16.

483 37 4
                                    


- Nie wierzę! Jak mogłem być aż tak głupi, żeby się zgodzić? Pierwszy i ostatni kurwa raz!

Siedziałam cicho na fotelu pasażera i obserwowałam okolicę. Nie mogę powiedzieć, że złość Harry'ego jest nieuzasadniona. Trochę też w tym mojej winy. Jednak odzwyczaiłam się od kierowania samochodem, a tutaj doszedł jeszcze lewostronny ruch. Prawie rozwaliłam mu jego dziecko, jechałam niezliczenie wiele razy pod prąd, o mało co nie zepsułam mu skrzyni biegów i nie spaliłam sprzęgła. No ale to nie moja wina, że w Stanach częściej jeździłam automatem, a nie manualną. Takie drogie auto, a ma zwykłe biegi, no kto to widział? Nie zmienia to jednak faktu, że sam mi przypomniał o tych jazdach, a potem się darł jak idiota. Nawet się opluł raz w złości, co nie uszło mojej uwadze, więc zaczęłam się śmiać... to nie był dobry wybór. Dostałam jeszcze większy ochrzan. Zostałam zwyzywana od idiotek, kretynek i morderczyń pięknych samochodów. Całkiem zabawne popołudnie.

- Już nie dotkniesz tej kierownicy. – wywracam oczami na te słowa i obracam się w jego stronę.

- Jesteś ogrodnikiem?

- Co? – patrzy na mnie zdezorientowany.

- Bo lubisz strasznie przesadzać. – wybucham śmiechem przez własny suchar i zauważam, że choć Harry nadal próbuje być wściekły, jego kąciki i tak unoszą się ku górze.

- To nie było śmieszne. – poważnieje.

- Jasne Styles. – śmieje się dalej i szturcham go w ramie.

- Larson... przeginasz! – jego jedna ręka wędruje w moją stronę i zaczyna mnie łaskotać. Nienawidzę tego. Zawsze się wtedy nie kontroluję. Płaczę, Krzyczę, pluję, kopię i gryzę. Norma. W dodatku zamiast się śmiać jak normalny człowiek wyję niczym syrena straży pożarnej, albo dla odmiany kwiczę jak świnia. Mało reprezentatywne.

Prawie się duszę krzycząc aby przestał to robić. Nie pomaga mi w tym czerwone światło, na którym właśnie czekamy.

- Będziesz już grzeczna? – pyta zadziornie trzymając moje obie ręce.

Kiwam przecząco głową, a on znów zaczyna mnie łaskotać. Dopiero zielone światło ratuje mnie z opresji, bo Harry musi zacząć prowadzić.

- Mogłabym cię za to pozwać. – fukam zmęczona poprawiając ubranie, a potem włosy – To śmiało podchodzi pod molestowanie.

- Taki romansik z instruktorem, co? – patrzy na mnie uśmiechając się głupio i puszcza oczko – Podobałoby ci się, prawda?

- Marzę o tym. – pokazuję mu język i odwracam głowę w drugą stronę. Muszę wyglądać teraz jak zapocona, czerwona kretynka.

- Lubię spełniać marzenia. Szczególnie małym, grzecznym dziewczynkom.

- A to zalatuje pedofilią. – zaczynam się śmiać, zapominając o bólu brzucha przez poprzednie łaskotanie.

- Przecież jesteś pełnoletnia. – nagle jego dłoń znajduje się na moim udzie.

Ze zmarszczonym czołem najpierw przyglądam się tej ręce, a potem spoglądam na chłopaka. Wykonuję to czynność chyba z trzy razy w ciągu dziesięciu sekund. Na szczęście w porę się otrzeźwiam i z impetem uderzam go w rękę i strzepuję z mojej nogi.

- Ręce przy sobie, kretynie. – syczę i przybliżam się do drzwi.

- Powiem ci, że nie będę z tym miał najmniejszego problemu. – mówi z nutką ironii.

- Gdzie ty w ogóle jedziesz? – przyglądam się drodze, na której jedziemy – Zawieź mnie od domu.

- Wisisz mi przysługę pamiętasz? – odrywa na chwilę wzrok z drogi i kieruje go w moją stronę.

KEEP CALM - You're only next one  |h.s.|Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt