12.

508 36 6
                                    


- Długo się tak jeszcze będziesz gapić? – syczę w stronę Harry'ego, który odkąd przyszedł cały czas mi się przegląda nie dając w spokoju dokończyć Shreka. – I z czego się śmiejesz, pacanie? – marszczę brwi, gdy chłopak zaczyna chichotać.

- Z ciebie. – wzrusza ramionami i dalej się śmieje.

- Aha. – prycham i biorę garść popcornu aby zaraz mało estetycznie wcisnąć go sobie do buzi.

Tamta impreza. Bycie miłym dla siebie. Wzajemna pomoc. To była tylko chwila słabości. Nie wiem, może jakiś dzień dobroci dla osób, których się nie lubi. Muszę przyznać, że wtedy zobaczyłam w Harrym ten jeden procent człowieka, normalnego chłopaka. Całe szczęście moja pamięć jest niczym u chorego na Alzheimera. Nie pamiętam co było przed chwilą, tylko to co było kiedyś. Harry to nadęty Brytyjczyk.

- Jak tam twój okres? Nie wykrwawiłaś się jeszcze?

O mało nie duszę się ziarenkiem popcornu, gdy słyszę jego pytanie. On tak na serio? Odwracam twarz od ekranu w jego stronę i marszczę brwi. No oczywiście, ten debil się tylko nabija.

- Wiesz co? Jak tak na ciebie patrzę to myślę, że Bóg stworzył środkowy palec specjalnie dla twojej osoby.

- Spokojnie, księżniczko. Nie powinnaś się denerwować. – mruczy i wstaje z fotela, a po chwili siada na łóżku obok mnie.

Dobra, perfumy ma całkiem fajne.

- Nie dąsaj się tak... Fiona. – szturcha mnie w ramię i zaczyna dobierać się do mojej miski z popcornem.

- Strać mi się z oczu.

- Przecież nie powiedziałem, która. Miałem na myśli tą ładną, nie tą... zieloną. – uśmiecha się i wrzuca sobie do buzi przekąskę.

- Nazwałabym cię Osłem, ale cholera. On jest za fajny dla ciebie. – odgryzam się i wstaję z łóżka aby wyłączyć laptopa. Już mi się ode chciało oglądać, mimo, że była to końcówka, czyli najlepszy moment.

Mogłabym się zastanawiać godzinami o co chodzi temu chłopakowi. Raz jest miły, raz chamski. Serio? Wakacje nie są od tego żeby myśleć. Nawet nie zamierzam dotrwać ze swoim, a właściwie po części Doris planem.

- Słuchaj, staram się być dla ciebie miły. – wzdycha i również wstaje – Ale tego mi kurwa nie ułatwiasz.

- I nie zamierzam. – wzruszam ramionami – Nie jestem głupia, jasne? Nie wiem co się stało, że nagle jesteś taki... przyjazny? Hm, nie. Normalny w stronę mojej osoby.

- Co się niby miało stać? Po prostu, jesteś tu na wakacjach, więc powinnaś mieć z kimś gadać.

- Nagle odezwała się w tobie Matka Teresa? – patrzę na niego z politowaniem poprawiając kucyk.

- Podczas okresu jesteś jeszcze większą zołzą niż zwykle. Nic tu po mnie. – mówi z wyrzutem niskim, chrapliwym głosem.

- Nara, dupku. – rzucam tylko i nawet nie patrzę na niego gdy wychodzi i trzaska drzwiami.

Taka jest prawda. Nie wiem czego ode mnie chce. A ja nie mam zamiaru nadstawiać drugiego policzka dla kolejnego idioty.

Skoro i tak mam zniszczony dzień, powinnam go „dopsuć" przebywając chwilę z ojcem i tą sztuczną pijawką. Przynajmniej dadzą sobą na wstrzymanie z ciągłym zarzucaniem mi, że odstawiam ich na drugi plan. Jaki drugi plan? Jak ja kurwa nawet pierwszego nie mam. Jestem tu sama. Bez nikogo normalnego. Oprócz Franka i Beth, ale nie mogę z nimi siedzieć cały dzień. Bałabym się, że po jednym dniu z Frankiem, zwracałabym się do każdego „panienko", a mój akcent stałby się zbyt twardy, a dwadzieścia cztery godziny z Beth? Znam na pamięć wszystkie przepisy i uważam, że Harry jest uroczy. Nie, to jednak nie jest towarzystwo dla mnie.

KEEP CALM - You're only next one  |h.s.|Where stories live. Discover now