napisany jest w innym klimacie, trochę bardziej poważnym i dotyczy głównie Mike'a... Mam nadzieję, że to nie znaczy gorzej :) Sprawdzałam na szybko, bo idzie burza (brrrr) i  zaraz mi neta zapewne odłączą -.-' Jakby jakieś błędy, coś się nie podobało, to śmiało piszcie XD 

 Dziękuję Wam wszystkim za czytanie!

Mike

Gdy tylko wszedłem, dziewczyna układająca książki na półkach odwróciła się z radosnym uśmiechem, aby uprzejmie oznajmić, iż biblioteka chwilowo została zamknięta. Jednakże uroczy wyraz twarzy, którym zazwyczaj witała gości, natychmiast zrzedł, kiedy tylko zobaczyła, kto przyszedł ją odwiedzić. Też miło mi cię widzieć, Annie.

- Czego ode mnie chcesz? - westchnąłem z rezygnacją i klapnąłem na fotel.

Ona mierzyła mnie jeszcze wzrokiem przez krótką chwilę, po czym wróciła do układania książek. Skoro już przyszedłem to mogłem poczekać, aż skończy - przecież nie będzie się specjalnie dla mnie odrywać od pracy. Blond włosy związane wysoko w kucyk i wygięte w zadowolonym uśmiechu usta, które niemo wyrażają trudną do sprecyzowania wyższość - oto najsłodsza dziewczyna w tym liceum.

- Masz sprawę do Benny'ego, czyż nie? - zaczęła, nie odrywając się nawet od pracy - myślę, że możemy na chwilę przestać traktować siebie jak wrogów.

- Oh, Annie - uśmiechnąłem się szeroko - naprawdę myślisz, że uważam cię za wroga? Ty od początku nie miałaś żadnych szans u Willa.

Odwróciła się gwałtownie w moim kierunku, nie reagując nawet na książkę, która wypadła jej z ręki i mocno uderzyła o podłogę. Głuchy trzask roznoszący się po pomieszczeniu z powodzeniem zagłuszył skierowane do mnie przekleństwo, ale po ruchu jej warg domyśliłem się, jak skutecznie udało mi się wyprowadzić ją z równowagi.

- Skąd o tym wiesz?

- Słoneczko świeci, a ptaszki ćwierkają - ton mojego głosu nadal ociekał fałszywą uprzejmością - nie zdołałaś jeszcze uwięzić wszystkich w swojej złotej klatce.

Zagryzła wargi ze złości, ale nie odpowiedziała na tę prowokację ani słowem. Ja zaś wstałem i podniosłem leżącą obok niej lekturę. Mógłbym przysiąc, że kątem oka dostrzegłem drgające wściekle kolano, które tylko czekało, aby znokautować moje prywatne części ciała. Z ciekawości odwróciłem okładkę, aby zobaczyć jakież to wybitne czytadło przykuło uwagę stroniących od tego miejsca uczniów. Upuszczona przez dziewczynę "Zbrodnia i Kara" wydawała się być jednak nietknięta ludzką ręką. Biedny Dostojewski pewnie się w grobie przewracał, gdy widział jakie cuda zostają wypuszczane przez wydawnictwa na światło dzienne.

A co z moimi zbrodniami? Ile ich jeszcze zostanie popełnionych, kiedy wreszcie karma da o sobie znać? Czy przyjdzie po mnie dokładnie wtedy, kiedy będę błagał o odroczenie wyroku? Tego mogłem być pewien. Nie otrzymam przebaczenia.

- Pierwszy raz książkę widzisz? - jej sarkastyczny głos doprowadzał mnie do wściekłości - byłeś kiedykolwiek w bibliotece?

- Mam w domu własną - zripostowałem.

Widziałem, że była już na skraju wytrzymałości - jej białe ręce mocno zaciskały się na brzegu sukienki, aż pobielały jej idealnie gładkie knykcie. 

- Naprawdę myślałaś, że dam się nabrać? - zapytałem, opierając się swobodnie o regał - Co, idealna dziewczynko?

Tego było dla niej za wiele. Nie spuszczając ze mnie pogardliwego spojrzenia, uniosła gwałtownie rękę, która natychmiast poleciała w kierunku mojego policzka. Szybki, wyćwiczony ruch - czyżby w innej szkole również obnażono jej prawdziwą tożsamość? Kilka centymetrów od twarzy, moja dłoń chwyciła przegub jej ręki, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Spodziewałem się tego już od dłuższej chwili, z własnego doświadczenia znałem takie reakcje.

Na pewno nie!Where stories live. Discover now