23.

511 32 2
                                    


- Nie unikam cię. – wzruszam ramionami, jakby naprawdę była to prawda.

Jesteś cholernym kłamcą, Larson.

- Pewnie. – prycha i siada obok – Sama siebie oszukujesz, księżniczko. Nie wiem co sobie pomyślałaś po naszym ostatnim spotkaniu u mnie, ale przystopuj z wyobraźnią.

Patrzę na niego zaskoczona i znowu widzę dupka z początku znajomości. Wstaję ze skały i siadam na drugiej. Nie chcę być tak blisko niego.

- O co ci chodzi?

- O nic. Po prostu znając takie laski jak ty, pewnie sobie coś ubzdurałaś. – wstaje i nachyla się nade mną.

Doskonale mogę poczuć jego perfumy i miętową gumę do żucia. To zbyt dużo. Zbyt dużo na te kilka godzin. Przytłacza mnie sobą.

Podnosi dłoń i powoli przeciera swoim kciukiem po moim policzku. Zaskoczona nie odsuwam się, wręcz przez chwilę zamykam oczy, upajając się dotykiem. Nie wiem dlaczego, ale ciekawi mnie co zrobi.

- Masz delikatną skórę.

Co? On sobie żartuje, kurwa? I to niby kobiety są nie do zrozumienia. Ściągam jego dłoń ze swojej twarzy. Uśmiecha się. Uśmiecha się w ten irytujący sposób. Ten, którego tak bardzo nienawidzę. Cwany, chamski, pokazujący wyższość.

- Po co tu w ogóle przylazłeś, co?

- Dla przyjemności.

- Czyli mam rozumieć, że cieszy się dręczenie innych?

- Już ci to mówiłem, amerykańska księżniczko. – wzdycha - Uwielbiam cię denerwować. – przysiada na głazie i ubiera okulary przeciwsłoneczne, które jeszcze przed chwilą opinały jego kręcone włosy.

***

- Tato, czy to naprawdę konieczne? Przecież nie muszę tam być.

- Już to przerabialiśmy, Julia.

Nie wiem, czy za punkt honoru mój ojciec wziął się za lepsze zapoznanie mnie z Harrym, czy co. Ale od dwóch dni cały czas chce, żebyśmy rozmawiali, podczas gdy ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Nie wiem jak Harry, w porównaniu do mnie jest w wyśmienitym humorze. Z jego twarzy nie schodzi ten pewny siebie uśmieszek, co irytuje mnie jeszcze bardziej.

- I już jesteśmy. – klaszcze w dłonie taty i wychodzi z samochodu.

Już przerabiałam wspólną kolację z rodziną Mandy i nie mam ochoty na kolejną, tym razem w towarzystwie Stylesa.

Powolnym ruchem kieruję się za tatą i Samantą do restauracji. W środku okazuje się, że państwo Styles już na nas czekają. Wywracam oczami gdy zauważam, że jedyne miejsce, które mi zostało znajduje się tuż obok Harry'ego.

- Ślicznie wyglądasz. – szepcze mi wprost do ucha.

- Fajnie. – odsuwam się jak najdalej od niego.

Nie mam ochoty na rozmawianie z tak niestabilnym emocjonalnie człowiekiem. Nienawidzę jego sposobu bycia względem innych. Nie wiem, myśli, że jest lepszy?

- Julia, proszę, przesuń się trochę, bo Samanta potrzebuje miejsca. – tłumaczy mi tata, więc muszę znów znaleźć się bliżej Harry'ego.

Przecież jej nawet jeszcze nie widać tego brzucha! Po co jej tyle miejsca? Na te sztuczne cycki?

Przez całą kolację się nie odzywam. Jem spokojnie co chwilę kopiąc Harry'ego w kostkę lub uderzam go w rękę, która cały czas pojawia się na moim udzie. Nawet nie przysłuchuję się rozmowie starszych. Nie mam na to najmniejszej ochoty. Chce tylko dokończyć deser i wrócić do domu aby położyć się spokojnie w łóżku i dokończyć film, który zaczęłam przed wyjazdem.

KEEP CALM - You're only next one  |h.s.|Where stories live. Discover now